poniedziałek, 31 sierpnia 2015

#70 Odkrycie

"Polowanie czynnością lecz życie weryfikacją jest..."






- Halo Jagoda jesteś tam?
- Tak Edi jestem po prostu nie spodziewałam się takiego pytania
- No to co tym spotkaniem?
- No myślę, że możemy się spotkać 
- Świetnie Jagoda, wspaniale. Masz czas dzisiaj?
- Tak, może być dzisiaj.
- Super, zatem przyjdę po ciebie o czwartej, pasuje?
- Pasuje mi
- Świetnie Jagoda jestem mega szczęśliwy, że się zgodziłaś.
- To dobrze Edi do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
O mój panie to jest naprawdę niesamowite. Magia Irka działa nawet przez telefon. Nie wiem jak Jagoda to wyczuła. Kilka dobrze użytych świetnych słów i proszę. Gdyby nie lekcje u Irka na pewno by się to tak nie ułożyło. Ten człowiek naprawdę potrafi zdziałać cuda. Jest wart każdej ceny i jestem tego w stu procentach pewien. Ciekaw jestem co Jadzia na siebie założy na pewno będzie wyglądać obłędnie skoro nawet w tym jej roboczym stroju robiła piorunujące wrażenie. O matko święta to będzie najwspanialszy dzień mojego życia. No jestem o tym po prostu przekonany. Nic nie może pójść nie tak. Tylko chwila przecież to musi być dokładnie zaplanowane. Muszę przemyśleć co będziemy jeść u Fernando. W sumie no to Fernando wie najlepiej co będzie dla nas dobre. Już wiem. Pobiegnę do niego i ustalę z nim, żeby zrobił coś naprawdę specjalnego na tą niesamowitą okazję. Mam dwie godziny czas zacząć się spieszyć. 
- Mamo wychodzę niedługo wrócę!
- Dobrze Edi tylko nie biegaj tak bo jeszcze sobie coś zrobisz!
- Spokojnie mamo!
...
- Fernando, Fernando!
- No co jest Edi bracie?
- Posłuchaj Fernando
- No mów Eduardo
- Mam dzisiaj bardzo ważne dla mnie spotkanie z jedną dziewczyną
- O Edi tak właśnie widzę, że wyglądasz jakoś tak lepiej
- No własnie bo bardzo mi zależy, żeby dobrze wypaść. Po czwartej przychodzimy na obiad do ciebie. Dasz radę przygotować coś specjalnego w twojej tawernie?
- Edi kamracie nie ma sprawy. Zaufaj mi a obiad będzie taki, że nigdy go nie zapomnicie. 
- No to super Fernando. Liczyłem na ciebie.
- Na pewno się nie zawiedziesz. 
- Kurde muszę jak najszybciej dotrzeć z powrotem do domu i przygotować jeszcze składniki na piknik nad wodą. Na pewno nie zdążę. 
- Edi od czego jest magia.
- Magia?
- No tak a co myślałeś, ze nie istnieje?
- No tak mi się wydawało. 
- Dobre mikstury potrafią załatwić wszystko. Weź ten flet.
- Ale po co mi ten flet?
- Weź go do rąk. Nauczę cię pewnej melodii. 
- No dobrze. Ale mam nadzieję, że to mi jakoś pomorze bo wiesz, że nie mam za dużo czasu jak już mówiłem. 
- Spokojnie Edi. Zaufaj mi i sile magii. 
- Zaczynasz mnie trochę przerażać Ferd.
- Nie traćmy czasu. Powtarzaj za mną tą melodię. 
- No dobrze. 
- Bardzo dobrze Edi. Właśnie nauczyłeś się Serenady Czasu. Dzięki tej pieśni możesz przenosić się do dowolnego punktu w fortecy, o którym sobie pomyślisz grając tą melodię. 
- I to serio działa tak?
- Edi, czy ja bym cię oszukiwał. 
- Nie miałem tego na myśli ale po prostu ciężko mi w to uwierzyć. 
- Uwierz w moc magii Edi!
- Wierzę skoro tak mówisz. 
- Spróbuj zgrać pieśń.
- Ok. Chcę przenieść się do domu. Na razie Fernando.
Co? Jak to? Jestem w domu. To naprawdę działa. W życiu nie sądziłem, że magia rzeczywiście istnieje. Jak przez całe życie mogłem nie poznać jej potęgi. Fernando jest niesamowity. Chyba już wiem czemu jego posiłki są tak wspaniałe. 
- Mamo już jestem!
- Przecież nie wchodziłeś.
- Widzisz mamo są rzeczy, które się nikomu nie śniły. 
- Oj Edi Edi.
- Mamo chciałem iść na piknik czy mogła być mi przygotować koszyk z jakimiś przekąskami. Możesz włożyć też świeczki jeśli mamy. 
- Dobrze Edi. Ale z kim chcesz iść na ten piknik. 
- Potem Ci powiem mamo. Teraz muszę się jeszcze przygotować. Zawołaj mnie jak przygotujesz koszyk i włóż jakiś najładniejszy kocyk. 
- Dobrze mój misiaczku. 
Dobra niech ja się tylko ubiorę w najlepsze ciuchy jakie wybrał dla mnie Irek w te na specjalną okazję i właściwie jestem gotowy. Niech tylko zobaczę się w lustrze. No nie no jest naprawdę super. Jak Jagoda mnie zobaczy to na pewno oszaleje na moim punkcie tak jak kobiety szaleją za Irkiem. Jeszcze tylko weźmy ten magnez od Irka.
- Pysiu koszyczek gotowy!
- Super mamo już idę!
- Dziękuję mamusiu!
- Powodzenia Edi, naprawdę świetnie wyglądasz! Ładna jest?
- Mamo daj spokój!
- No dobrze Edi idź już.
- Tak idę idę. 
Niech tylko kawałeczek odejdę i zgram moją wspaniałą melodyjkę. Ani mi się śni chodzić. Zresztą nawet nie mam już na to czasu mama trochę długo przygotowywała ten piknik. Chcę przenieść się nad wodę! I gramy.
Boże magia jest naprawdę wspaniała. Ustawię wszystko ładnie i Jagoda na pewno będzie zaskoczona jak zupełnie z zaskoczenia trafimy na wspaniały piknik nad wodą po spacerze. Oj jakie to będzie niesamowite. Wszystko zapowiada się idealnie. No dobra czas przenieść się po Jagodę. Gramy!
Puf! Jak to szybko działa. No Edi teraz pamiętaj o wszystkich radach Irka i zrób to najlepiej jak potrafisz! Na raz dwa trzy pukam.
- Jagoda jakiś przystojniak puka drzwi to na pewno to ciebie!
- Przystojniak?
- No i to nawet nie wiesz jaki.
- Obawiam się, że to nie do mnie. 
- Otwórz bo do mnie na pewno nie.
- No przecież schodzę tato!
- Jagoda idzie na randkę.
- Tato nie bądź dziecinny.
- Oj no dobrze dobrze.
- Gdzie mama?
- W kuchni kochanie.
- Mamo mamo! Dobrze wyglądam?
- Wspaniale córeczko. A co to za przystojniak do ciebie?
- Umówiłam się z takim jednym Edim ale nie wiem czy to na pewno on teraz przyszedł. 
- Lepiej się spiesz bo zaraz sobie pójdzie. 
- Już lecę!
Nie ma jej czy co czemu tak długo...
- O hej Edi to ty?
- Witaj Jagoda świetnie wyglądasz. Idziemy?
- Oczywiście. Edi zmieniłeś się. Prawie cię nie poznałam. 
- Oj nie aż tak. I tak ty wyglądasz o wiele bardziej wspaniale.
- Dziękuję Edi jesteś bardzo miły. Dokąd idziemy?
- Najpierw zabieram cię na specjalny obiad u Fernando a potem to niespodzianka. 
- Ojej uwielbiam niespodzianki.
- To świetnie Jagoda bo ja uwielbiam je przygotowywać.
- Szkoda, że Fernando nie może być bliżej. Musiałeś naprawdę daleko po mnie iść.
- Jagoda czy wierzysz w magię?
- No nie wiem Edi chyba raczej tak, Przynajmniej chciała bym, żeby istniała. 
- To świetnie. Choć na bok. Pokażę ci jak możemy dotrzeć do Fernando szybciej. 
- Ale jak to?
- Zobaczysz Jagódko. Wejdźmy w tą uliczkę. Nie chcę, żeby ktoś to zobaczył. 
- Edi czemu wyciągasz flet?
- To nie jest zwykły flet. To flet czasu. Mogę za jego pomocą przenieść nas do restauracji Fernando.
- Och Edi to naprawdę niesamowite. Czyli magia jednak istnieje.
- Oczywiście tylko trzeba w nią uwierzyć. 
- Niesamowite. 
- Przytul mnie mocno Jagoda.
- No dobrze Edi. 
