czwartek, 11 stycznia 2018

#83 Okiennice

"Za dnia pięknością, w nocy zaś u schyłku..."





Przedwczoraj nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Było piękne felerne popołudnie. Słońce jak zwykle od pewnego czasu świeciło niezwykle jasno i dawało bardzo przyjemne ciepełko co w połączeniu z delikatnym niczym dmuchnięcie babci Krystiana na ranę na kolanie wiaterkiem sprawiło, że temperatura była doskonała. Można by powiedzieć, że tego dnia świat nabrał wyjątkowo sympatycznych kolorów. Za oknem słyszałem jak ludzie mówią, że chce im się żyć. Serio byli szczęśliwi. Coś jest w dobrej pogodzie, że ludzie są przez nią szczęśliwsi, a że dobra pogoda w Fortecy to ostatnio nie rzadkość to ludziom chyba ogólnie żyje się w miarę dobrze. Można by pomyśleć, że mało im potrzeba, trochę słonka, jakieś dwadzieścia stopni na plusie i już dobry humorek zapewniony. Też tak myślałem. Zasłoniłem okno, zamknąłem moje nieprzeciętnie grube okiennice, które nawet krzty światła nie przepuszczą i usiadłem. Zawsze takie chciałem mieć i niedawno sobie kupiłem no to zasłaniam bo się wciąż z nich cieszę jeszcze. Odciąłem się. Pomyślałem, że to super. Posiedziałem sobie chwilę i zaczęło mi się trochę nudzić. Oprócz łóżka w pokoju mam jeszcze ściany ale przez te okiennice nawet ich nie widać. Otaczała mnie tylko ciemność. Fajnie brzmi. Fajnie też wyglądało. Czarno i ciemno. Super. No dobra mogłem się domyślić wcześniej, że na długo mnie to nie zajmie. Postanowiłem wyjść na ten "piękny świat". Nie odsłoniłem okiennic bo nie po to kupione żeby były odsłonięte. Wstałem i poszedłem tak po prostu. Otworzyłem drzwi tak w miarę pewnie ale jednak zachowawczo i mnie oślepiło. W zasadzie to oślepiło mnie dwa razy. Najpierw oślepiło mnie światło, no ale to raczej normalne po siedzeniu w totalnej ciemności. Po chwili zaś oślepiło mnie piękno otoczenia. To było lepsze niż sobie wyobrażałem. Było dość hałaśliwie bo biegały jakieś dzieciaki z kółkami na kiju slalomem. O dziwo nawet to mi nie przeszkadzało. Te krzyki i śmiechy zdawały się grać w idealnej harmonii z całą resztą tego ślicznego harmidru. Chodziły śliczne forteczne panie, które omijałem wzrokiem bo się wstydziłem. Chodzili męscy forteczni mężczyźni, których wzrokiem nie omijałem w razie by trzeba było przed którymś uciekać. Tak ze szkoły mi zostało. Staruszki chodziły bardzo powoli tak jakby myślały, że jak będą żyć w zwolnionym tępie to jakoś przedłużą swój żywot a to przecież wiadomo, że to tak nie działa bo czas nie zwalnia jak udajesz zwolnienie. Ku mojemu zdziwieniu ludzie ze sobą rozmawiali. Ja się nie odzywałem bo nie za bardzo wiedziałem co można a czego nie można powiedzieć. Miałem jedynie kilku ludzi do których nie bałem się odzywać w swoim życiu ale to jeszcze w szkole a to już było dawno więc teraz oprócz "poproszę chleb i garść przypraw" w sklepie to raczej niewiele mówię a to w sklepie traktuje bardziej jak wyuczoną formułkę chodź celebruję każdą tą wypowiedź skoro to już właściwie jedyna forma jaka mi została żeby nie zapomnieć jak się mówi. Szedłem dalej. Rozglądałem się ile mogłem. Trochę się zacząłem ograniczać w momencie, w którym przyszło mi do głowy, że mogę dostać od tego zakwasy a strasznie ich nie lubię. Przestałem się rozglądać. Patrzałem na wprost. To też było spoko bo kontem oka wciąż widziałem ba boki. Stykało. Wydawało mi się, że ładnie się ubrałem. Jak wstałem tak wyszedłem ale źle ubrany nie siedziałem. I tu trafiłem na bombę. Od kilku minut odnosiłem wrażenie, że ludzie się na mnie patrzą i jakieś dzieciaki może nawet podśmiechują. Początkowo tego nie zauważyłem bo fala ekscytacji od uderzenia tylko bodźcami, które mi się spodobały nic takiego do mnie nie dopuszczała. I dostałem cios. Jakaś staruszka zapytała mnie "Panie, czy panu nie jest za gorąco w tej grubej czornej bluzie i długich plundrach?" Ja nie wiem co ja miałem zrobić w tej sytuacji. To mnie pokonało. Zanim choćby pomyślałem o odpowiedzi zaczęło do mnie dochodzić co ona powiedziała. Już nawet nie chodziło o to czy mnie uraziło czy nie, bo tego na tym etapie jeszcze nie wiedziałem. Ja się po prostu nad tym zastanowiłem. I chyba ona miała rację. Uświadomiła mi coś. Zrobiło mi się gorąco, zacząłem się pocić. Wiedziałem, że ona się nie myli. Myślałem czy to nie jakaś wiedźma, czy nie rzuciła na mnie klątwy. Chyba nie. Teraz już wiedziałem co odpowiedzieć ale nie wiedziałem jak. Spanikowałem. Pożegnałem piękny świat panicznym biegiem do mojego pokoju ze strachem czy się w nim aby nie nagrzało. Nie nagrzało się. Dobre te okiennice są. Usiadłem. Ciemno, chłodno, nudno. Nie najlepiej ale przywykłem.