środa, 29 kwietnia 2015

#37 Potęga

"Narożności o narożności i kancie..."



Przez tysiąclecia forteca nabierała coraz większego znaczenia na tle innych osad i krain. Dziś jest jednym z najbardziej cenionych miejsc na świecie. Słynie oczywiście głównie ze sowich wspaniałych przypraw i co ciekawe nie banalnego pieczywa. Mieszkańcy są z tych wyrobów bardzo dumni i często jak kto je obrazi to strzelą w mordę jednemu czy drugiemu idiocie. Nie ma zmiłowania dla skrajnego debilizmu w fortecy. Jesteś debilem? To won za bramę! Takie jest hasło fortecznej armii honoru. A jak wie każdy forteczan forteczna przyprawa może nie smakować tylko debilowi albo ludziom z Mauretanii, ale oni mają coś popieprzone z węchem i smakiem. Dla forteczan to w sumie jeden pies. Jeśli pomyślę tylko ile debili już tu zginęło jak tylko skrzywili się na smak choćby soli to aż się miód na serce leje, że tak znacząco poprawia się poziom intelektualny społeczeństwa. Ale dość o debilach, bo pewnie nie chcesz o nich słuchać szanowny czytelniku lub czytelniczko. Przy okazji przekazuję pozdrowienia od Fortecznego. Ale do rzeczy. Drugą rzeczą a raczej nie rzeczą tylko istotą a ściślej mówiąc istotami bo nazwać to rzeczą jest nie tylko niedopuszczalne ale powinno być też karane jak np. Jezus. Nie ma co się szczypać z chamstwem. No może ta forteca teraz wypada jakby było tu bardzo łatwo zginąć, ale tak naprawdę tak nie jest po prostu wystarczy być porządny. No więc istotami, z których słynie Forteca są kobiety. A znowu uściślając piękne kobiety. Choć w zasadzie uściślać by nie trzeba bo u nas raczej ciężko o nie piękną kobietę. Mężczyźni po prostu tu głupieją. Dosłownie. Mieszkańcy są jeszcze względnie przyzwyczajeni do tego ponad przeciętnego piękna, ale jak ktoś przyjedzie z wizytą to dosłownie mózg mu się odcina. Zapomina po co przyjechał i zaczyna myśleć tylko o pięknych kobietach. Do teraz naukowcy starają się wyjaśnić to zjawisko tracenia głowy. Im bardziej kobieta spodoba się mężczyźnie tym bardziej ten cep głupieje. No nic się nie da poradzić no. Toć te wybitnie piękne to się nie mogą od kretynów odpędzić. Są nawet specjalne tajne grupy dziewczyn, które liczą ilu głupich spotkały w ten sposób określają swoje piękno. Oceniają również poziom głupoty. Jeśli jest jeszcze w miarę ogarnięty no to ten ale jak już po prostu się trafi cymbał do kwadratu to dziewczyna dostaje specjalne gromkie brawa w grupie za szczególne piękno. i tak to się wszystko kręci w fortecy. Jeszcze raz gromkie brawa dla wszystkich kobiet. No halo odkładamy telefony, rączki z myszki i klaszczemy. A co do przypraw to osobiście polecał bym spróbować wspaniałego fortecznego pieprzu. Niedługo w sprzedaży limitowana edycja. Ale będzie szał. Panie przodem.

wtorek, 28 kwietnia 2015

#36 Lecznica

"Dobroć bierze się z wnętrza..."



Oh to będzie kolejny ciężki dzień. Praca w lecznicy nie jest łatwa. Trzeba pomagać ludziom w problemach, często pomagać im funkcjonować, pocieszać chorych a także ich rodziny. Mimo to ja bardzo lubię tą pracę. Czuję, że takie jest moje przeznaczenie. Muszę pomagać.
- Doktorze Furman.
- Tak słucham siostro Grażyno.
- Mam dla pana listę pacjentów szczególnej troski na dziś.
- Proszę pokazać.
- O to ona.
- Mhm dobrze Wodecki, Rynkowski, Krawczyk, Kozidrak i standardowo pani Susłak. Zajmę się nimi.
- Dobrze panie doktorze. Miłej pracy.
- Tobie również Grażynko.
Ojejku to będzie jednak cięższy dzień niż zakładałem. Zajrzyjmy najpierw do Kozidrak, potem to już będzie z górki.
- Witam pani Kozidrak.
- O dzień dobry doktorze ajajaj
- Jak się pani czuje?
- Źle, wszystko boli.
- Ale co konkretnie?
- Nie wiem nawet to chyba starość.
- No pani Kozidrak na pewno młodość to nie jest.
- Chyba umrę.
- Spokojnie, nie jest tak źle. Wyniki ma pani dobre więc proszę myśleć pozytywnie.
- Aj ale boli.
- Jest pani obolała po gorączce. Podajemy pani leki, niedługo będzie lepiej.
- Nie ufam lekarstwom.
- To radzę im zaufać. Będzie dobrze.
- Oj pewnie nie.
- Myśleć pozytywnie pani Kozidrak. Pozytywnie. Ja muszę iść. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia panie doktorze.
O rany. Właściwie to nic jej nie jest a jest najbardziej marudną pacjentką. Ale i takich ludzi trzeba znosić. Teraz obskoczę Wodeckiego, Rynkowskiego i Krawczyka. Z nimi to raz dwa. Rynkowski ma trochę urojenia, ale znośnie. Rokuję poprawę.
- Witam panie Wodecki.
- O witam panie doktorze.
- Gdzie ma pan termometr?
- Gdzieś jest lecz nie wiadomo gdzie.
- Panie Wodecki.
- No dobrze. Dziś no wie pan tam gdzie nie pachnie fiołkami.
- Rozumiem. Sprawdzimy temperaturkę.
- I jak?
- No trochę spadła. 37.2
- A no to dobrze. Kiedy wyjdę?
- Jeszcze nie wiem pewnie niedługo. Do zobaczenia panie Wodecki.
- Dobra, widzimy się w Chałupach!
To jest pacjent! Dobra to teraz Rynkowski.
- Witam panie Rynkowski.
- Dzień dobry.
- Jak tam zdrówko?
- Chyba lepiej.
- Oj widzę, że rozwolnienie. Zawołam siostrę żeby oprzątnęła.
- Dziewczyny lubią brąz. Prawda?
- Tak, tak panie Rynkowski. A słońce o tym wie.
- Dokładnie. Za ile będzie siostra?
- Chwileczkę. Już idzie ale jest na drugim końcu lecznicy.
- Idzie siostra z daleka.
- Na nikogo nie czeka.
- A doktorze łaskawy, przynieś mi oranżady!
- Nie wolno panu oranżady na rozwolnienie. Ja będę już szedł. Do widzenia.
- O nie nie nie. Przynieś mi oranżady.
- Nie ma mowy panie Rynkowski. Do widzenia.
- No dobrze trudno. Do widzenia.
Jeny co za śmierdzący pacjent. On chyba naprawdę wierzy, że dziewczyny lubią brąz. hahahaha
- Witam panie Krawczyk.
- O witam panie Furman.
- Dobrze się pan dziś czuje?
- Wie pan, Zasadniczo to tak.
- I co warto było skasować te kilka bryk?
- Nie żałuje dziś. Chciałem mieć więcej wiary.
- Czuje od pana dym. Czy pan palił?
- Zgrałem tysiąc talii kart, które lubią dym.
- Nie wolno panu palić. Miał pan przebite płuco. Może się nie zagoić w pana wieku.
- Proszę pana ja chciałem być marynarzem na testach pływackich wyrobiłem sobie płuca i nawet przebite są silne.
- Tak czy siak nie wolno panu palić. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Do widzenia.
- Byle było tak. Do widzenia panie doktorze.
Teraz muszę odwiedzić panią Susłak. Z nią niestety sobie nie porozmawiam. Zobaczę po prostu co u niej. Nie wiem kiedy ona umrze. Biedna cały czas się męczy. Powinienem ją uśpić ale nie mogę tego zrobić. To zbyt trudne. Budowniczy powinni ją od nas zabrać. Oby to się stało ja jestem bezsilny chodź bardzo chciałbym jej pomóc. Nie mogę o tym mówić. Ale może ty pomożesz pani Susłak?