- Ok. No to przenosimy się do Fernando. Gramy!
- No i jesteśmy na miejscu.
- Po prostu cudownie. Edi jesteś wspaniały. 
- Nie Jagoda, to ty jesteś wspaniała. Wejdźmy do środka. Panie przodem. Proszę bardzo.
- Dziękuję.
- To nasz stolik.
- Och jak pięknie udekorowany. Skąd wiedziałeś, że lubię niebieski. 
- Powiedzmy, że tak podpowiedziała mi intuicja. 
- Ty chyba naprawdę jesteś jakiś magiczny. 
- Nieee no coś ty. Usiądźmy.
- Dobrze. Nie mogę wyjść z podziwu. Jaki piękny obrus. 
- O spójrz idzie Fernando.
- Witam państwa. Za chwilę podam specjalnie przygotowany posiłek. Mam nadzieje, że będzie wam smakować.
- No na pewno Fernando u ciebie zawsze jest pysznie.
- Jestem pewna, że będzie smacznie.
- Nie mogę się doczekać co dla nas przygotował. 
- Ja również Edi.
...
- Obiad podano.
- O rety Fernando to najpiękniejszy posiłek jaki widziałem. Jestem oszołomiony. 
-...
- No jagoda powiedz coś.
- Nie mogę po prostu mnie zamurowało. To jest tak piękne, że aż brak mi słów.
- Cieszę, się bardzo, że wam się tak podoba. Smacznego zatem i życzę miłego obiadu.
- To spotkanie jest niesamowite.
- Świetnie Jagoda, że ci się tak podoba marzyłem, żeby wszystko się udało. 
- Nie mogę już doczekać się tej niespodzianki. 
- Mam nadzieję, że ona też ci się spodoba. 
- Och Edi jestem tego pewna. 
- Czy mówiłem ci już jak wspaniale wyglądasz?
- Coś wspominałeś. 
- To mam ochotę powiedzieć ci to jeszcze raz. Wspaniale wyglądasz Jagoda. 
Och aż miło popatrzeć na tą dwójkę. Siedzą sobie, jedzą rozmawiają i cały czas prawią sobie komplementy. Już nie mówiąc o tym, że komplementują moje jedzenie. Aż serce się po prostu uśmiecha. Aż mam coś ochotę ugotować. Matko to jest takie piękne. Chyba wypiję ich zdrowie jakąś dobrą miksturką. O może ta będzie dobra dla zdrowotności. Wasze zdrowie dzieciaczki! Oho już kończą pójdę profilaktycznie zapytać czy im smakowało.
- No i jak dzieciaczki smakowało?
- Bardzo Fernando to było najpyszniejsze jedzenie jakie jadłem. 
- Mi również Fernando jesteś wielki. Edi może komplemencik dla kucharza?
- Och Jagoda nie wracajmy do tego. Świetnie było Fernando bardzo dziękujemy!
- Tak dziękujemy.
- Bardzo mi miło. Idźcie zatem, i bawcie się dalej. 
- To jak Edi gdzie teraz czeka ta niespodzianka?
- Teraz Jagoda idziemy nad wodę i wtedy zobaczysz co tam przygotowałem. 
- Wspaniale uwielbiam spędzać czas nad wodą. Zawsze chodziłam tam z rodzicami gdy była mała i jakoś tak mi została miłość do tego miejsca. 
- To świetnie Jagoda. Na pewno zatem przypadnie ci do gustu moja niespodzianka. 
- Ale Edi czy moglibyśmy jeszcze raz użyć magii by się tam dostać. 
- Nie ma sprawy Jagoda schowajmy się zatem w jakiś ciemny zaułek. 
- No to wyciągaj twój flet Edi.
- Ta dam. No dobrze przytul mnie mocno i przenosimy się nad wodę. Gramy!
- No nie mogę chyba uzależniłam się od magii. To takie szybkie wygodne iiiii magiczne!
- Tak mi też się strasznie spodobało. Nie wiem czemu kiedyś w to nie wierzyłem. Ale byłem głupi. 
- Ja zawsze miałam nadzieję, że to jednak istnieje naprawdę. I widać nie zawiodłam się. Musiałam tylko poznać odpowiednią osobę.
- Gdybym nie poznał ciebie pewnie również nie dowiedział bym się o magii. To coś naprawdę niezwykłego. 
- O rety Edi przygotowałeś piknik!
- Podoba ci się?
- No jasne. Jaki wspaniały niebieski kocyk. Po prostu cudownie. 
- Tak cudownie. 
- Edi co jest? Coś cie niepokoi. To coś ważnego?
- Nieee znaczy tak raczej tak. 
- Ale co to?
- Spójrz na wodę.
- No widzę i co z nią?
- Nie z wodą. Spójrz co jest na niej.
- No nie jest za czysta. Ale to nie szkodzi Edi, przecież ona zawsze taka jest. 
- Nie nie Jagoda. Nie chodzi o syf. Chodzi mi o ten magiczny symbol widzisz?
- Aaa tak teraz widzę co on oznacza. 
- Nic dobrego Jagoda nic dobrego. 
- Ale powiedz mi co bo zaczynam się bać Edi!
- Nic się nie bój. Na razie nic nam jeszcze nie grozi. To specjalna magiczna runa ostrzegająca przed zagrożeniem. Zostawia je na wodzie zielarka Eutanazja Dobrotliwa, która dzięki swoim zdolnością potrafi przewidywać jakie zagrożenia czekają nas w nie dalekiej przyszłości.
- I co oznacza ta runa?
- No niestety to jedno z gorszych zagrożeń. Ordynarne Orki. Czytałem o tym masę książek i jeszcze nigdy wojna z nimi nie zakończyła się dobrze. To straszliwe ogromne potwory. Atakują zazwyczaj w nocy. Wyzywają mieszkańców od najgorszych i masakrują ich ciała na masę nie przyjemnych sposobów pozbawiając życia niekiedy nawet wszystkich mieszkańców mniejszych wiosek. W porę nie powstrzymane zagrożą również nam.
- O matko przecież to straszne. Ja nie chcę zginąć przez jakiegoś wielkiego potwora.
- Jagoda na pewno nie zginiemy. Dzięki niesamowitym zdolnością Eutanazji Dobrotliwej na pewno będziemy znać dokładna datę i sposób ataku tych paskudnych bestii. Pokonamy ich miejmy nadzieję bez jakiś większych problemów.
- Edi jesteś naprawdę odważny. Ufam ci bo raz już uratowałeś mi życie.
- I na pewno uda mi się to i tym razem. Na razie nie musimy się jeszcze martwić. To dopiero wczesne ostrzeżenie. Możemy dokończyć nasz piknik.
- No dobrze Edi. Ale naprawdę się teraz boję.
- Pamiętasz jak cię ratowałem mówiłem, że nie musisz się bać i wszystko się udało. Teraz też wszystko się uda. Najważniejsze to zachować spokój. Jestem bohaterem i uratuję fortecę!
- O Edi jesteś najprawdziwszym bohaterem!
- Spocznijmy sobie spokojnie. Ja naleję kawy w filiżanki.
- Dobrze Edi tylko nie lej mi dużo, gdyż kawa wypłukuje magnez z organizmu.
- Nie ma problemu. Ja lubię pić dużo kawy.
- Ale zawsze lepiej zachować umiar.
- No oczywiście umiar jest jak najbardziej wskazany. Proszę kawka dla ciebie. Wyjmę jeszcze ciasteczka.
- O wspaniale to moje ulubione. Skąd o tym wiedziałeś?
- Nie wiedziałem to akurat przypadek.
- I tak cię po prostu uwielbiam mój bohaterze.
- Ja ciebie również Jagódko. Ale pyszna kawa...
- Edi...
- Tak Jagoda?
- Jakoś inaczej wyglądasz wiesz
- Ale jak to inaczej?
- No nie wiem jakoś tak zwyczajnie.
- Ale jak to nie rozumiem.
- Ja też nie ale chyba...
- Zaraz co mówiłaś o kawie?
- Że wypłukuje magnez z organizmu.
- A czyli to tak. Wiesz co nie przejmuj się wszystko powinno wrócić do normy.
- Wiesz co przypomniało mi się, że muszę już wracać do domu...
- Ale jak to na pewno nie możesz zostać?
- Nie nie już dawno powinnam być w domu.
- No to przytul się użyjemy magii dostarczę cię tam szybciej.
- Nie naprawdę ja się przejdę to nie jest tak daleko.
- Ale Jagoda przecież...
- Na razie Edi muszę lecieć!
- Ale Jagoda poczekaj chwilę!
No nie wierzę a było już tak pięknie. Że nie mogę pić kawy to już się Irkowi zapomniało powiedzieć oczywiście. Też mi coś jak bym wiedział, że to magnez tak działa wziął bym to sobie sam!

