wtorek, 23 czerwca 2015

#61 Szefowa

"Agrest rośnie w siłę przezwyciężając spekulację..."



Wzniosłe konotacje w obcych regionach nicości nigdy nie były niczym dobrym. Nie trzeba być wybitnym człowiekiem by dostrzec, że Bomi się po prostu mówiąc kolokwialnie opierdziela. Nie znam się na jego robocie, nie wiem na czym ma ona polegać ale wiem, że każdą pracę można wykonać szybciej. Do licha tu chodzi o nasze życie. Puk Puk. O ciekawe kogo ty do mnie niesie. O rany jak mi się nie chce schodzić na dół. Te schody ewidentnie są za długie. Niech to chociaż będzie coś ważnego. 
- Dzień dobry, czy zamawiał pan prenumeratę pisma "Boskie Szczęście"?
- Nie, nie wydaję mi się żebym takie coś uczynił.
- Pan Edi Restinpis?
- Tak to ja.
- No to mam tu napisane, że pan zamawiał.
- Ale nie zamawiałem.
- To może zamawiał pan prenumeratę innego pisma. Mamy wiele gazet mogło nam się pomylić. Może "Tylko Bóg", "Bóg to zdrowie", "Zakazani Bogowie", "Dziecko", "Mały Wojtuś"...
- Dobra skończy pani to. Nie zamawiałem nic z waszych gazetek.
- Proszę pana. Ja tu mam napisane, że pan zamawiał, a jak ja mam napisane, że pan zamawiał to znaczy, że pan zamawiał i koniec!
- Niech mi się tu pani nie wydziera bo jak ja mówię, że nie zamawiałem tego gówna to nie zamawiałem! I koniec!
- Proszę pana. Nasze gazety to nie żadne gówno tylko porządna zachodnia prasa a nie jakieś ścierwo z kaufbudy. 
- Nie obchodzi mnie co to jest, ja tego nie zamawiałem! 
- Kłamie mi pan w żywe oczy panie Restinpis! Mam u na kartce napisane i tak jest. Moja szefowa jeszcze nigdy się nie pomyliła, że ktoś zamawiał a nie zamawiał więc pan zamawiał bo mam napisane, że pan zamawiał i nie może tak być, że pan nie zamawiał bo moja szefowa jest cudowną, wspaniałą i oświeconą osobą i jest niemożliwe to żeby popełniła błąd!
- To wygląda na to, że pomyliła się po raz pierwszy.
- Powtarzam, że to niemożliwe! 
- Możliwe! Każdy może się pomylić!
- Ale nie pani Veronika Albatros-Mądrzewińska! To wspaniała nieomylna szefowa! Idealne osoby się nie mylą panie Restinpis!
- Powtarzam po raz wtóry iż nic od was nie zamawiałem!
- Zamawiał pan. Miałam już do czynienia z takimi oszustami jak pan. Pierw nie ja nic nie zamawiałem to niemożliwe a potem wychodziło do nich sumienie i przyznawali się, że jednak zamówili te gazety. Więc niech pan lepiej przyzna się od razu. Trochę rozumu i godności człowieka!
- Ja pierdolę. Czy mogę poznać pani imię?
- Angelika.
- No tak kurwa wszystko jasne. Angeliko ty padłaś ofiarą skrajnego ubóstwa mózgowego! Jesteś tempa jak jak kołek! Wklep sobie do tego pustego łba, że ja nie zamawiałem waszych gazetek!
- Ty mnie obrażasz! Mówię znowu, że musiałeś je zamówić. Zapłać i weź swoje gazety!
- Nie będę płacił na gówno, które jest mi nie potrzebne!
- To po co o zamawiałeś?
- Nie zamawiałem tego Angelika!
- Nie mieści mi się to w głowie. To jest nie możliwe!
- Angelika posłuchaj mnie. Zaszła pomyłka, nie zamawiałem żadnych gazet i nie wezmę ich teraz od ciebie musisz powiedzieć twojej szefowej, że się pomyliła.
- Nie mogę jej tego powiedzieć wpadnie w szał. Ona nie jest tą osobą, która się myli. Wiesz co zrobiła z poprzednią Angeliką jak jej powiedziała, że się pomyliła? Wyrzuciła ją i spaliła. Edi kurwa weź te gazety ja nie chcę spłonąć!
- Angelika proszę wejdź do środka.
- Dobrze wejdę ale musisz kupić te gazety.
- Powiedz mi czy ta cała Veronika Ananas-Mado coś tam...
- Veronika Albatros-Mądrzewińska
- No właśnie. Czy ona często się myli?
- No prawie każdemu klientowi trzeba wciskać te gazety. Spaliła już chyba z tuzin Angelik, każdą po pierwszym dniu pracy.
- Jak to Angelik? Każda to Angelika?
- No bo ona nadaje nam takie jakby służbowe imię i tak mamy się przedstawiać klientom.
- Czyli jak ty tak naprawę masz na imię?
- Jagoda
- Czyli to wszystko co mówiłaś to tylko efekt zastraszenia?
- No tak. To ona kazała tak mówić, wychwalać ją i wciskać to za wszelką cenę.
- To jest jakaś psychopatka. Czemu ty poszłaś do tej pracy?
- Nie wiedziałam, że tak będzie. Potrzebowałam pieniędzy i znalazłam to ogłoszenie. Miałam po prostu roznosić gazety więc wzięłam tą pracę.
- No a skąd wiesz o tamtych Angelikach i, że nie możesz jej powiedzieć, że się pomyliła?
- Powiedziała mi, że albo sprzedam wszystko albo mnie wyrzuci a o poprzednich Angelikach opowiedział mi portier w jej firmie.
- To jest chore. Strasznie przepraszam, że cię wcześniej obraziłem. 
- Nie gniewam się przecież obraziłeś Angelikę nie mnie. Ale kup ode mnie te gazetki ja nie chcę spłonąć.
- Jagoda, nie pozwolę jej ciebie spalić ale kupienie tej gazetki nic nie pomoże. Załatwię tą całą Veronikę i będzie spokój nikt nie może tak postępować.
- O rety dziękuję ci bardzo. Jesteś moim bohaterem.
- Jeszcze nie. Trzeba wyjaśnić tą sprawę. Będzie po niej.
- Ale co ja mam teraz zrobić, przecież nie mogę wrócić bez sprzedanych gazet a nawet jeśli ty kupisz to nie wiadomo co będzie dalej.
- Zostań tu chwilę. Pomożesz mi opracować plan działania i ruszymy do ataku.
- Dobrze, ale strasznie się boję.
- Spokojnie na pewno sobie z nią poradzimy.
- Mam nadzieję.
...