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

#35 Powrót

"Doceń moc przyjaźni zanim będzie za późno..."



- Ola amigos!
- Weź spierdalaj!
- Ejj no co wy?
- Gówno!
- Nic nie rozumiem. Czemu mnie tak traktujecie?
- Bo jesteś łajza!
- Serio? Myślałem, że się lubimy. Nic wam nie zrobiłem.
- Tak tak no pewnie.
- Naprawdę nie wiem o co wam chodzi.
- O ten tramwaj co nie chodzi ciulu!
- Nie no nie wytrzymam. Nie zniosę życia bez was jako przyjaciół. Powiecie mi o co wam chodzi?
- A co niby nie wiesz hmmm?
- No nie wiem naprawdę nie mam pojęcia.
- Bo jesteś frajer i tyle.
- Czy to się dzieje naprawdę? To bardzo boli.
- Teraz boli, tak? Wcześniej nie pomyślałeś o skutkach?
- Ja nawet nie wiem o co chodzi. Czy możecie mi chociaż powiedzieć?
- No teraz rycz!
- Płaczę bo jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi nie chcę być z wami skłócony.
- Oooo jakie to wzruszające co?
- No ale chyba mam prawo wiedzieć o co jesteście źli?
- Prawo to ty może masz, ale kto ci to powie to ja nie wiem.
- Proszę was powiedzcie mi to. Możecie nie chcieć mnie już znać. Prawdopodobnie jednak brak was jako przyjaciół doprowadzi mnie do śmierci. Jeśli mam umrzeć to chociaż chcę wiedzieć czym sobie na to zasłużyłem. Przepraszam was za wszystko co zrobiłem. Przepraszam bo mimo iż popełniłem błąd życie bez was nie ma dla mnie sensu.
- Trzeba było o tym myśleć wcześniej. Teraz już za późno.
- Nie wierzę w to co się dzieje. Przyjaźń z wami była najpiękniejszą rzeczą jaka mnie spotkała. Nie chcę by jeden błąd to wszystko przekreślił. Nie pozbieram swoich myśli po stracie was. To będzie mój koniec. Na niczym innym mi tak nie zależy jak na przeżyciu z wami w zgodzie reszty mojego życia. Jesteście dla mnie jak rodzina. Tylko przy was mogę być w pełni sobą, nie martwić się o to, że zostanę wyśmiany. Nie znajdę drugich takich ludzi. Jesteście nie zastąpieni. Z wami dokonałem wszystkiego i nie mogę nawet myśleć o stracie kontaktu z kimkolwiek z was. Nie przeżyję tego.
- Nie jestem pewna czy to na kogoś działa.
- Ale błagam powiedzcie mi dlaczego? Dlaczego? Czy jestem aż tak złym przyjacielem?
- Nie wiem czy mówienie o tym co zrobiłeś ma jakiekolwiek znaczenie.
- Dla mnie jedyną rzeczą jaka ma znaczenie jesteście wy. Nie wiem co mogłem zrobić, ale zrobić coś wam to tak jakby wbić sobie nóż w serce.
- Fajnie ale nie wiem czy jesteśmy gotowi żeby choćby spróbować ci wybaczyć.
- Chce tylko żebyście wiedzieli ile dla mnie znaczycie, i że bez was właściwie nie istnieje. Mam nadzieje, że to nie koniec. Dajcie mi szansę.
- Przemyślimy to.
- Dziękuję wam bardzo. Błagam was nie gniewajcie się.

niedziela, 26 kwietnia 2015

#34 Proza

"Są rzeczy nieuniknione w rzeczywistości..."



- Maurycy! Czas wstawać, już świta!
- Roz, jeszcze chwileczkę.
- Nie, nie. Nie możesz się dziś spóźnić.
- Pójdę troszeczkę szybciej.
- Wstawaj leniuchu!
- O rety kotlety no już dobrze. Zrobisz mi śniadanko?
- A co chcesz?
- Chleba z szynką i jakiejś przyprawy daj na szczęście.
- Dobrze 
- Kocham cię Rozalciu.
- No ale wstawaj wstawaj.
- Aaaaaa niech się przeciągnę.
- No, to ja idę do kuchni.
- Dobrze Rożku.
Jak ja nie lubię wcześnie wstawać. Zawsze z przyjemnością został bym w łóżku. Ale nie ma tak dobrze trzeba pracować. Bez pracy nie ma żetonów, a bez żetonów się długo nie uciągnie. Nie ma nic za darmo. Chcesz coś za darmo? Zapomnij! Tak to już wszystko jest skonstruowane. Zarabiasz żeton żeby go wydać dzięki czemu ktoś inny zarabia żeton. To je rynek. Proste zasady. Tylko to wczesne wstawanie blee. I co dzień to samo. Wstaję chodź nie chcę, sikam bo muszę, myję się bo nie lubię smrodu, jem bo bym zmarł sobie inaczej i wychodzę do pracy całując ukochaną w policzek, żeby ją pocieszyć przed ciężkim dniem spędzonym na pracach domowych, które ja wykonuję tylko w sobotę a ona cały czas. Szacun.
- Śniadanie gotowe Maurycy!
- Och jak wspaniale, jeszcze tylko raz do czystego i idę!
- Dobrze, dobrze. Kawka czy herbatka?
- A mleczko jest?
- Jest!
- To chce mleczko
- Dobrze Maurycy, ale pospiesz się!
- Przecież już.
- Ręce umyj!
- Kochanie proszę cię. Nie mam 5 lat.
- Oj przepraszam przepraszam.
- Nie szkodzi
- Podgrzać Ci to mleko!
- Nie krzycz już tu jestem.
- Oj nie zauważyłam.
- Hahaha. Nie musisz podgrzewać.
- No to dobrze, siadaj i jedz szybko.
- Jak najszybciej potrafię.
- Żebyś się tylko nie spóźnił.
- Nie ma mowy o spóźnieniu. Haps Haps Haps i zjedzone!
- Ale jesteś szybki! No teraz migiem do pracy.
- Sium, już lecę! Pa kochanie! Cmok
- Pa! Miłej pracy!

sobota, 25 kwietnia 2015

#33 Bujawka

"Ostateczności nie da się oszukać..."