środa, 26 sierpnia 2015

#69 Propozycja

"Czy ludzkość wie kto dzierży świat kto mierzy nas..."



No to mnie Bomi dał czadu. Jak mogłem dać się tak wplątać w ten jego zakład. Przecież nie wiem jak bym się wytężał to nie udźwignę taki to ciężar. Jagoda w życiu się ze mną nie umówi na żaden obiad ani nic. Przecież od czasu gdy, że pozwolę sobie przypomnieć bo to raczej istotne uratowałem jej życie nawet się do mnie nie odezwała choćby raz. Miałem cichą nadzieję, że może przyjdzie mi jeszcze podziękować czy coś albo coś innego, wyobrażałem sobie najwidoczniej zbyt piękną sytuację. Kompletnie mnie olała i nie wiem nawet czy w ogóle mnie pamięta. O ile można zapomnieć o kimś to wydawało by się, że zrobił dla ciebie coś naprawdę ważnego i godnego podziwu. A tu nic, zero kontaktu jakiegokolwiek. Aż mi ciężko w to uwierzyć. Jak tak wspaniała osoba może być tak okrutnie nieczuła i no jakby właściwie to nie wdzięczna. Choć w sumie to oceniam a nie wiem co się dzieje u niej. Może jest wdzięczna ale nie umie albo nie lubi tego okazywać, może nie wie co ma teraz zrobić, może ma wręcz jakąś traumę po tych ewidentnie traumatycznych przejściach. W końcu groziła jej śmierć a jest młodą i piękną osobą można się trochę potem nie móc pozbierać. Może nie mam się więc czemu dziwić. O boże nie wiem. Cały czas dręczą mnie myśli. Bawię się w superbohatera a nie potrafię ogarnąć samego siebie. Widać, że są rzeczy łatwiejsze i trudniejsze ale czy to musi tak być. I wszystko było by nawet w porządku bo w sumie jakoś bym się przestał tym zadręczać skoro zrobiłem to co należy do moich obowiązków no ale ten pieprzony zakład. Nie jestem chyba w stanie się przełamać i do niej zagadać. Nie no nie ma opcji żebym się z nią spotkał. Kurwa no ale nie będę stawiał Bomiemu obiadu to gejowe w chuj. I co tu zrobić. No matko ani stać ani się położyć. A jeśli to Jagoda jest taką mała wstydliwą istotką i chce się ze mną umówić a ja też jestem takim małym wstydliwym glutkiem i nie zagadam. No co no można się pocieszać jakoś. Dość tego główkowania bez sensu. Jestem Jagodowy Edi i nie nazywał bym się tak gdybym nie wygrał tego zakładu. Umówię się z Jagodą czy ona tego chce czy nie chce. No i co, że to głupio brzmi. Przynajmniej potem powiem Bomiemu, że nie musi mi stawiać obiadu za to i na geja nie wyjdę. No i a nóż widelec coś z tego będzie. Jagodowy Edi do boju! Tylko jak się do tego zabrać. Potrzebuję jakiejś pomocy. Może skoczę sobie do fryzjera niech zrobi ze mnie ciacho. Sprawdźmy co mamy w książce telefonicznej. Żółte strony znowu się spotykamy. O matko jakie to grube bydle. O ja cie nowe wydanie może wreszcie mają to nasz poprawny numer. No nie wierzę wreszcie ludzie się tu dodzwonią. Ale do rzeczy. Strona 9 moda, uroda i styl. O to coś dla mnie. Fryzjerka Monika - nie dziękuję raz byłem i naprawdę taki trochę klakier wyszedł, Saloon Urody Kansas - a idź panie tam to chodzi moja mama, Wróżka Dorota, Ksiądz Krystian Modny Pan, nie nie nie wszystko nie to, Profesjonalne Doradztwo Stylu Życia "Iras" Ireneusz Kochan 695 768 950 - no nie wierze to jest oferta dla mnie. Nie wiedziałem, że sam Irek zajął się doradzaniem w takich sprawach. Tu mamy do czynienia z prawdziwym profesjonalistą. Dzwonię.
- Ireneusz Kochan poradnia "Iras" słucham.
- Witam Edi Restinpis.
- W czym mogę Ci pomóc Edi?
- Potrzebuję porady dotyczącej stylu i życia. 
- To bardzo dobrze trafiłeś, właśnie tym się zajmuję. 
- No wiem wiem, bo widziałem ogłoszenie. 
- Świetnie Edi. Porady odbywają się osobiście, dokąd przyjechać?
- Może spotkamy się w parku?
- Super Edi. Na kiedy chcesz pierwsze spotkanie?
- No a da radę jak najszybciej, nawet teraz?
- Świetnie Edi widzę pełne zaangażowanie super tak trzymaj. Za 5 minut w parku. 
- OK do zobaczenia. 
- Tak jest Edi bajo!
- Bajo!
...
Czy ja nie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przecież jak Irek mi doradzi jak wyglądać, jak się zachowywać no no i w ogóle wszystko to Jagoda na pewno się ze mną umówi i zakładzik będzie mój. Obejdź się smakiem Bomi! Jagodowy Edi mistrz! O idzie. Jezu ideał.
- Witam to ja Edi.
- O heej Edi świetnie już jesteś. Naprawdę podoba mi się zaangażowanie. 
- Tak, bardzo zależy mi na czasie. 
- Określ mi na czym ci zależy, czemu chcesz bym był twoim osobistym doradcą. 
- Bardzo chce się spotkać z pewną dziewczyną.
- A czyli tak jak myślałem. Świetnie Edi bardzo dobrze trafiłeś. No to zaczynamy twoją metamorfozę w przystojniaka i amanta!
- Dobra zaczynajmy.