sobota, 20 czerwca 2015

#60 Wyznacznik

"Jeśli nie będzie jutra to niech dziś będzie ostatni..."



Wiele wieków musiało minąć nim ludzie w fortecy zrozumieli co tak naprawdę znaczy dla nich każdy kolejny dzień. Z pozoru nie pozorny urywek czasu w każdym życiu a jednak znaczący nie wiele mniej niż cały rok bowiem ma dla nas znaczenie czy deszcz będzie padał jeden dzień czy cały rok. Na wyższej płaszczyźnie życiowej zasada jednego dnia w fortecy działa podobnie. Każdy dzień jest tyle samo warty i w każdym dniu można podjąć decyzję, która wszystko zrujnuje, lub która stanie się otworem do spełnienia naszych najskrytszych bądź też tych mniej skrytych marzeń. Marzenia tylko czasami spełniają się same. Czasem bojąc się podjąć decyzję i myśląc za długo decyzja zdąży podjąć się za nas jednak nawet jeśli uda ci się nie poczynając w tym celu kroków osiągnąć to po co bałeś się sięgnąć nie będziesz zadowolony na tym samym poziomie niż gdybyś choćby dzień wcześniej sam postanowił zawalczyć o swoje marzenia. Szczęście nie trwa jednak wiecznie i częściej twoje plany gdy w końcu przemyślisz każdy krok lub po prostu no nie wiem wstaniesz i coś zrobisz przelecą ci pod nosem nie pozostawiając wewnątrz ciebie żadnej nadziei, że cokolwiek może się jeszcze udać. Sprowadźmy to do marginalnie prostych spraw. Chcesz rower na komunię? To poproś o niego zawczasu. Potem dostaniesz jakieś gówno i będziesz sobie mógł z nim pobiegać w czasie gdy ziomki z ośki będą się wozić na nowych, wypasionych dwóch kółkach. I co chcesz potem prosić "no daj się przejechać no tylko kawałek"? Proś zanim będziesz musiał doprowadzić do tej sytuacji i wtedy będziesz zadowolony a jak jakaś inna sierota nie poprosi to jego sprawa ty się przejechać nie dawaj bo szczun pozmienia przerzutki, zabuksuje na piachu i będzie pozamiatane. Wtedy to już rower do wymiany, nie będziesz takim przeoranym potem jeździł. Żelazne forteczne zasady, trzymaj się ich a nigdy się nie zgubisz. I pamiętaj - własnoręczne spełnianie marzeń jest wyznacznikiem późniejszej satysfakcji. Bez sensu ale z przekąsem. Nie.