W fortecy nigdy nie jest bardziej gwarno niż podczas trwania bazaru. Odbywa się to raz w tygodniu. Wrzawa bierze się z tego powodu, że nikt nie umie normalnie sprzedawać swoich towarów tylko muszą jak debile drzeć te swoje japy. Najgłośniej wrzeszczą ci, którzy oferują najgorszą jakość produktów i tym samym mimo o wiele lepszych towarów, które są właściwie na wyciągnięcie ręki ludzie wabieni tymi okropnymi krzykami idą i ładują się w tą niewątpliwie gorszą jakość a biedni spokojni sprzedawcy chcący jak najlepiej dla klienta przyglądają się temu i pogrążają się w smutku wiedząc, że po pierwsze nie spełniają się w pełni w swoim zawodzie, a po drugie są smutni, że ludzie nie zauważają gorszej jakości produktu konkurencji. Tym samym prawdziwy sprzedawcy z sercem zostają odsunięci na boczny plan na bazarze i odchodzą w zapomnienie zawiedzeni sobą i zmartwieni losem klienta, który wkrótce pozna smak swojego złego wyboru i w rozpaczy będzie zmuszony wydać swoje cenne pieniądze na kolejny słaby towar od bazarowych krzykaczy. U sprzedawców z sercem ludzie najczęściej po prostu oglądają towary robiąc nadzieję na to, że dokonają zakupu co niezwykle uszczęśliwia sprzedawcę gdyż czuje, że jest blisko spełnienia zawodowego gdyż za chwilę swoim towarem i miłą obsługą uszczęśliwi klienta a tu nagle klient słysząc za sobą krzyk, że u niego ma to samo taniej odchodzi od sprzedawcy nie dokonując zakupu i pozostawia go w smutku karząc patrzeć jak odchodzi dokonać złego zakupu. Ma ochotę się rzucić do biegu i powiedzieć klientowi prawdę, ale nie chce wpływać zbyt na wolną wolę klienta i daje mu odejść dostarczając tym samym sobie ogromną dawkę smutku. I tak co chwila jak na bujawce raz biedny sprzedawca jest szczęśliwy a za chwilę patrząc na odchodzącego klienta zrozpaczony. Odchodzi więc po pracy do domu w raz z całym towarem który miał na sprzedaż myśląc o losie biednych naciągniętych zaślepionych cenom klientów.  

czwartek, 23 kwietnia 2015

#32 Celebracja

"Wszystkiego najlepszego d..."



W fortecy nie ma bata żeby nie odbywały się imprezy. W tym szczęśliwym przybytku świętuje no po prostu każdy. Urodziny są ulubioną rzeczą do celebracji każdego człowieka. Nie no dzieje się wtedy.
To właściwie kurna aż ciężko opisać nie. Wszyscy olewają właściwie, że ta osoba jest rok starsza i krok bliżej do śmierci, nie ma smutku. Zabawa na całego. Leje się bimber pędzony na tą okazję przez cały rok. Do osiemnastego roku życia bimber pędzi za dziecko zaprzyjaźniony z każdą rodziną wujek Zdzisiek, który właściwie nie jest prawdziwym wujkiem tylko się tak nazywa. To miejscowy bimbrownik właśnie dla wieku osiemnaście w dół. Po zestarzeniu się do tego wieku bimber do 65 roku życia zaczyna się pędzić samemu. Potem wachtę za każdego przejmuje pan Włodek i wtedy większość ludzi i tak woli sobie pędzić na własną rękę na czarno bo z wydawaniem bimbru przez pana Włodka bywa różnie. Raz daje, raz nie daje, a czasem zabiera. Ale co się dzieje na urodzinach to ja pierdziele. No pierw wszyscy wchodzą. W miarę normalnie zdarzają się wyjątki. Ale po chwili jak nie poleją raz, drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy lub szósty, ósmy lub siódmy bo tu się już zaczyna mieszać ludziom i dalej już chuj wie który raz. No to mili państwo zaczyna się zabawa. Wszyscy najebani po prostu w tak zwane cztery dupy. I się dzieje, tańce, śpiewy brzmiące w zasadzie jak darcie mordy to znaczy w sumie będące darciem mordy no bo kto głośno jest to ludzie drą mordę.
A co do tańców no to przeróżne występy artystyczne można uświadczyć. Tutaj wujek z ciociom jakieś tango balango, tam młodzi jakieś swoje woogie boogie, gdzieś samotna babcia nakurwia twista, młody tu i ówdzie zaświruje do młodej jakimś tańcem połamańcem. Tak czasami dosłownie połamańcem. Tak się kończy świro polo. Goście tańczą na różnistym stopniu wtajemniczenia. Jeden prawie profesjonalnie, drugi cienki jak polsilver nawet nie wie jak kopyta stawiać. Czasem przyjdzie ten żenujący moment wolnego z ciocią Krysią. I w zasadzie znowu do stołu no bo przecież na taniec z ciocią już nie ma siły nikt. I wszyscy padają jak muchy. Zostają najsilniejsi. To nie wojna, to zabawa. To nie zabawa, to wojna. Bawimy się.

środa, 22 kwietnia 2015

#31 Fałszerstwo

"Prawda jest tylko fikcją..."



Na dobrą sprawę w fortecy nic nie jest prawdą, wszystko jest zazwyczaj kłamstwem lub dobrze utkaną mistyfikacją. Paradoksalnie ludzie żyją tutaj w prawdzie. Spowodowane to jest tym, że przeważnie nie kłamię się a po prostu nie mówi prawdy. Jeśli ktoś odkrywa przykrytą prawdę, gruby przekręt lub coś w tym rodzaju to woli o tym nie mówić, by nie rujnować ludziom już wyrobionych choć tylko pozornie prawdziwych poglądów. Za tym wszystkim stoi oczywiście władza. Nie ma zlej rzeczy, która nie była by tutaj skutecznie zamaskowana fałszywą piękną przykrywką. Ludzie więc zamiast w świecie rzeczywistym żyją w sztucznie wykreowanym świecie, który sprawa wrażenie bycia idealnym. Oczywiście, że są problemy ale robią je zazwyczaj ludzie innym ludziom bo ze strony władzy żadne problemy nie występują i forteca mimo felernych struktur i słabych podstaw w oczach populacji funkcjonuje bardzo dobrze. Ale przecież jak wiadomo nie może być za pięknie więc czasami problemy wymyślane są specjalnie. Pewnie ktoś pomyśli po kiego grzyba robić sztuczne problemy. Rozwiązanie jest bardzo proste. Wszystko pięknie się układa i stoi na najwyższym poziomie. Nagle krach coś zaczyna się pierdzielić. Tego samego dnia gazety o tym piszą, ludzie zaczynają rozmawiać o problemie, popadają w strach o swoją przyszłość, rodzi się niepokój i zamieszanie. I w tym miejscu wchodzi kochana władza i zaczyna swoją gadkę. Opowiada o zaistniałym problemie, podaje jego przyczyny i ewentualne skutki i na koniec oczywiście bohatersko zapewnia ludzi, że dzięki ich wykwalifikowanym działaniom udało się ten problem pożegnać raz na zawsze. Ludzie wiwatują, nie mogą się posiadać ze szczęścia, szczęśliwe zakończenie czegoś co mogło być katastrofą. Dziękujemy władzo! I co? Gówno. Problem był wyssany z dupy, nie istniał. Tak naprawdę istnieje masa innych problemów, które są prawdziwe ale władza nie ma pojęcia jak im zaradzić i nigdy tego pojęcia nie zdobędzie. Mają to w dupie, są przecież mistrzami fałszerstwa. Od dzieciństwa nieświadomie zalepiają nam ustna na mówienie prawdy i wpajają swoje fałszywe prawdy. Nie mamy szans na poprawę rzeczywistości. Musimy żyć w tej pieprzonej prawie idealności.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

#29 List

"Dzieje nie są policzalne..."



Dziś znaleziono w fortecy niewiarygodną rzecz. List napisany przez budowniczych do przyszłych mieszkańców fortecy. Jest to niezwykle mistyczne wydarzenie. Nie wiadomo kiedy list został napisany ale jego treść prawdopodobnie wymaga głębszej analIzy.