 - Najpierw oczywiście włosy. Pozwól mi je dotknąć. O super Edi naprawdę świetny włos można z niego zrobić naprawdę cudowne rzeczy. Do twojej twarzy najlepiej pasowała by taka świetna delikatna ale jednak zaznaczona grzyweczka na bok i delikatny oczywiście subtelny balejażyk tak, żeby podkreślić twoje walory. Rach ciach i fryzurka będzie gotowa.
- Zrobisz to tutaj?
- A jaki to problem Edi. Usiądź na ławeczce.
- Dobra.
- O świetnie Edi. No to ciach!
- Jeny jak szybko to robisz.
- Widzisz Edi robienie fryzur to główne zadane każdego ranka jeśli chce się wyglądać bosko. Mam wprawę. Jeszcze troszeczkę tutaj. Ciachnę tego odstającego frędzla. O i gotowe. No Edi super. Już jest o wiele lepiej.
- Szkoda, że nie mogę tego zobaczyć.
- Gwarantuję ci, że nie musisz tego widzieć. Jest świetnie.
- Muszę ci zaufać.
- Świetnie Edi. A teraz generalnie trochę trudniejsza część zanim pójdziemy kupić ci jakieś ciuszki.
- Jaka to część.
- Musisz nauczyć się jak się wypowiadać jak boski amant przystojniak.
- Nie wiem czy dam radę.
- Spokojnie Edi to nie takie trudne.
- Zaczynajmy w takim razie.
- Świetnie. Generalnie musisz zapamiętać jedną bardzo ważną zasadę i będzie super. Głównie chodzi tu o używanie słów świetnie i super w połączeniu z imieniem twojego rozmówcy tak często jak to tylko możliwe.
- A całkiem sprytne. Podoba mi się to.
- Świetnie Edi. Przeróbmy to na przykładach. Jak ma na imię twoja wybranka.
- Jagoda
- No dobrze zatem zacznijmy. Powiedzmy, że spotykasz się z nią a Jagoda mówi na przykład hej tak na przywitanie. Co wtedy odpowiadasz.
- No hej
- Nie nie Edi źle. Odpowiadasz oczywiście. Świetnie Jagoda. Super, że cię widzę. Witaj. Spróbujmy zatem jeszcze raz ja jestem Jagodą i mówię hej.
- Świetnie Jagoda. Super, że cię widzę. Witaj. Dobrze?
- Świetnie Edi. Naprawdę szybko się uczysz. Jeszcze jeden przykład zobaczymy jak sobie poradzisz.
Znów jestem jagodą i mówię. Co tam u ciebie Edi?
- Super Jago...
- Nie nie, nie możesz teraz bo wyjdzie, że się przechwalasz. Dopasuj to do kontekstu pomogę ci. Najpierw powiedz po prostu, że wszystko pomału jakoś leci i zapytaj co u niej wtedy ja mówię. A u mnie też w porządku. I wtedy ty mówisz.
- To świetnie Jagoda naprawdę super cię znów widzieć, może pójdziemy na jakąś kawę?
- Świetnie Edi po prostu cudownie. Nigdy nie trafiłem na tak zdolnego ucznia. Jeszcze kilka małych poprawek i amant przystojniak jak malowany.
- Świetnie Irek miło to słyszeć.
- No po prostu cudownie.
- A ile miałeś już klientów?
- Oh Edi naprawę świetne pytanie ale niestety było już tego naprawdę sporo mimo, że zajmuję się tym bardzo niedługo. Naprawdę nie pamiętam ilości. Choć doskonale pamiętam każdego klienta.
- No tak w sumie kto by to zapamiętał przy takiej ilości.
- Lepiej szybko załatwmy ostatni krok i możesz lecieć umawiać się z Jagoda jeszcze dziś.
- O matko ale jestem szczęśliwy.
- Świetnie Edi trzeba się cieszyć z życia. Chodźmy szybko, bo ubrania same się nie zakupią.
- Oczywiście.
- Widzę już co idealnie będzie na tobie leżało. Naprawdę będziesz mi robił konkurencję w mieście. Nie no żartuję oczywiście.
- Świetny żart Irek naprawdę mnie rozbawił.
- Przymierz ten zestaw Edi.
- I jak?
- Świetnie Edi. Wyglądasz jak wzorowy amant przystojniak. Mam nadzieję, że ta Jagoda będzie tego warta i nie będzie przy tobie słabo wypadać. Może mam ją najpierw ocenić i stwierdzić czy aby na pewno nie skusić się na coś lepszego bo wiesz ja też mam mały sajgon z tymi brzydszymi i uwierz mi potem to już nie jest przyjemne.
- Nie nie Irek. Jagoda na pewno jest tą dziewczyną, z którą chcę się spotkać i nie chcę żadnej innej. Uważasz, że jestem gotowy?
- Chyba bardziej gotowy już nie będziesz. Leć do niej i pamiętaj o moich radach.
- Na pewno ich nie zapomnę.
- Świetnie Edi, należy się 3500 żetonów za usługę płacisz na miejscu czy przelewem?
- O matko czemu tak dużo?
- No wiesz Edi jestem mistrzem w tym co robię muszę się cenić.
- No ja rozumiem. Ale to w takim razie zapłacę przelewem.
- No dobrze wypiszę ci w takim razie rachunek. Na zapłatę masz siedem dni.
- No dobrze.
- Interesy z tobą Edi to czysta przyjemność. Weź jeszcze to.
- A co to?
- Magnez
- Ok. Dziękuję bardzo za porady Irek.
- Nie ma za co Edi to moja praca. Żegnaj. Życzę powodzenia.
- Nie dziękuję.
- Świetnie Edi
- Świetnie Irek
...
Boże co za pazerny alvaro regiano. Skąd ja wezmę dla niego tyle kasy. No mniejsza mam nadzieję, że chociaż będzie warto. Dzwonię do Jagody.
- Halo
- Hej Jagoda świetnie, że odebrałaś. To ja Edi.
- No cześć Edi
- Słuchaj mam pytanko. Czy umówisz się ze mną na jakąś kawkę albo obiad u Fernando? Było by naprawdę świetnie.
-...