piątek, 12 czerwca 2015

#59 Miłości

"Niezbadane ścieżki są miłości jak mrokiem zalane szlaki..."

Na ulicach fortecy choć wrzawa panuje ogromna w dni targowe jak i czasem ale zdecydowanie rzadziej w dni powszednie nikt nie wywołuje w ludziach specjalnych szalenie pozytywnych emocji. Zdarza się czasem iż jakaś ładniejsza dziewczyna przejdzie pociągając za sobą wzrok przechodzących szarych mężczyzn ale nie wywołuje to specjalnie burzliwej atmosfery. Więc powiedzieć by można, że w fortecy zawsze panuje spokój i cisza. Ale tak nie jest. Gdy już wydaje się, że na tym nudnym rynku nic się nie wydarzy pojawia się on. Ireneusz Kochan. Ludzie zaczynają szaleć, serca biją szybciej zarówno u mężczyzn jak i kobiet. Mężowie sami nie mogąc oderwać wzroku obejmują swoje żony mocniej by te pamiętały iż muszą wrócić z nim do swoich pociech. Irek przechadza się powoli. Wabi ludzi swoim zabójczym pięknem a uczucie wzroku wszystkich skupionym na nim jednym nęci jego poczucie piękna niczym świeża padlina wygłodniałą hienę. Ciężko jednak przejść koło niego obojętnie. Ciało jego mogło by służyć jako ilustracja ideału w podręcznikach, cera jest delikatna niczym blask księżyca, jego twarz o zabójczej urodzie przypomina rozkwitnięty na wiosnę kwiat lotosu, mięśnie są silne niczym. Na zabój zakochani przechodni wpadają na siebie nie mówiąc przepraszam, zawracają by choć jeszcze przez chwilę zobaczyć cud natury w niczym nie przypominający niczego innego. Piękno pod postacią Irka. Każdy mógł by się zakochać. Lecz są one. Wielka piątka. Zmobilizowane do walki, gotowe zrobić wszystko by zdobyć jego ciało i serce. Na co dzień żyjące w przyjaźni jednak bardzo serio traktujące swój obowiązek. Legenda głosi iż było ich o wiele więcej jednak zostały wyeliminowane przez kontrkandydatki. Wiadomo o jednej brutalnie wysłanej na tułaczkę po mieście przytwierdzoną do fotela w jednym z autobusów. Podobno już nie macha. Są brutalne, bezkompromisowe i nie mają żadnych skrupułów. Ich historia przed wstąpieniem do jednostki nie jest do końca jasna. Jedne podobno zajmowały się robieniem lodów inne zaś ich wtrynżalaniem. Czego by nie robiły wiadome jest jedno, teraz poznały prawdziwy sens swojego życia. Pierwsza z nich Sekwana w stadzie uchodzi za prawdziwego zwierza. Na drodze nie staje jej odległość ani późna godzina. Jest w stanie być przy Irku zawsze i nie waha się podejmować radykalnych decyzji. Jej czas ma wartość tylko przy nim. Druga - Baśka zawsze i wszędzie byle z Irkiem. Nie bawi się w ceregiele i bez zastanowienia porzuca to co staje się jej przeszkodą choćby za najwyższą cenę. Numer trzy to Ciszka. Ta na co dzień nie mówi zbyt wiele. Gdy jednak już coś powie to wali prosto z mostu i nie w głowie jej konsekwencje. Czwarta Ambrozja. Z niejednego pieca jadła chleb ale nie wygra z głosem własnego serca. Irek to Irek i koniec. Piąta to Migdałek. Największa z konkurentek. Pozostaje w ukryciu przez większość czasu. Jednak być może to jest jej największą bronią. Wszystko to nie mogło by jednak istnieć bez kontroli z góry. Jest bowiem osoba, która trzyma wszystko w ryzach i jak matka wydaje odpowiednie polecenia by to się wszystko jakoś trzymało kupy. Kochana Królowa, dobra dusza. Nigdy nie dopuści by obiekty mogły się skrzywdzić. Dba o nie jak o gatunek zagrożony wyginięciem. Działa tak by mogły poczuć wolną wolę. Dawne pogłoski mówią, że tak naprawdę do od niej zależy, którą rybkę złapie Irek. Jednak oficjalnie nic o tym nie wiadomo. Hy. Zadanie królowej nie jest łatwe. Jak sama mawia w informacjach prasowych: "Mi się już kurwa nie chce". Najtrudniejszą rolą jest selekcja przyszłych kandydatek. Ściśle strzeżony tajny szyfr selekcji, który zna jedynie królowa i jej doradczyni - Pasterka Dobroci jest tak skomplikowany, że nawet największe światowe umysły badające tą sprawę od lat nie mogą go odszyfrować. Patrząc na kandydatki jest on zapewne kurwa rygorystyczny i nie może przekraczać pewnych norm. O ho ho ho. Mamy połączenie z Sekwaną.