Dobry!
To my budowniczy piszemy teraz ten list do was mieszkańcy. Cały czas budujemy i mamy teraz chwilę przerwy aby przemyśleć przyszłą strategię rozwoju. Do tej pory ustaliliśmy, że fortecy niegdy nie zostawimy. Poprzez zażycie specjalnych mikstur po naszej śmierci zostaniemy waszymi opiekunami. Nie pozwolimy by działa wam się jakaś większa krzywda. Jeśli teraz to czytacie to znaczy, że znaleźliście ten list gdzieś w naszej budowli. Gratulujemy wam zatem tego znaleziska bo akurat w tym nie mieliśmy zamiaru wam pomagać. Pewnie tyle lat nieświadomie mijaliście naszą kryjówkę wiedzieliśmy, że czasami już pewnie nie damy rady wytrzymać i damy się ponieść emocją krzycząc "No panie weź, że podnieś tą cegłę!" no ale nie chcemy pomagać to nie pomożemy. Fajnie, że jeśli czytasz to znaczy, że list przetrwał bo nie byliśmy pewni czy się tak uda, czy będzie dobrze chroniony. Jednak mieliśmy dobrą myśl i całe szczęście bo jak byśmy myśleli źle to forteca by pewnie już nie stała. Gorzej jak nie stoi. Choć tak szczerze mówiąc wiele decyzji to zwykły przypadek. Budujemy nie wiedząc dokładnie po co. Po protu czasami były jakieś pomysły to stwierdzaliśmy, że najwyżej potem ktoś tam znajdzie do tego zastosowanie. Mamy nadzieje, że już znaleźliście. Ale może teraz już przejdziemy do sedna. Bo generalnie dziś wpadło nam przez mur do fortecy kilka kamieni. Na jednym jest liczba 2015 a na dwóch pozostałych litery W i C. Fajnie by było jak byście zdążyli to przeczytać do roku 2015 bo tak tu z chłopakami gadamy, że tu może chodzić o właśnie ten rok. Nie wiem co się może wydarzyć, nie wiemy co mogą oznaczać te litery. No ale jeśli to czytacie to się przygotujcie. Pamiętajcie, że jeśli wszystko poszło zgodnie z planem to was chronimy!

Pozdrawiamy
Budowniczy

P.S. Jak by co to ten pomnik na rynku to pomysł Ryśka, to nie jest tak naprawdę nikt ważny. On tylko chciał sobie coś wyrzeźbić. Więc jak czcicie ten pomnik czy coś to tego nie róbcie! Mówiliśmy mu, że to głupie. Sory.

niedziela, 19 kwietnia 2015

#28 Wzrok

"Patrz w przyszłość wypatrując szczęścia..."



Witam, nazywam się Antoni jestem piekarzem. Piszę tutaj, żeby podzielić się z wami moją pasją. Z natury przeraża ona ludzi, więc jeśli jesteś mieszkańcem fortecy a chcesz spać spokojnie to zakończ czytanie w tym miejscu. No dobrze, pewnie pożegnaliśmy już niektóre osoby z tego powodu chciałbym najpierw pogratulować ci niezwyklej odwagi i jednocześnie przestrzec, że czasami ciekawość jest krokiem do piekła. Moją historię zacznę więc w ten sposób. Od kiedy pamiętam zawsze uwielbiałem patrzeć, po prostu obserwować wszystko ale w szczególności zachowania ludzi. Od zawsze nie mogłem przeżyć jednego dnia nie zastygając w miejscu i nie wpatrując się w inną osobę. Poznawałem w ten sposób świat. Uczyłem się zachowań. Nidy jednak nie miałem okazji wykorzystać zdobywanej wiedzy w praktyce, ponieważ przez cały czas potrzebowałem pochłaniać niezliczone ilości nowej. Nie miałem przyjaciół ale dokładnie widziałem co robią przyjaciele. Nie miałem z kim rozmawiać ale doskonale widziałem jak się rozmawia. Potrafiłem się witać na tysiące sposobów ale nie miałem się z kim witać. Znałem każde uczucie ale nie potrafiłem przeżywać własnych. Wiedziałem wszystko o problemach ale nie miałem własnych. I tak w nieskończoność wszystko było tylko teorią poznaną na obserwowaniu praktyki innych ludzi. I to wszystko choć było moją pasją stało się w końcu nie wystarczające. Odkryłem jedną dziedzinę życia. Jedną jedyną, którą przeżywam sam ale jednocześnie jedyną, o której nic nie wiem. Chodzi mi tu o spanie. Przez całe życie spałem gdy inni spali to była jedyna czynność, której czułem potrzebę odbywania. Postanowiłem więc zacząć oglądać ludzi podczas spania. Zacząłem odsypiać noce w dzień. Specjalnie dobierałem godziny, w których najrzadziej zdarzało mi się obserwować nowe zdarzenia. Ludzie podczas spania okazali się być bardzo fascynujący. Kobiety nagle wydały mi się jeszcze piękniejsze. Śpiąc ludzie są prawdziwi. Nie kontrolują swoich odruchów, nie panują nad sobą. Nie mogą nikogo udawać. To jest właśnie najpiękniejsze. Teraz wiem o ludziach wszystko. Wiem rzeczy, których nie wie nikt inny. Jestem obserwatorem i takim pozostanę. Zobaczę wszystkich podczas spania. Nikt mnie nie zaskoczy, zdobędę wiedzę absolutną. Nigdy jej nie wykorzystam ale umrę w poczuciu spełnienia.

sobota, 18 kwietnia 2015

#27 Zapora

"Blokuj szybciej bo przejdzie..."




Od niepamiętnych czasów ludzie w fortecy nie znosili obcych. Wrota były szczelnie zamknięte, strażnicy pilnowali aby nikt niepożądany nie dostał się do środka. Blokowanie wejścia stało się więc czymś w rodzaju tradycji tudzież obrzędu. Każde z czterech wejść jest swojego rodzaju fosą. Przed pierwszymi drzwiami stoją strażnicy przeprowadzający wstępną kontrolę. Wpuszczają znajomych forteczan i ludzi wyglądających po prostu porządnie. Po przejściu tych wrót przechodzi się do pomieszczenia, w którym kontrola jest dokładniejsza. Mieszkańcy muszą okazać swoją legitymację fortecznika a obcy zostają dokładnie sprawdzeni i wyselekcjonowani tak by w fortecy nie było nie bezpiecznie i nie spadł poziom jakości dobrobytu mieszkańców. Oczywiście w praktyce system ten jest felerny i właściwie to przed niczym nie chroni bo nie ma żadnego testu czy legitymacja jest prawdziwa co znaczy, że może ją sobie napisać każdy i wejść do fortecy jako mieszkaniec wnosząc tam co tylko chce. Bez legitymacji jest trudniej ale wystarczy wyglądać schludnie. System ten działa więc tylko na niechciane jelenie, które z racji swojej kopytności nie są wstanie wypisać sobie fałszywej legitymacji i po prostu ciężko się takiemu jeleniowi zakamuflować z tym jego porożem. Raz jeden wlazł ale to był dobry jeleń, robił świetne dowcipy. Szedł pochód pogrzebowy a jeleń podchodzi i mówi "hola hola! Gdzie się państwo tak spieszą? Proszę się rozejść, to się nie uda." I wszyscy beka normalnie jeleń sobie robił jaja z pogrzebu. Ale najlepiej było jak wszedł do sklepu co tam śrubki i takie inne pierdółki sprzedają i mówi "Poproszę gwoździa" sprzedawca mu dał a on wyszedł. I nagle gościu włącza syrenę alarmową zlatują się straże i się robi niezły raban, ścigają jelenia, zatrzymują, walą nim o glebę a jeleń "Phrrrr" no to ci nie wiedzą co się dzieje jak on chciał kupić gwoździa jak nie umie ludzkiej mowy. Jeleń dalej grał, że nie umie i oskarżyli tego sklepikarza, że jest jeleniosceptykiem i specjalnie mu podrzucił gwoździa żeby go wrobić w kradzież i sprawić mu kłopoty. No miał jeleń mistrza. To by w ogóle długo opowiadać co on tam odwalał. Nawet dzieci straszył po nocach, że niby poroże na ścianie u ich dziadków oto jego i on się teraz mści za to, i że zje albo pogryzie. Dzieci płakały w całym mieście a jeleń bekę miał.

piątek, 17 kwietnia 2015

#26 Radość

"Bezlitośnie kołysząc się na wietrze..."