czwartek, 13 sierpnia 2015

#68 Misja

"Celowanie w niemożność ochroną przed śmiercią..."



Co ten Edi znów na wymyślał. O co chodzi z tym Jagodowym Edim. Pamiętam jak był tu z jakąś dziewczyną miał mi wszystko wytłumaczyć później i co? Jak go nie było tak nie ma. Ewidentnie wydarzyło się coś ciekawego ale powiedzieć Bomiemu to już nie łaska. Za trudna robota dla mości pana Ediego Restinpisa, a nie przepraszam może lepiej Jagodowego Ediego. No niech ja go tylko spotkam to zaraz będzie musiał mi wszystko wyśpiewać. Rozumiem, że ja nie mówię my może wszystkiego no ale to jakby inna sytuacja. To co ja robię jest tak złe, że lepiej żeby się po prostu nie martwił a go o robienie złych rzeczy w ogóle nie podejrzewam. W sumie po co ja mam go spotykać lepiej po prostu zwyczajnie do niego pójdę i z nim porozmawiam w końcu jesteśmy najlepszymi kumplami. Pora trochę popracować nad naszym wspólnym kontaktem bo ostatnio to tu bywa krucho a ja zaczynam czuć się samotny. Mama się ucieszy, że idę do Ediego bo moje częste wyjścia w tajemnicy już ją zaczynają denerwować. Boję się, że zacznie w końcu coś podejrzewać, a tego bardzo bym nie chciał. Dobra nie ma co gadać, trzeba robić. 
- Mamo
- Tak Bomi, chcesz coś zjeść tak?
- Nie mamo.
- Na pewno bo mogę zrobić ci coś pysznego dawno nie chciałeś nic słodkiego. 
- Nie mamo naprawdę dziękuję. Chciałem powiedzieć, że idę do Ediego. 
- Na pewno do Ediego?
- Tak mamo na pewno. Dosyć dawno się nie widzieliśmy i chcę z nim porozmawiać. 
- No to świetnie. Tylko nie wracaj za późno. 
- Dobrze mamo. Jak przyjdę to może wtedy wrócimy do tematu słodkiego. 
- A no to dobrze Bomi. Upiekę jakiś pyszny placuszek dla mojego małego bysia. 
- Dobrze mamo. Nie będę pewnie jakoś bardzo długo. 
- Dobrze dobrze, przecież możesz się spotkać z kolegą nie ma problemu. 
- To super. Wychodzę. Pa.
- Pa Pa Bomi. Tylko uważaj na drodze. 
- Tak mamo będe uważał. 
No i przy okazji kontakty z mamą trochę poprawione, już dawno nie powiedziała do mnie bysiu. Nie mam pojęcia co to znaczy ale to chyba coś miłego choć kojarzy mi się trochę z małym grubym dzieckiem. Takim co wygląda jak ta zawinięta sznurkami szynka tylko tak mocno zaciśnięte, że aż się sznurki schowały pod fałdą. Ciekawe czy byłem takim własnie małym szpekiem, może to stąd ten mamusiowy pseudonimek czy co to tam właściwie jest. W sumie mam nadzieję, że nie bo jakoś nie lubię tego wyglądy u niemowlaków choć wiem, że jestem w tym ewenementem bo innym to niemowlęce zatłuszczenie nie przeszkadza. Znam kilku ludzi, którzy wręcz specjalnie dają dziecku dużo jeść, żeby ten efekt uzyskać. Często wtedy to dziecko już potem też jest takie no bo jak sie okazuje tak przyzwyczajają pociechę do spożycia, że potem nadal chce spożywać i z niemowlęcego tłuszczyku robi się taki już bardziej zwykły tłuszcz. No ale cóż mnie to jakby nie dotyczy póki nie daję się mamie faszerować słodkim. No ale dziś zjem, niech się kobieta trochę ucieszy. W sumie to nawet jak trochę przybiorę to nie szkodzi. Kręgosłup mi jeszcze wytrzyma. Kurde daleko do tego Ediego. Aż za dużo czasu na pierdzielenie w myślach. Dobrze, że nie mówię na głos jak niektórzy idioci, bo wszyscy by wiedzieli o czym właśnie myślę. Tak to jeszcze jakoś ujdzie przeżyć tą drogę. I tak już na szczęście zbliżam się do końca podróży. Widzę już dom Ediego. To tylko kwestia sekund i będę na miejscu. Muszę tylko na szybko przemyśleć co powiem najpierw i...
(Puk Puk)
- O Bomi, dzień dobry.
- Dzień dobry czy jest Edi?
- Tak oczywiście, wejdź. Dawno się nie widzieliście prawda?
- Minęło trochę czasu ale nie dawno Edi wpadł do mnie na chwilę.
- Edi masz gościa! Zdejmij buty Bomi jeśli możesz bo mam świeżo umyte tutaj teraz. 
- Dobrze dobrze pani Restinpis właśnie chciałem ściągać. 
- Jesteś naprawdę dobrym chłopcem. 
Oj gdyby wiedziała co mam za uszami to nie wiem czy by mnie ty w ogóle wpuściła. 
- Staram się pani Restinpis. 
- Edi jest u siebie na górze idź do niego.
- Chcesz może laczki?
- Niee dziękuję ja lubię tak na skarpecie.
- No dobrze jak wolisz. Może coś do picia?
- Jeśli jest sok to mogę prosić. 
- Oczywiście poczekaj chwileczkę przyniosę ci.
Mam nadzieję, że nic słodkiego nie będzie proponować. 
- Proszę Edi soczek pomarańczowy prosto z fortecznego sadu u Babuni. Niestety nie mam nic słodkiego nie spodziewałam się dziś gościa. 
- Nic nie szkodzi proszę pani. Pójdę już do Ediego. 
- Tak tak, nie zatrzymuję cie oczywiście. 
- Jeszcze raz dziękuję za soczek. 
- Oczywiście nie ma za co. 
Rety nie do końca lubię te sztuczne rozmowy z rodzicami kolegi. No ale co zrobisz trzeba być tak miły jak to możliwe bo po co niepotrzebnie wyrabiać o sobie złą opinię. Strome mają te schody. 
- Siema Edi!
- O siema Bomi. Co cię sprowadza w me skromne progi?
- Chciałem z tobą pogadać Jagodowy Edi.
- A, o to już wiesz o moim pseudonimie. 
- No jakoś do mnie dotarło przypadkiem. Pomogłeś w czymś tam koleżance mojej kuzynki więc się dowiedziałem. 
- A no popatrz nie wiedziałem, że to ktoś znajomy był. 
- Co ci się za chciało zabawy w superbohatera?