- Witam z tej strony magazyn Piękno.
- Sekwana z tej strony.
- Wiem. Co chciałaś nam powiedzieć?
- Jestem na antenie?
- Tak.
- Irek ja cię kocham!
- Opowiedz nam coś o Irku.
- Irek jest super. On jak nikt potrafi do czego nikt nie potrafi. Jest jak słońce w mglisty poranek. Jak zachód słońca gdy już myślisz, że przegapiłeś. Jak cud gdy ci się wydaje, że nie masz nogi a ją masz. Jest moją kończyną i głową. Pochłania moje serce jak czarna dziura i chciała bym z nim być na zawsze. I chciałam powiedzieć, że Irek to najbardziej lubi mnie.
- Skąd ta informacja Sekwano.
- Przecież widzę jak na mnie patrzy. Po za tym są tacy, którzy wiedzą co ja mówiłam. Irek to nadal aktualne, skończ szukać dalej. Znalazłeś właśnie miłość swojego życia. Rozumiesz co do ciebie mówię Ireczku? irek ja mogła bym ci nawet...
- Przepraszamy czas antenowy się skończył.
Czy Pasterka Dobroci nie powinna dopilnować by one się trochę hamowały? Przecież ja wszystko rozumiem ale o się chyba trochę wymyka z pod kontroli. Sam jestem w nim na zabój zakochany ale czy ja mówię na antenie, że bym mu chętnie. No właśnie ja nic takiego nie mówię. Jeśli ktoś jeszcze chce do nas zadzwonić to proszę bardzo linia jest pewnie wolna. A nie przepraszam nie jest wolna. Nie dzwońcie wszystkie na raz! Ja pierdole co za robota. Nie było można innego programu dać. Dobra ktoś się dodzwonił. To.... Ooooooo matko. Nie wierzę to sam Irek.
- Witamy Irku. Jesteś na antenie.
Wody mi dajce wodyyyy!
- Tak wiem, że jestem przecież dzwonię po to.
- Jaki ty inteligenty.
- No.
- W jakiej sprawie dzwonisz.
- Chciałem posłuchać co o mnie mówią.
- No to nie możesz dzwonić tylko słuchać wa radiu bo jak z tobą rozmawiam to już nie nikt nie może dodzwonić.
- Nie rozumiem.
- Rozłącz się Irku. No chyba, że chcesz coś dodać.
- Dodać. No.
- Proszę dodawaj coś od siebie.
- Daje wam moje piękno.
- Dziękujemy Irku za rozmowę. Teraz możesz sobie posłuchać.
- No.
Rozłączcie go bo chyba nie kuma. Już? Dobra. Proszę państwa to oficjalne. Naszej audycji słucha sam Irek Kochan. Czy to nie niesamowite. Można zatem dzwonić i powiedzieć mu kilka miłych słów. O mamy połączenie. No proszę Baśka.
- Witam Basiu co chcesz powiedzieć?
- Odpierdolcie się od Irka jest mój!
- Basia trochę grzeczniej proszę.
- Pierdol się.
Zmuszeni byliśmy się rozłączyć. Drogie panie. Myślę, że Kochana Królowa nie była by z was dumna słysząc takie słownictwo. Polecam pamiętać, że kręcą się w okolicy godne następczynie na każdą z was i w raz ze swoimi nogami mogą was z powodzeniem zastąpić. Królowo. Zgłaszam się na ochotnika. Bezpośrednio czy uderzać do Pasterki? Hmm dzwoni zastrzeżony.
- Witam tu Kochane Radio. Z kim mamy przyjemność.
- Pasterka Dobroci dzwonie w imieniu królowej.
- Kłaniam się nisko. W jakiej sprawie. Czy to będzie oficjalne ogłoszenie bo nie wiem jaki dać dżingiel.
- Tak,
- Ok. Proszę mówić.
- Chciałam ogłosić iż królowa czuje się niezwykle oburzona poziomem tej marnej audycji i kazała przekazać, że wystąpiła w niej pewna nieprawidłowość. Powiedziane zostało iż Kochana Królowa działa dając im poczucie wolnej woli. Królowa kazała przekazać, że to nie prawda i wolna wola skończyła się wraz ostatnimi wewnętrznymi zamieszkami. Teraz rygor jest straszny i już tylko najbardziej zakochane wytrzymują by w umysłowym, mentalnym lub nawet dosłownym zamknięciu przetrwać do następnego spotkania lub innej możliwości kontaktu z Irkiem. Królowa osobiście odprowadza je teraz na takie spotkania. Nie ma lekko.
- Dobrze. W takim razie traktujemy to poważnie jako sprostowanie sprawy.
- Aha i jeszcze jedno. Ty się i tak nie nadajesz do Irka więc nawet się nie zgłaszaj dobra.
- No dobra.
Audycja pełna emocji jak widać. Nawet z góry do nas dzwonią. A to nie koniec. Właśnie otrzymaliśmy wiersz napisany dla Irka przez Migdałka. Pozwolę go sobie odczytać.