Dzisiaj będzie zagadkowo,
śmiem powiedzieć rozrywkowo,
będzie można się zabawić,
płynnym szczęściem się udławić.
szczypać siostry po łyduniach,
patrzeć jak oddają w bólach,
słuchać głośniej fortecówki,
udać się tam do placówki,
tańczyć, skakać bumelować,
ale to będzie to przygoda!

Miejsce: Dyskoteka "Moc Orzeźwienia" 
Bawią się: Papuga, Kasandra, Marzena, Framuga i Pogwizd
Gra: DJ Parobek 
Utwór: Jesienne Hity Panny L
Taniec: Styl Wolny głównie Na Zawadiaka i Pustynny 
Światła: Kolorowe, przewaga zielonego, są strobole 
Bufet: Tylko krakersy posypane budowlanymi przyprawami i klasyczne trunki od miejscowych bimbrowników 
Parkiet: chuja tam, zwykły gumolit
Dodatkowe atrakcje: Świetne dowcipy znakomitego kawalarza Anuszema w toalecie 
Wybrane cytaty:
"Jeeee jest super co nie Pogwizd!"
"Trochę stypa!"
"Ja idę do łazienki!"
"Mam pęcherz!"
"A się pobujam!"
"Wolność i swoboda!"
"Co!?"
"Siema!"
"Generalnie wolę w domu!"
"Hahahahaha"
"Leć jak musisz!"
"Ejj ja już nie mogę!"
"Pa na mnie!"
"Dancing queeeeen!"
"Forteca pany!"
"Skacz!"
"No weź nie tu! Potem ktoś tu się przewróci!"
"Gdzie Marzena!?"
"Szacuneczek!"
"Hej! Hej! Hej sokoły!"
"Udawaj, że boli to przepuszczą!"
"Jak by co mnie tu nie było!"
"Kierowniku może coś specjalnie dla mnie!?"
"Kto!?"
"To bardzo ważne!"
"Ktoś tu umarł!"
----------------------------
Miejsce: Zakrystia 
Bawią się: Ksiądz Dawid, Wojtuś i Przemek
Gra: Radio Ma Ryja
Utwór: Stacja III
Taniec: OCENZUROWANO W EUROPIE 
Światła: Świece 
Bufet: OCENZUROWANO W EUROPIE 
Parkiet: Goła posadzka 
Dodatkowe atrakcje: OCENZUROWANO W EUROPIE
Wybrane cytaty:
"Niech będzie pochwalony"
"Na wieki wieków chłopcy, na wieki wieków"
"Czemu musimy zostać proszę księdza?"
OCENZUROWANO W EUROPIE
"I pamiętajcie chłopcy to nie moja wina!"

czwartek, 16 kwietnia 2015

#25 Zachód

"Wysokość zależy od długości wspinaczki zakrytych myśli..."



- Macieju, jesteśmy małżeństwem już 25 lat, prawda?
- No
- I czemu nigdy nie oglądaliśmy zachodów słońca razem?
- Grażyna, ty coś ten?
- Nie Macieju, po prostu nie zapewniasz mi romantycznych doznań.
- Ale ty nie lubisz zachodów słońca.
- Co? Przecież ja uwielbiam zachody słońca.
- Nie wiedziałem tego.
- No widzisz. 25 lat a ty nic o mnie nie wiesz.
- Tak? To kiedy mam urodziny?
- Grażyna, mojej wiedzy o tobie nie wyrażą cyferki.
- Bo nie wiesz.
- To nie jest tak. Ja wiem o tonie znacznie ciekawsze rzeczy.
- Kogo ty próbujesz oszukać? Nie wiesz nic.
- Wiem. Masz rude włosy.
- Nie kompromituj się i nie małpuj mi tu. Naturalnego kolory pewnie nie znasz, co?
- To ty farbujesz?
- Maciej, nawet mnie nie denerwuj. Jakie miałam włosy gdy mnie poznałeś? Pomyśl.
- Ja cię znam z rudych.
- Bo ty mnie nie znasz.
- Coś ty się dziś przyczepiła?
- Po prostu już tego nie wytrzymuje. My nawet ze sobą nie rozmawiamy.
- No jak to nie, co ty opowiadasz?
- Pytanie "Co na obiad Grażyna?" to jeszcze nie jest rozmowa.
- Ale to mnie akurat interesuje.
- Wiesz co nie chce mi się z tobą gadać.
- Ale jak to, Grażynka. No weź ochłoń.
- A weź się wal!
- No ale jak to? To już wszystko, koniec?
- Tak, nie mam czasu na gadki szmatki!
- Może obejrzymy sobie zachodzik przez okienko?
- Proszę cię. Skończ tą bezsensowną gadkę.
- Wiesz co, ja cię nie rozumiem.
- Bo ty mnie nawet nie znasz!
- Nie krzycz Grażynka.
- Wyjdź z domu!
- Ale...
- Nie ma ale, wróć jak zmądrzejesz!
- Dobrze, kupić ci coś w mieście?
- Woooon!
- Jeny no już idę przecież. Papa Grażynko!

środa, 15 kwietnia 2015

#24 Moc

"Napełniony paliwem pojedziesz i stanie się coś..."



Hahahahahahaha ale jestem pierdolnięty! Mogę biec i mnie nie zatrzymasz! Ściągnę koszulkę, a co tam! Gońcie mnie wolne szczwane bestie! Co to w ogóle ma być wielkie fioletowe latające słonie!? Dogonię to i sprawdzę! Piąty bieeeeeeeeeeeg! Oh yeah! Jak ja lubię biegać! Oh baby baby! Who let the dogs out!? Who, who who, who!? Rany przecież psy mnie gonią! Super! Wreszcie jest po co biec! O stoisko ze szpinakiem! Biegniemy! Jestem szybki! A nie to drzewo przewrócone! Nie ma czasu na smutki! Włączę muzykę! O nieee, przecież nie mam ze sobą grajofonu! Hmmm czy ja widzę dom? Biegnę za szybko nie mogę tego dostrzec! Haa myśleliście, że zwolnię, co!? Nie ma mowy! Nie dorwiecie mnie! Ku chwale kapibarów! Znajdźmy jakąś alpakę! I kapibarę! No dobra już nie krzycz znajdziemy też osła! Nie ty mendo wyłaź z mojej głowy! Nie dam przerobić osła, którego znajdę i pokocham na kiełbasę! Czy ty ocipiałeś!? Wypad z mojej głowy powiedziałem! Nie! Tak! Hahahaha! Oż ty pierunie! Bo pieprznę głową w drzewo! O zrób se to, co mnie to interesuje! Wypędzę cię leszczu! O! Kapibara! Choć tu kochana kapibaro, kocham cię! Kocham cię kapibaro! Ale nie mogę się zatrzymać! Będę tęsknił! Nie płacz za mną! To nie twoja wina! Ale nie licz, że wrócę! Och jakie to wzruszające zakochałeś się w zwierzęciu! Nic ci do tego, masz robić wyjazd! Zapomnij! Bo walnę! Wal! Nie proś dwa razy! Prędkość prędkość prędkość! Jak się rozbić to o dąb! Dębie! O jest! Iiiiiiii trach! Piiiiiiiip
- Panie Ignacy! Panie Ignacy!
- Yyy co jest gdzie ja jestem?
- W lecznicy.
- Co jest kurde?
- Rozbił pan głowę o drzewo?
- Ale czy on sobie poszedł?
- O kim pan mówi?
- O tej gangrenie w mojej głowie!
- Proszę się przespać i wszystko będzie dobrze.
- Nic nie wiesz o życiu!
- Spokojnie bo pana uśpię!
- Już, już śpię!



wtorek, 14 kwietnia 2015

#23 Wieczność

"Podołaj zaginając czas na twoją korzyść..."