- Bomi to jest silniejsze ode mnie. Próbowałem sobie wmawiać, że tak naprawdę to tego nie chcę. Ale odkąd powiedziałeś mi o potrzebie ratowania fortecy przed krainą ciemności coś we mnie zawrzało i przypadkiem potrzeba bycia bohaterem jakoś zakorzeniła się we mnie i czekałem i nadal czekam w niecierpliwości aż w końcu się odezwiesz, dasz znak do działania a tu nadal nic. Nie mogłem już usiedzieć na miejscu i czekać, musiałem zacząć działaś na własną rękę dlatego stworzyłem Jagodowego Ediego i zacząłem być bohaterem. 
- No jakoś staram się to wszystko zrozumieć.
- Bomi ty mi powiedz co z naszą misją. Ja już naprawdę nie mogę dłużej czekać nie chciałem ci przeszkadzać w badaniach, o których mi mówiłeś, ufam ci więc dałem ci czas i o nic nie dopytywałem ale teraz ja już naprawdę chcę się czegoś o tym dowiedzieć. Są jakieś postępy w padaniach, może rozpocząłeś już planowanie? Powiedz mi cokolwiek Bomi. 
- Och Edi. Ja naprawdę chciał bym ci wszystko powiedzieć, ale niestety nie mogę zdradzić ci wszystkiego bo to nie jest takie do końca proste. Skoro mi ufasz, to obdarz mnie tym zaufaniem dalej. Obiecuję, że jak do czegoś dojdę to cię o tym poinformuje i razem wykonamy tą misję. Ale proszę cię kolego, musisz uzbroić się w cierpliwość. To nie jest takie proste. 
- Czy to wszystko musi być takie trudne?
- Są sprawy, które po prostu nie mogą być proste Edi. Ale cierpliwość popłaca w każdej sytuacji więc warto abyś ją sobie wyćwiczył. 
- No skoro tak mówisz to dobrze, ja mogę jeszcze trochę poczekać skoro i tak czekam już tak długo. Po prostu do czegoś ci się przyznam Bomi. Z czasem zacząłem już wątpić czy ta misja aby na pewno jest prawdziwa. Chyba rozumiesz moje obawy.
- Rozumiem Edi. Ale naprawdę nie martw się. Mam wszystko pod kontrolą na razie nie dzieje się nic złego ani po naszej stronie ani po stronie Krainy Ciemności. Nie wykonali żadnych dodatkowych ruchów, więc wygląda na to, że sami nie maja do końca planu jak chcą to wszytko załatwić. Myślę więc, że mamy czas.
- No dobrze Bomi.
- Ale wiesz co bo właściwie przyszedłem pogadać o czymś innym Edi. Chyba o czymś przyjemniejszym.
- No jestem ciekawy. 
- Pamiętasz jak byłeś u mnie nie dawno z tą dziewczyną i braliście uzbrojenie ode mnie?
- No pamiętam pamiętam. 
- No i co mi wtedy obiecałeś?
- O chyba musisz mi przypomnieć niestety byłem taki zabiegany. 
- Obiecałeś mi, że potem mi wszystko opowiesz. Tym czasem ty tylko zostawiłeś sprzęt u mnie w garażu i nawet ze mną nie porozmawiałeś. 
- Ojej rzeczywiście to prawda. Bardzo cię przepraszam jakoś nie miałem do tego głowy. 
- No to dalej ja oczekuję tej opowieści. Kim była ta dziewczyna, co to była za ważna misja, czy to może jakieś niewinne zabawowe igraszki z bronią. He he.
- Nie no co ty jaka zabawa to była prawdziwa misja i to bardzo ważna. Chodziło o życie właśnie tej dziewczyny.
- No tej dziewczyny czyli?
- Ma na imię Jagoda. Poznałem ją bo roznosiła gazety. Chciała mi wcisnąć coś czego wgl nie zamawiałem. Okazało się, że jej szefowa była okrutnym zwyrodnialcem i zabijała swoje pracownice jeśli nie udało im się wcisnąć wszystkich gazet jakie im dała. Nie mogłem tego tak zostawić musiałem jej pomóc więc rozprawiłem się z ta mendą i uratowałem jej życie. 
- O rety to niesamowite. Gratuluję Edi. 
- Dzięki jakoś się to udało. 
- Ale to już teraz wiem skąd wziął się ten Jagodowy Edi. Chyba ktoś tu się zakochał co?
- Nie no co ty. Nie widziałem się z nią nawet od tego czasu. 
- No jak to nie, przecież widać jak o niej opowiadasz. Musiało ci wtedy bardzo zależeć. I co nie jesteście razem?
- No nie no oczywiście, że nie. Co ty myślisz, że to średniowiecze uratujesz piękną dziewczynę i od razu ślub na zamku. 
- Nie no ja tak nie myślę. Ale widzę i słyszę co ty o niej myślisz. Czemu się do niej nie odezwiesz. 
- No nie wiem jakoś się wstydzę Bomi, proszę nie ciągnijmy tego tematu. 
- No jak to Edi. Nie może tak być. Musisz ją gdzieś zaprosić przecież jesteś bohaterem i co chcesz tak zostawić swoje uratowane osoby. Może ona teraz nie może dojść do siebie i nadal żyje w strachu. Edi musisz się z nią spotkać. 
- Hmmm no może masz rację. Przecież to tylko spotkanie nic strasznego prawda. 
- A jednak dałeś się przekonać. Chyba, że chcesz mnie oszukać żebym skończył ten temat co?
- Nie no co ty Bomi po co miał być cię oszukiwać. 
- No to obiecaj, że się z nią spotkasz. 
- No ale przecież nie wiem czy ona będzie chciała się spotkać. 
- No to obiecaj, że jej zaproponujesz spotkanie. 
- No to mogę ci obiecać. 
- No dobra to zakład. O co?
- Co o co?
- No o co się zakładamy?
- O przekonanie. 
- O nie nie gagatku tak będzie za łatwo. Zakładamy się o obiad u Fernando co?
- No dobra stoi. 
- Czyli ty zaproponujesz spotkanie albo stawiasz obiad. 
- Dokładnie tak. 
- No ta już chyba wszystko wiem, mogę iść do domu.
- Nie musisz. Ale skoro chcesz.
- Musze muszę, miałem jeszcze dziś porozmawiać z mamą i nie wrócić późno. 
- No dobra. To w takim razie dzięki za odwiedzenie mnie. 
- Nie ma za co Edi to była dla mnie przyjemność. 
- Zdecydowanie musimy się częściej spotykać tak jak dawniej.
- Zdecydowanie. Tym czasem ja lecę. Na razie Edi. 
- Narka Bomi. 
- Edi się zakochał hehe!
- Wcale nie!
- Tak tak no jasne wmawiaj sobie. 
- Wcale sobie nic nie wmawiam!
- No no. 
- Do widzenia pani Restinpis!
- Do widzenia Bomi!