Śniadanie
Jesteś dla mnie jak śniadanie.
Ja bez ciebie nie chcę dnia.
Jajeczniczkę z boczkiem smażę
I o tobie Irek marze.
Jesteś lepszy niż schabowy.
Ja dla ciebie golę nogi.
Irku jeśli tylko chcesz.
Dam ci w moim domu zjeść.

Czy to nie jest piękne? Aż się wzruszyłem. Nasza audycja jest wzruszająca. Na koniec odczytam tekst przysłany do nas anonimowo. I pod pisany tylko. Ta, która cię kocha. Droga dziewczyno chyba wiemy kim jesteś. Nie musisz się ukrywać. 

Irku, kiedy cię ujrzałam od razu się zakochałam. Jesteś dla mnie doliną i górą. Uwielbiam twoje oczka i każdą kroplę twojego wypracowanego potu. Nie mogę bez ciebie żyć. Śnie o tobie Ireczku. Przyjedź do mnie to nie tak daleko. Jestem gotowa by cię przyjąć. Irek - kocham cię. 

Do zobaczenia na kolejnej audycji. Żegnam się z państwem. Chwała Królowej. Dla Irek24 Mariusz Bambino.
~Hy.

sobota, 6 czerwca 2015

#58 Nienawiść

"Zostaw to bo przecież to nie ma sensu..."