Dzisiejszy dzień w Fortecy zaczął się bardzo miło. Rano obudziło mnie piękne słońce wpadające do mojej chaty przez okno, którego nie zasłaniam na noc gdyż bardzo lubię podziwiać gwiazdy przed snem słuchając pięknej relaksacyjnej muzyki ludowej z mojej wspaniałej pozytywki wykonanej dla mnie ręcznie przez mojego zmarłego na wojnie wuja. Wstałem niezwykle wypoczęty i zjadłem pyszne śniadanie. Moje ulubione danie to jedno jajko na miękko i jedno na twardo. Po tak wspaniałym posiłku byłem pełen energii więc postanowiłem, że ten piękny dzień wykorzystam na wystruganie nowej ławki do mojego ogródka. Już dawno miałem się za to zabrać ale jakoś nie miałem ochoty. Gdy już myślałem, że praktycznie wykorzystam ten cudowny dzień nagle ktoś zapukał do drzwi. Podszedłem, otworzyłem i dostrzegłem stojącego przed nimi Bambulosa - mojego starego przyjaciela.
-O! Bambulos. Co ty tu robisz? Miło cię widzieć po tylu latach.
-Mi również. Jestem właśnie w trakcie wędrówki do komnaty wieczności.
-Komnaty wieczności? Czemu musisz tam iść, to strasznie niebezpieczne?
-Wiem, ale to bardzo ważna misja. Nie mogę iść jednak sam, potrzebuję ludzi. Czy jesteś w stanie mi pomóc?
-Oczywiście, że pomogę. Pójdziemy jeszcze po Waldka. Mieszka nie daleko i przyda nam się.
-Dziękuję bardzo.
-Nie ma sprawy. Chodźmy.
-To dom Waldka. Pogadam z nim.
-Dobrze, poczekam.
Naprawdę mi się tu dziś podoba. To pewnie nasila się przez to, że być może to ostatnie piękne miejsce jakie widzę. Komnata wieczności jest bardzo niebezpiecznym miejscem. Nie chcę okazać tego na zewnątrz, ale w środku czuję ogromy niepokój. W porównaniu do mocy wieczności jesteśmy bezsilni. Muszę jednak być dzielny i zrobić to dla mojego ojca.
-Już jesteśmy. Waldziu zgodził się iść z nami.
-Dziękuję wam bardzo.
-Czy możesz teraz opowiedzieć w jakim celu musisz tam iść?
-Muszę uratować mojego ojca. Został on pochłonięty przez wieczność. Czas przestał dla niego płynąć. Słyszałem, że ludzie zatrzymani w czasie zachowują świadomość, ale nie mogą wykonywać ruchów.
-To prawda. Musimy go wyciągnąć jak najszybciej.
-Czy ktoś z was już to robił. Ja nigdy tam nie byłem.
-Ja też nie. Słyszałem tylko, że to straszne miejsce z opowieści. A ty Waldku?
-Tak. Wiem co należy robić sam kiedyś wyciągałem mojego ojca. Poradzimy sobie.
-Mam nadzieje. Tak strasznie by mi go brakowało.
-Nie martw się. Wrócimy żywi z twoim ojcem.
Po przejściu wielu kilometrów. Pokonując góry i lasy. Dotarliśmy na miejsce. Komnata wieczności już z zewnątrz wyglądała strasznie. Serce podeszło mi do gardła. Byłem przerażony. Jedyne co przychodziło mi do głowy to to, że na pewno nie wyjdziemy żywi. Nie chciałem tam umrzeć i zostawić wszystkiego. Nigdy nie przeżyć już żadnej nocy, nie poczuć bólu i nie zaznać szczęścia. Świat jest ciemny i zimny ale nie chciałem go zostawiać. Smutek zatopił się głęboko w mojej krwi. Myślałem o tych, których kochałem. Modliłem się, żeby mnie nie opłakiwali, przecież to nie była by ich wina. Napisałem już nawet krótki pożegnalny list: "Odszedłem. Proszę nie idźcie za mną. Gdy mnie nie będzie wszystko będzie w porządku. Nie mam już więcej tchu. Dusza opuściła moje serce." Na szczęście moje czarne myśli okazały się błędne. Wszystko poszło nam bardzo sprawnie. Doświadczenie Waldka sprawiło, że dokładnie widzieliśmy jak mamy postępować. Po pokonaniu ogromnej ilości strażników udało nam się dojść do bańki wieczności i wyciągnąć z niej ojca Bambulosa. W pogodnych nastrojach wszyscy wróciliśmy i urządziliśmy przyjęcie. Sam nikt z nas nie dał by rady. Razem jednak udało nam się to osiągnąć.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

#22 Słowa

"Istnienie niech będzie słowem po wieki..."



Witam, z tej strony redaktor budowniczej gazety "Opiekun" Antoni Pronobi. Dziś udamy się z wizytą do domu masowego mordercy Bela Zebuba. Sprawdzimy jak mieszka taki zły człowiek i spróbujemy powiedzieć mu dobre słowo. 
...
Jesteśmy pod jego domem. Z zewnątrz nie prezentuje się źle. Nie licząc małej stróżki krwi prowadzącej do drzwi sutereny jest bardzo schludnie. Dwie kondygnacje, widać, że niedawno malowane, trawniczek przystrzyżony kosą, zamieciony chodniczek. Bardzo dobrze. Nie spodziewałem się. Szkoda, że okiennice są pozamykane na gwoździe a płot do drut kolczasty.
Raz kozie śmierć. Zapukajmy!
Puk Puk PukPukPuk PukPukPukPuk Puk Puk. hehe klasyk.
- Kogo tam niesie!?
- Redaktor Opiekuna - Antoni!
- Raus mi stąd mendo!
- Nie! Chcemy przeprowadzić z panem wywiad!
- O cholera! Nie ściemniasz?
- Nieeee. Jestem poważnym redaktorem.
- Hmmmm No nie wiem. Nie postawicie mnie w złym świetle?
- Jesteśmy obiektywni. Ale czy pańską opinię da się bardziej zszargać?
- A w mordę to ty nie chcesz!?
- Spokojnie! Po prostu nic nie przekabacimy.
- No już niech będzie udzielę ci tego wywiadu. Przyda się rozgłos.
- Świetnie, czy otworzysz drzwi?
- Co się głupio pytasz, lubisz noże!?
- Oczywiście, głupi ja. Przepraszam bardzo!
- Strzel se w pysk za kare!
- Tak jest! Plask
- Mocniej łajzo bo Ci poprawię!
- Tak, tak. Przepraszam. mhm PLAAASK
- Lepiej, ale uważaj sobie bo to pryszcz przy tym co mogę ci zrobić kosą!
- Dobrze poprawię się.
- Lepiej dla ciebie. Właź!
- Dobrze, tak dobrze oczywiście.
Wnętrze domu jest ciemne. Czuć fetor rozkładających się JEBS! (redaktor dostał w łeb ostro)
- Co ty robisz!? Na cholerę opowiadasz o moim domu, życie ci nie miłe!?
- Przepraszam ale to część wywiadu, opowiedzieć jak pan mieszka.
- A mnie to gówno interesuje! To moja prywatność!
- Tak oczywiście, przepraszam. Czy możemy przejść do zadawania pytań?
- Ta. Ale streszczaj się! Naostrzę sobie kosę.
- Oczywiście, proszę sobie ostrzyć.
- Pytaj, bo zdążę ją jeszcze stępić!
- Dobrze