niedziela, 9 sierpnia 2015

#67 Mistyfikacja

"Opowiadasz farmazony chyba nie znasz mojej żony..."



- Witam na co tygodniowym walnym zgromadzeni osób z zaburzeniami psycho-ruchowymi potocznie zwanych idiotami lub depsami pod wezwaniem najświętszej siostry Cnotki Bananotki Ewelyny "Zgierz Mlekovita" sponsorownym przez światowej klasy producenta mleka zwykłego jak i tego w proszku firmę Mlekovita z filią w Fortecy przy ulicy Pszczelej. Dodam, iż jesteśmy jedynym zgromadzeniem, które dało się w manić w honorowe oddawanie funduszy na zakup nowego samochodu dla księdza Biskupa Marka Jędraszewskiego. Dodatkowe opłaty na wysokiej klasy samochód prosimy wrzucać do puszki przy wejściu jak i przy wyjściu z pomieszczenia. Ksiądz biskup powiedział: "Dawajcie, dawajcie a będzie wam dane na sądzie ostatecznym. Tylko ludzie dający mi pinądz zasłużą w przyszłości na niebo. I nie dawajcie temu spasionemu Kazimierzowi Nyczowi ta stołeczna, czerwona menda ma już dość, aż mu się przelewa. I słuchajcie Michalika bo ma rację! Dobra koniec. Amen." No także po takich słowach już na pewno zapłacicie. I jeszcze jedna sprawa na początek zanim zaczniemy. Siostra Cnotka Bananotka Ewelyna dziś również nie może przyjechać ponieważ znów ma ważne sprawy w zakonie i znów obiecała, że na pewno następnym razem już ją poznacie i będzie dobrze. Także możemy zaczynać.Witam.
- WI-TA-MY!
- Dziś zaczniemy od...
- O czym dziś będziemy rozmawiać?
- Spokojnie Tomaszku właśnie zacząłem o tym mówić.
- A dobra.
- Więc jak mówiłem. Dziś zaczniemy od poruszenia tematu poruszania się osób tak upośledzonych jak wy po mieście na ulicy jak i w pomieszczeniach publicznych.
- A to robimy coś źle?
- Tak, dużo rzeczy robicie źle.
- A dobra.
- Słuchajcie.
- SŁU-CHA-MY!
- Po prostu świetnie. Głównym błędem jaki popełniacie poruszając się po ulicy jest kompletny brak zachowania higieny osobistej i jakichkolwiek zasad przebywania z ludźmi.
- Ale jak to przecież ja dobrze zawsze. (Puurrrt)
- I o tym właśnie mówię Rafał. Nie możesz pierdzieć kiedy ci się podoba. Wchodzisz do sklepu i zawsze się zjebiesz to znaczy purtniesz...
- Haha powiedział... zjebiesz.
- Spokój, przejęzyczyłem się. Nie przerywajcie. No i Rafał. Nie może tak być. Purtnąć możesz sobie na przykład w łazience albo no już na ulicy ale jak nie ma ludzi a nie, że ty pierdzisz przy ludziach. To nie jest przyjemne Rafał. Ludzie kupują chleb w piekarni a ty wchodzisz i pierdzisz. Ludziom się normalnie odechciewa zakupów w tym smrodzie coś narobił.
- Jezu no i coś się pan tak przyczepił jak rzep psiego ogona. To już sobie człowiek nie może popierdzieć.
- Nie Rafał są miejsca, w których po prostu nie wypada i wręcz nie można tego robić.
- Dobra jezu skończ już ten temat.
- Rafał przywołuję cię do porządku. Omawialiśmy zasady wypowiadania się na zgromadzeniu.
- Jezu przepraszam.
- No. A teraz przysięgnij chęć poprawy zachowania to znaczy zaprzestania gazowania w miejscach publicznych.
- Postaram się poprawić.
- Bardzo dobrze Rafał. Masz tu naklejkę ze słonikiem na szczęście i na zachętę.
- O jaaa super. Dzięki.
- Nie ma za co Rafał ale oczekuję, że zrozumiałeś co do ciebie mówiłem.
- No pewka. Nie mam pierdzieć.
- Dokładnie tak Rafał. Brawo! Trzymajcie kciuki za Rafała!
- BĘ-DZIE-MY!
- A teraz kolejna kwestia dotycząca was wszystkich.
- Co wszystkich co wszystkich!? Przecież ja nie pierdzę!
- A czy ktoś tu chce mówić o pierdzeniu Tomaszku?
- No cały czas było o pierdzeniu.
- A teraz będzie o czymś innym.
- A dobra.
- Będzie o wytykaniu przez was wszystkim palcami innych ludzi w mieście. Nie możecie tego robić. Jeśli i kimś mówicie, to nie wymachujcie paluchami nie wskazujcie tej osoby tak by wszyscy wokół łącznie z tą osobą wiedzieli, że o niem mówicie. Pomijam fakt, że nie powinniście w ogóle wypowiadać się na temat dajmy na to wyglądu innych osób co bardzo często robicie podczas waszego wytykania bo o tym będzie jeszcze inna specjalna kolejna prelekcja. Więc póki jeszcze nie wiecie, że nie powinno się obgadywać obcych ludzi to jeśli już to robicie przestrzegam was, żebyście robili to tak dyskretnie jak to tylko  możliwe. Tak żeby nikt niepotrzebnie nie czuł się skrępowany. Bo po co krępować innych ludzi prawda. Więc podsumowując. Wprowadzamy kolejną zasadę do przestrzegania. Nie możecie wytykać palcami innych ludzi. Zrozumiano?
-...
- No halo? Zrozumiano?
- Ale, że co?
- Nie no kurwa ja już nie daję rady! Won mnie stąd depsy! Koniec zajęć!
- DO-WI...
- Won!