Czasami mam ochotkę wysadzić to wszystko w drobny mak. Ot tak po prostu zwyczajnie. Co, nie wolno mi?  Taka jest moja reakcja na to co mi się nie podoba. Wysadzam to w piździec. Po co mam uderzać pięścią w ścianę, skoro to zepsuje moją ścianę a ścierwo i tak dalej będzie stać lub chodzić. Ja wolę działać u źródła i jeśli trzeba nie szczędzę ładunków wybuchowych. Poznałem te metody na delegacji do... eeee nie pamiętam. Ale wystrzałowy musiał być ten ich bóg. Od tamtej pory zawsze noszę przy pasku bombę. Tylko to małe cudeńko sprawia, że jestem spokojniejszy. Ma to bardzo pozytywnie skutki. Jestem człowiekiem, którego dotychczas denerwowało dosłownie wszystko. Teraz oczywiście też tak jest. Wszystkiego nienawidzę. Ale odkąd mam przy sobie bombę jakoś wzbiera się we mnie mniejsza agresja. Ciężko mi się tak konkretnie naładować skoro wiem, że jeśli już mnie naprawdę bardzo coś wkurzy to po prostu będę mógł sięgnąć ręką do paska uruchomić moją małą przyjaciółkę zostawić ją i spokojnie wyjść z punktu skrajnej irytacji wiedząc, że już za momencik ona rozwiąże mój problem. To jest naprawdę wspaniałe. Nigdy nienawidziłem mojej nienawiści do wszystkiego. Były z tym same problemy. Nie potrafiłem korzystać z życia tak jak inni bo cały czas gdy oni się bawili ja chodziłem poirytowany i wściekły na wszystko wokół co wzbudzało we mnie kolejną agresję i tak cały czas. Stawałem się jednym wielkim kłębkiem nerwów. Nie wiedziałem jak mam sobie z tym radzić. Było mi bardzo bardzo ciężko. Problemy bez rozwiązania zawsze działają na ciebie jak ta płachta na przysłowiowego byka. Nawet nie wiesz jak ja się wściekałem. Piana z ryja można powiedzieć. Dławiłem się żółcią. Teraz przypominam sobie wszystkie rzeczy, który wtedy doprowadziły mnie do granic wytrzymałości i uspokajam się myślą, że jeśli tylko coś z tych rzeczy choć raz i nawet bardzo delikatnie mnie podkurwi to przeleje się ziarnko goryczy i przechyli się szala równowagi i nadejdzie zadość uczynienie za wyrządzone szkody na mojej psychice i będzie piękne, wzruszające bum. Jak ja to zwykłem nazywać wybuch pokoju i ambicji. Lista rzeczy, które mnie wnerwiają jest dość długa i tak długo by ją wymieniać, że szkoda na to czasu bo tylko się wścieknę i będzie po sprawie! No i już się gorączkuję na samą myśl! Nie mogę! Nie mogę do ciężkiej cholery o tym myśleć! No i się wkurwiłem! I jest po mnie. I nie chciałem ale teraz muszę to zrobić bo mnie strzeli. Proszę bardzo top ten rzeczy, które mnie wkur... denerwują mnie. Miejsce dziesiąte przypada szpitalnym obiadom. No serio proszę państwa, bądźmy poważni. Płacimy za szpitale masę żetonów i mamy jeść to gówno!? No do ciężkiej nędzy nawet mój pies nie chce tego waszego pseudo żarcia. Nie chcę się wpierdalać do gotowania ale rosół to chyba kurwa z samej wody być nie powinien a więcej mięsa niż w tym waszym gotowanym ścierwie obok ziemniaka to jest w parówkach! Na miejscu dziewiątym mój sąsiad a właściwie jego gotowanie. Panie coś ty w niedziele ugotował, ciotkę!? Cały pion zajebało smrodem! To się w ogóle dało wziąć do buzi? Ble bo się zrzygam. Miejsce ósme to dresy. Miejskie buce, chodzące cymbały, wyprane mózgi, ostateczne wcielenie zatoru umysłowego. Brawo naprawdę kurwa udowadniacie, że najgłupszy zawsze najbardziej skacze i głupota nie boli. Jakim cudem ten społeczny margines jeszcze funkcjonuje pytacie? Tylko dlatego, że dopiero odkryłem zastosowanie bomb. Miejsce siódme najgorszego człowieka jakiego poznałem. Niezła lipa. Nie rozwinę bo nie ma takich mocnych słów. Szóste to te pieprzone "balkony", na które nie da się wyjść. Po kiego grzyba okno do ziemi skoro i tak od razu jest krata. Taki niby balkon z pokoju? Serio Budowniczy. Forteca była by bez tego lepsza. I będzie. Piąte miejsce wędruje do księży na całym świecie. Po cholerę wam ta gra pozorów, pieprzona obłuda i zasrana hipokryzja, spójrzcie na inne korporacje one chociaż sprzedają coś przydanego a wy tylko ogłupiacie i wciskanie ciemnotę. Przemyślcie, czy to aby na pewno są dobrze zarobione pieniądze. Wstyd tak kłamać i gwałcić. Ale i tak was wszystkich wysadzę. Strzeżcie się bomby pana, nadejdzie zadośćuczynienie. O kurwa dalej już nie mogę! Nie przejdą mi przez gardło kolejne miejsca! Dobra zrobię to wszystko szybko i biorę się za sprzątanie. Naburmuszone sprzątaczki w szkołach, otwarte studzienki, kakao z fusami i miejsce pierwsze pieprzone zasrane komary! Nawet bombą was nie załatwię wy przebrzydłe, uprzykrzające mi całe życie śmiecie! Płaczę przez was, nie śpię przez was! Jeśli znajdę na was ostateczną broń to będzie po was. Co ja mówię. W życiu jej nie znajdę. Wygińcie szmaty z igłami!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