- Kiedy zabił pan pierwszy raz?
- 5 lat miałem.
- Kto to był i jak pan to zrobił?
- To był jakiś stary dziad. Pierw kamieniem po łbie, potem dobicie toporkiem.
- Jaki był powód?
- Obrona własna. Mówił, że mam uważać żebym się nie przewrócił.
- Ale...
- Nie ma żadnych ale nie mogłem ryzykować.
- Ile osób zabiłeś w sumie?
- Z szacunkiem frajerze!
- Przepraszam bardzo. Ile osób zabił pan w sumie?
- Nie wiem nawet. Ale to grubo będzie. Dla sportu ścinam jakiegoś typa co niedziela. A tak w dzień powszedni to jak mi ktoś podpadnie.
- Ojej. Czy zamierza się pan zmienić?
- Gówno Ci do tego! Won stąd, koniec wywiadu!
- Ale mam jeszcze pytania.
- Naostrzyłem kosę!
- Tak oczywiście już sobie idziemy. Miłego dnia.
Niestety nie zdołałem dokończyć wywiadu zostałem wyproszony JEBS!
- Won powiedziałem!
Dla Opiekuna Antoni Pronobi

niedziela, 12 kwietnia 2015

#21 Pociecha

"Chyba musimy o czymś porozmawiać Mariusz..."



Może ktoś mi dziś pomorze,
Może się jak łań rozłożę,
Może będą z tego młode,
Budowniczy da mi wodę.

Bardzo chciała bym posiąść dziecko. Przytulić sobie własną latorośl, nakarmić młode mą piersią i oprzątać po nim gdy mu się zdarzy. Tak chciała bym żeby to marzenie się spełniło. Duchowne przeżycie macierzyństwa wychowując potomstwo jak budowniczy przykazali. Ten wspaniały moment gdy podopieczny się uśmiechnie, ten zabawny moment gdy malutki zabączy swoją tycią pupunią, ten wzruszający moment gdy dziecina powie mama, ten pełen przejęcia i zatroskania moment kiedy ta niewinna istotka zapłacze, ten wspaniały moment gdy nakarmisz pociechę i zobaczysz jak robi się syty, ta chwila wytchnienia gdy rozbrykany łobuz w końcu zaśnie. Można by tak wymieniać w nieskończoność te wspaniałe benefity płynące z posiadania małego dziecka. To jest super. Jest jeszcze aspekt radości budowniczych, którzy uwielbiają patrzeć jak lud, który kiedyś stworzyli wspaniale się rozrasta i funkcjonuje w zdrowiu i szczęściu dzięki ich opiece nad rodzinami. Nie wiem tylko jak mam przekonać Maurycego. Ten szajbus znajdzie sobie każdy nawet bzdurny powód żeby zrobić jakąś bezsensowną awanturę. Aż strach się do niego odezwać. O jedno złe słowo będzie kłótnia na pół godziny. To jest kretyn. Najchętniej bym go zostawiła ale to nie po zbudowanej myśli. Nie chce działać jak źli ludzie. Ale no ja bardzo proszę no to się nie mieści w głowie. On nie potrafi zrozumieć takich podstawowych spraw jak posiadanie dzieci. Każdy normalny mieszkaniec fortecy rodzi się z poczuciem potrzeby powiększania populacji i zagwarantowania jej przetrwania poprzez tworzenie kolejnych pokoleń forteczan. Nie no wspaniale jest mieć dzieci. Hej ale co tak śmierdzi? Wąch, wąch wąch. Toć to coś się pali chyba. O matko nie, zostawiłam otwarte klapy od platy! O nie! O nie! Cała kuchnia się pali! Gdzie jest woda? Wody! Aha no tak w łazience! Wiadro potrzebuje i lecę tym śledziem. Szybko szybko! Dobra no to chlust! Ojj nadal się pali jeszcze! Znowu woda w wiadro i chlust! No nie no jeszcze raz, przecież ta kuchnia jest już do niczego! Chlust! Chlust! No wreszcie. No wszystko spalone, przecież Maurycy mnie zabije. Spalone marzenia o dziecku. Idę płakać!

sobota, 11 kwietnia 2015

#20 Bezsilność

"Nie podołasz niepodołanemu w świecie niepodołalności..."



Jeśli nie masz wystarczająco dużo odwagi to nigdy nie osiągniesz swojego celu. Jeśli jesteś jak ten liść na przysłowiowym wietrze i dając sobą miotać spadasz jak ten kamień na przysłowiowe dno to nigdy do nie dojdziesz do końca twojej drogi szczęśliwy. Łatwo jest powiedzieć żeby iść prosto, nie oglądać się za siebie i na zwracać swojej uwagi na innych. Trudniej jest to jednak wykonać. Świat jest działa tak, że nie dasz sobie w nim rady sam a inny wiedząc to wykorzystają tą słabość byś nigdy nie sięgnął twoich marzeń. Sukces jest tylko pozornym obrazem przegranych. Gdy wydaje ci się, że osiągasz to co chcesz to zawsze znajdziesz coś czego nie osiągasz mimo, że zależy ci jak temu przysłowiowemu psu na chapnięciu świątecznej szynki. To jednak utrzymuje istnienie świata. Ludzie, którzy do czegoś dążą są kołem napędowym życia. Nigdy nie dotkną nieba, a jeśli im się to uda to i tak spadną na ziemię tylko, że z większej wysokości. Ciągłe latanie i mijanie celu sprawia ból, którego wielu już nie wytrzymało. Wąska ścieżka nie zawsze prowadzi do lasu tak samo jak szeroka droga nie zawsze prowadzi do miasta. Bardzo łatwo wybrać złą drogę i dotrzeć jedynie do pułapki losu, z której bardzo ciężko się wydostać. Drogi są strasznie niesprawiedliwe. Zwodzą złych ludzi w dobre miejsca i dobrych ludzi w złe miejsca. Nie da się z tym nic zrobić. Jeśli wydaje ci się, że widzisz dla siebie miejsce to pomimo chęci nie uda ci się do niego dotrzeć. Najprawdopodobniej zwrotnica przestawi się niekorzystnie i potoczysz się do fałszywej iluzji marzenia, w którym nie odnajdziesz szczęścia. Będziesz próbować walczyć ale na marne aż w końcu się poddasz. To jak z akcjami proszącymi o nie znęcanie się nad zwierzętami. Pokażą one torturowane zwierzęta, doprowadzą do płaczu ludzi, który je kochają ale tym chujom, którzy się nad nimi znęcają pokażą jedynie to co bardzo lubią oglądać i zachęcą do skopania kolejnego bezbronnego pieska. Jeśli w tym świecie, w którym nic nie ma sensu znajdziesz choć jedną sensowną rzecz, to jest to zdecydowanie mała wygrana bitwa. Wojna jest jednak nie do wygrania.

piątek, 10 kwietnia 2015

#19 Przykrywka

"Pod przykrywką z wyciętym kodem w danych..."