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

#66 Miedzie

"Gdy czas powoli zatraca wilgotnością złość..."



Jak miło móc spokojnie przechadzać się po mieście. W cale mi się nie nudzi mogę sobie tak chodzić sam i nigdy nie poczuję znużenia. Nawet już nie mam ochoty czekać na znak do ratowania świata. To nie jest tak, że ja lubię coś robić, kogoś ratować albo ratować wszystkich, robić jakieś zadania misje. Ja naprawdę umiem po prostu iść spacerkiem po fortecy wieczorem i na prawdę nie rozglądam się żeby wypatrzeć coś co dało by mi jakieś zajęcie, nie szukam żadnych niebezpiecznym sytuacji czy ludzi do ratowania. Wcale nie chcę i nie potrzebuję być bohaterem. Może to złudzenie bo zawsze kogoś ratuję jak zdarzy się okazja ale no przecież okazja czyni złodzieja no i co mam zrobić jak znajdę kogoś kto może potrzebować pomocy no to już przekonam tego człowieka, żeby zechciał mojej pomocy. Wcale się jakoś specjalnie nie oferuję po prostu nakłaniam bo lubię pomagać. To chyba nie jest takie trudne do zrozumienia. Zresztą no na bycie prawdziwym bohaterem nawet nie mam żadnej specjalnej super ksywki. Jak to by brzmiało gdyby ludzie mówili albo nie wiem pisali coś o superbohaterze Edim Restinpis. Przecież to absolutnie nie brzmi jak imię dla superbohatera więc nawet jeśli w to nie wierzysz to ja wcale nie staram się nim być. No chyba, że na przykład wymyślił bym jakiś fajny pseudonim dla siebie jako superbohatera. Ale nie nie nie no i tak ja już nie chcę być superbohaterem. Choć jakby może pomyślę bo czemu nie można tak dla zabawy po prostu sobie wymyślić jakiś pseudonim więc to nie znaczy od razu, że bym chciał go na poważnie używać jako superbohater. Wymyślę sobie tak po prostu. Tylko jaki. Hmmm. To musi być coś, że jak kogoś uratuję i się przedstawię to żeby było kompletne zaskoczenie jak to jest fajnie. Żeby ta uratowana osoba potem opowiadając to czuła taką dumę wymawiając tą ksywkę. Żeby inni jej zazdrościli takiego superbohatera. Coś budzącego uczucie skrajnej zajebistości. To musi być tak zajebiście brzmiące jak Jagoda. Może Malina. Nieee. To nie może brzmieć jak pseudonim z rynsztoka albo osiedla to musi budzić szacunek i zaufanie a nie strach i zażenowanie. Więc może lepiej unikać jedno wyrazowego zwrotu. Niech to przy okazji stanowi już jakieś określenie. Fajnie jak by nawiązywało jakoś do mojego prawdziwego imienia. Ale no Edi, jak to wpasować w superbohaterskość. W sumie można by dać też coś z Jagody. Fajnie brzmiało by słowo super. Choć nie to za bardzo oklepane. W sumie przecież Jagoda jest super to pewnego rodzaju synonim superowości. Więc nie super tylko Jagoda i Edi. Taaaak już wiem. Jagodowy Edi! Świetne, wyśmienite, pyszne superowe! Teraz mogę zostać prawdziwym superbohaterem z krwi i kości! Znaczy nie, że chcę ja po prostu mogę to co innego. O nie ktoś wpadł jedną nogą w szczelinę w chodniku trzeba mu pomóc! Jagodowy Edi na ratunek! Bieg, bieg, bieg!
- Witaj! Jestem Jagodowy Edi i przybyłem by się uratować.
- Och dziękuję Ci bardzo superbohaterze. Była bym wdzięczna gdybyś mógł odsunąć trochę tą płytkę.
- Oczywiście, że to zrobię. Jagodowy Edi do dzieła! AAAAAAAAAA! Moc przesuwania aktywowana! AAAAAAAA! Pach zrobione! Możesz spokojnie wyciągnąć nogę.
- Dziękuję Ci bardzo...
- Jagodowy Edi!
- Dziękuję Ci bardzo Jagodowy Edi.
- Nie ma za co. To mój obowiązek.
- Jesteś superbohaterem?
- Nie nie. To tylko tak z pomocy, że lubię pomagać znaczy się. To nie jest tak, że chcę być superbohaterem.
- Mhm. Wydaję mi się, że jednak chcesz. 
- Ciii to tajemnica. 
- A rozumiem. Nikomu nie powiem. 
- Znaczy nie no możesz opowiadać, że cię uratowałem. Tylko pamiętaj, że Jagodowy Edi. Fajnie co?
- No tak w miarę fajnie no.
- Cieszę się, że się podoba. Będę największym superbohaterem! Znaczy nie żebym chciał.
- Jeszcze raz dziękuję. Muszę iść bardzo się śpieszę. 
- Dobrze. A mogę tylko wiedzieć kogo uratowałem. Prowadzę dzienniczek.
- Mariola.
- OK. Jagodowy Edi!