#57 Karina

"Patataj do przodu by poznać życie..."


Jaki wspaniały dzień. Wczoraj strasznie lało ale na szczęście dziś jest pięknie i słonecznie. W dzisiejszy wyjątkowy dzień rodzice zawsze zabierają swoje dzieci na moc dobrej zabawy do miasteczka radości. To nie jest inne miasto tylko takie miejsce w fortecy, w którym jest mnóstwo atrakcji dla dzieci i każde dziecko jest tam szczęśliwe. Zawsze gdy tam idę to dziękuję budowniczym za tak wspaniałą myśl i wybudowanie tego istnego raju na ziemi. Jak wchodzisz to od razu jest ci tam lepiej. Twoje wszystkie zmysły są nęcone różnymi widokami i zapachami ze wspaniałych przyjezdnych aut z wszelakim żarciem i watą z cukru. Nawet mój tatuś tam zarabiał. Prowadził tancbudę otwartą zawsze wieczorem. Niestety mi nigdy nie pozwalał tam wejść. Z opowiadań starszych wiem natomiast, że dopiero tam można poznać czym jest życie tak naprawdę. No ale ja i tak byłam oczarowana tym co można tam było przeżyć za dnia. Kiedyś przyjdzie czas i pójdę do tej tancbudy. Dziś jako pierwsze chciałam zaliczyć największą karuzelę z konikami. Moim ulubionym koniem na tej karuzeli jest Karina. To tak wspaniały i poczciwy koń, że chciałabym żeby mógł ożyć. Pracuję nad tym. Gdy już na niego wsiądę to nigdy nie chcę schodzić bo jest mi tak mega cudownie. Karinka jest w środkowym rzędzie koni, kręci się z umiarkowaną prędkością i faluje to w górę to w dół tak płynnie, że każdy mógłby się w tym zakochać. Nigdy w życiu nie doznałam jeszcze nic przyjemniejszego. To jak spacer po najlepszej z łąk wśród wspaniałych mlekodajnych krów, które dadzą ci pyszne mleczko w każdym momencie. Krowy to również wspaniałe zwierzęta, ale mojej Kariny nic nie przebije no po prostu nie i koniec. Ja wszystkim pokażę, że ja ją ożywię. Ona będzie żyła, czy o możliwe czy nie. Mnie to nie interesuje. Ja to wymyślę ona musi ożyć. Są mikstury, po których ludzie mają odlot to i znajdę jakąś po której mój koń sanie na nogach. Och jak ja bym na niej pojechała gdzieś dalej niż tylko w kółko. To musiało by być tak piękne, że aż pierw bym zemdlała za pierwszym razem i wtedy Karinka by mnie ocuciła, wzięła w zęby na swój grzbiet posadziła i już bym jechała. Jechała i jechała. No nic o to takie marzenia skryte. Ja teraz zamiast się cieszyć to się wzruszam na samą myśl o tym. No ale tak czasem jest, że coś jest tak piękne, że wzrusza. Ja miałam opowiedzieć o atrakcjach w miasteczku dla dzieci. Zapłacili mi za to. Miało być wspaniale. Ale dla mnie tylko Karina się liczy. Ten koń przesłania mi cały świat. Nie mogę już tak dużej. Karino w tej chwili stań się prawdziwym koniem. Karino przestań się tak szczerzyć wiem, że mnie słyszysz. Stań się koniem powiedziałam! Karino! No i widzicie co ja z nią mam. Koń to jest jedna wielka udręka.