Wreszcie zdobyłem tą paczkę. Tak strasznie długo zdawało mi się na nią czekać. Mam tylko nadzieję, że Edi nie będzie drążył tego tematu. Nikt nie wtajemniczony nie może dowiedzieć się co jest w paczce. Oby kupił ten bajer o badaczach i dał mi spokój. Otwórzmy to i sprawdźmy co tu mamy. 
...
...
O wspaniale same najlepsze mikstury! Mikstura zaświatu, poranka, jednomyślności, ooo i nawet mikstura posługi pańskiej. Ludzie zrobią wszystko by je mieć. Przebiorę się i pójdę z nimi do Fernando. Muszę założyć przebranie, nikt nie może poznać kim jestem, przy takich akcjach potrzebna jest druga tożsamość. Pójdę to szafy. Maska jest płaszcz jest można ruszać.
Dobrze, że jest ciemno. Ludzie nie lubią wychodzić w ciemności więc jak dobrze pójdzie to na nikogo się nie napatoczę. Do Fernando jest tylko kawałeczek. Muszę wejść od tyłu żeby nie pokazywać się potencjalnym gościom jego jadłodajni. Tup tup i do celu. Tup tup stawiam krok. Tup tup oh yeah. Tup tup stópkami angażując kolana w ruch. Jest i jadłodajnia. Zakradnę się i będę mówił szeptem.
- Fernando, Fernando.
- Ola Bomi, jajecznicę?
- Tak poproszę, jesteś bardzo miły.
- To będzie tak. 
Wrzucasz jaja tu i trzepiesz je jak dziecko, 
Dajesz ostro w palnik aż zetną się na ciepło,
Potem tu przyprawisz by smak budowniczy dać, 
I podajesz zgłodniałemu by od serca poczuł smak!
- Hahaha świetnie, dziękuję bardzo.
- Sprawdź czy smaczna.
- Mmmm wyśmienita.
- Dobra to przejdźmy do sedna. Masz pakę, tak?
- Oczywiście, same najlepsze mikski.
- Otwórz ją, chcę to widzieć.
- Przygotuj się.
- Dawaj, dawaj.
- No pa. Ta daaa.
- Uuuu taaaa! Takiej paki dawno nie widziałem, już widzę tą grubą mamonę. 
- Ta jest będziemy pływać w morzu potrzeb! To znaczy pieniędzy!
- Dokładnie tak.
- Trzeba się zająć dystrybucją.
- Ja biorę połowę i daję pod ladę, resztą zajmij się ty.
- Ok. Rozprowadzę moją część po ulicach.
- Tylko nie daj się złapać bo cały biznes jebnie.
- Nie ma strachu jestem mistrzem w te klocki.
- Powodzenia. Wracaj tu jak wszystko opchniesz i dzielimy się zyskami.
- Ta, jak by zbrakło mi towaru to przyjdę po coś od ciebie.
- O ile nie opchnę tego szybciej, coś czuje, że pójdzie jak świeże przyprawy.
- Załóżmy się, kto opchnie pierwszy zgarnia 10% żetonów więcej.
- Stoi.
- No to powodzenia. Do zobaczenia.
- Ta jest. Dawaj dawaj!

czwartek, 9 kwietnia 2015

#18 Łódź

"Na jeziorze wielka burza... i wszyscy..."



Biegnę przez fortecę jak głupi. Jak mawiał mój wuj pędzę na łeb na szyję. Dobiegam na miejsce.
- Edi chodź szybko! Przypłynęła łódź!
- Idę.
- Łódź przypłynęła.
- Nie wiem o co chodzi B, czy mógłbyś jaśniej?
- Mhm
- No to dawaj!
- Chwila, przecież widzisz, że jestem zdyszany.
- No tak widzę.
- No to nie naciskaj.
- Daję Ci czas bądź spokojny.

środa, 8 kwietnia 2015

#17 Nadzieja

"Po nadziei przychodzi rozpacz, potem już tylko szczęście..."



Będę prawie szczera. Długo chodziłam zbłąkana po zaginionych lasach i polach pełnych tej pieprzonej zaklętej niepewności. Dawałam sobie jakoś radę ale drugiego dnia mojej wędrówki doszło do mnie, że to już traci sens. Wtedy zaczęłam myśleć yyyy cofnij pierw w sumie zjadłam upolowanego jelenia byłam tak głodna, że zjadła bym konia z kopytami a jelenie też są duże, kopyta zostawiłam nie chciałam się objadać.

wtorek, 7 kwietnia 2015

#16 Fernando

"Tylko spróbuj gardzić posiłkiem..."



Witam, nazywam się Fernando jestem szefem kuchni w jadłodajni Forteczny Grunt. Od dziecka uwielbiałem gotować było to moją największą pasją. W jedzeniu widziałem całe moje życie. Gotowałem dla siebie i dla tych, których kochałem. Dla tych co ich nienawidziłem też ale o tym oficjalnie nic nie wiadomo i przestańcie do cholery pytać mnie o jakieś ciała.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

#15 Względność

"Amnezja czy zapomnienie..."



Życie by umrzeć ofiarą,
w poczuciu, że było karą.
Czekając na śmierć w pokoju,
czuć ucisk na otwartym polu.
Żyć w strachu przed samym sobą,
uciekać przed czystą wodą.
Tonąć w ciemności świetlistej,
rażącej twe oczy już mgliste.
Drżeć z niepewności,
dostawać duszności,
w napadach paniki,
nakłaniać do złości.
Stawać się bystrą ofiarą umysłu,
chodząc do przodu, nie widząc tyłu.
W głębi czując pustkę płakać w samotności,
odliczając do nieznanej płaszczyzny skończoności.

Piękny wiersz poety przenika prawdziwością. Od dłuższego już czasu myślę o śmierci. Nie chce ona nadejść naturalnie. Rozmyślam nad sposobami jak pomóc śmierci w pracy. Widać jest za bardzo zajęta by zająć się mną, osobą która naprawdę jej potrzebuje. Życie w fortecy staje się coraz trudniejsze i brutalniejsze. Od kiedy słońce zaczęło świecić piękniej ludzie stali się mniej empatyczni. Nie jest ty ponuro ale przy tak pięknym nasłonecznieniu ludzie mają złudzenia bezproblemowości i stali się ślepi na problemy innych. Do szczęścia wystarczy im słońce. Są jednak ludzie, którzy nie mogą się nim cieszyć w obliczu wielu trudnych sytuacji w ich życiu. Kiedyś w fortecy ludzie pomagali sobie w problemach teraz o pomocy można zapomnieć. Ja nie potrzebuję pomocy, ale patrzenie na cierpienie innych staje się moim cierpieniem. Sam jednak nic nie poradzę. Nie chce już na to dłużej patrzeć. Myślałem nad tym długo i podjąłem decyzję....

niedziela, 5 kwietnia 2015

#14 Dobranoc

"Śpij spokojnie, budowniczy czuwa..."



W fortecy każda noc jest jak najgorszy koszmar. Każdy nienawidzi tu księżyca. Zabiera nam on słońce! Nasze ukochane słońce. Ciemność przeraża wszystkich. Ludzie dziwaczeją gdy zapada zmrok. Nasze uwielbienie dla słońca nie pozwala nam zasnąć spokojnie, każdej nocy każdy czuje obawę, że słońce umarło, że już nigdy dla nas nie zaświeci.

sobota, 4 kwietnia 2015

#13 Składniki

"Odpowiedniość może być chlubą..."



Bardzo lubię przechadzać się nad strumieniem. Ten spokój ta cisza, to słońce odbijające się od wody. Brak uczucia pragnienia no bo można uzupełniać sobie braki wody bezpośrednio z krystaliczne czystej wody ze strumienia.Ten strumyk nie jest taki bez znaczenia dla życia wszystkich w fortecy.

piątek, 3 kwietnia 2015

#12 Harce

"Zmienność przyszłości kamuflażem przeszłości..." 



Chciałbym przyjrzeć się sztucznemu słońcu bliżej. Mogło by to pomóc w badaniach. W zasadzie to mijają dni a ja cały czas nie mam gotowego planu. Nie wiem czym jest sztuczne słońce. Od tysięcy albo i więcej lat nie mieliśmy żadnego kontaktu z krainą ciemności. Sam nie wiem czemu nikt nie prowadził wywiadu wśród naszych największych i właściwie jedynych wrogów.