wtorek, 28 lipca 2015

#65 Rozkład

"Wieczność nie murem, przemijanie nie skałą..."



W całym zgiełku tworzącym iluzje posiadanej wolności łatwo zapomnieć o rzeczach, które w oczywisty sposób, którego nie jesteśmy w stanie zmienić stanowią nasze naturalne ograniczenia. Nieograniczenie jest wiecznością. My nie posiedliśmy wieczności i brak nam perspektyw na jej osiągnięcie. Możemy poczuć się nie ograniczeni tylko w chwili gdy się zapomnimy. Chwile jednak również nie są wieczne. Nawet wiecznym piórem nie da się pisać wiecznie. Więc przemijamy. Przychodzimy na świat i zanim znajdziemy nowe cele mamy jedno przeznaczenie jakim jest nasza śmierć. Umieramy po to by inni mogli żyć, po to by każdy kto czeka w kolejce za nami miał swoją chwilę na życie. Myśląc o śmierci nie możesz zapominać o tym jak ważna to sprawa. Wielokrotnie śmierć jest wynikiem samobójstwa. Traktowana jest wtedy jako ucieczka od życia i przypisywana jest osobie, która pozornie sprawiała wrażenie jakby nie chciało jej się już żyć. Pomyślmy jednak. Czy to żyjąca osoba jest przyczyną jej własnej śmierci? Otóż najprawdopodobniej nie. Osoba popełniająca samobójstwo jest tylko wykonawcą zlecenia mordercy mającego urodzić się na jego miejscu. To następny w kolejce daje znaki, podpowiada aż na końcu przymusza do śmierci. Spieszy mi się na świat, jeszcze nie narodzony a już złowieszcze, niecierpliwe i choleryczne jest jego zachowanie. Urodzi się mordercą to więcej niż pewne. Przez samobójstwo zwiastuje swoje rychłe nadejście najczęściej następujące dnia następnego. Pewnie wielu pomyśli teraz o tym, że w ten sposób moglibyśmy nie doprowadzić do narodzenia się mordercy. To jednak tak nie działa gdyż nie wiadomo, które dziecko doprowadziło do swojego nadejścia przez samobójstwo. To raczej powinno być już jasne. Przy okazji należy również wspomnieć o tym iż wielu obwinia różne czynniki występujące na świecie o morderstwa czy samobójstwa tym czasem prawda jest taka, że samobójstwom winni są mordercy, którzy rodzą się już jako mordercy. Nic nie jest w stanie zrobić z nikogo mordercy ani nic nie jest w stanie zmienić faktu iż ktoś jest mordercą. Takie są jedne z podstawowych praw natury, które jako jedno z wielu niestety bardzo często jest błędnie propagowane choćby prostymi słowami jak "Mój syn popełnił samobójstwo przez długi" zamiast "Mój syn został zamordowany długami poprzez samobójstwo". Wolność jest więc mitem. Złudzeniem na wagę skrojonej na miarę iluzji. Na cokolwiek nie posiedlibyśmy wpływu to na co zda nam się ten wpływ jeśli jutro możemy stracić nie tylko naszą wpływowość określaną częściej mianem wolności ale stracić całe nasze życie, które sprawiało wrażenie tak dobrze przez nas kontrolowanego bytu. Jedyną metodą kontroli jest zabicie się zanim ktoś zacznie nas do tego zmuszać lub posiadanie na tyle silnej woli by zabić się w sposób inny niż ustala za nas nasz nienarodzony morderca. Prawdziwa wolność to śmierć w wymarzony sposób, Bądźmy wolnymi ludźmi i niech wolność będzie jedynym powodem naszej śmierci.


wtorek, 21 lipca 2015

#64 Kryształ

"Po drugiej stronie gdy czas już stanął ja tonę..."



- Wychodząc na przeciw pechowej farsie życia codziennego nie zrobiłem nic. Nie wiem działem gdzie mam znieść jajo Grażynko. Rozumiesz to Grażynko? No także tak było. No wiesz chodziłem tu i tam i tak sobie rozmyślałem, a może by tak iść tam i powiedzieć to albo iść gdzie indziej i powiedzieć co innego. Jednym słowem jeden wielki dylemat. Nie potrafię sobie radzić w takich sytuacjach Grażyna. I na kiego grzyba ty tu jeszcze dziś sprowadzasz gości, co? Myślisz, że mi to w czymś pomoże? Mam taki zapierdol, że nie wiem w co mam ręce włożyć. Mam tyle problemów, że już nie wiem jak je rozwiązać. Mam tyle rzeczy do zrobienia tak w ogóle, że już nie wiem i kurwa nie będę wiedział już nigdy, którą z nich będę miał zrobić pierwszą. Zapieprzam jak żydowski robotnik i rozmyślam jak meksykański maczo. I powiedz mi teraz tak szerze. Na chuj Ci dziś ta gościna!?
- Oj Januszku nie denerwuj się tak. Ja wszystko rozumiem ale Piermanny nie byli u nas tak dawno przecież.
- Nic nie rozumiesz Grażyna! Nawet nie wiesz jak ja nie lubię tych ludzi. Stary Piermann i te jego pierdoły to mogą człowieka do obłędu doprowadzić. Czy ty myślisz, że mi się to lekko znosi? Nie Grażyna! Ja tydzień potem dochodzę do siebie. Przytakuję temu cepowi na wszystkie farmazony jakie opowiada. Ni kupy ni dupy się to nie trzyma.
- No to nie zgadzaj się z nim i przeprowadźcie kulturalną dyskusję.
- Co ty opowiadasz kobito! Nie zgodzić się z nim? Kulturalną dyskusję? Zaczyna wymyślać argumenty będące tym samym jak nie jeszcze gorszym farmazonem. Jak się z nim nie zgodzisz to kontynuuje robienie tego gówna aż do czasy gdy wyobraźnia czy zwyczajna dawka umysłowo chorej wiedzy mu się skończy. Wtedy się unosi. Zaczyna pyskować, krzyczeć swoje rację. To kretyn! Grażyna sama se z nim gadaj, ja wychodzę!
- Janusz ty się nie denerwuj! Wiesz, że nie możesz bo się od razu pocisz.
- Jak mam się nie denerwować jak na siłę próbujesz mnie przekonać do rozmowy i spotkania z największym cepem jakiego znam!?
- Januszku proszę cię. To nie potrwa długo. Ja tak dawno nie widziałam się z Jadwigą i chcę z nią sobie porozmawiać. 
- To czemu nie zaprosiłaś samej Jadzi tylko na siłę zmuszasz mnie do spotkania z tym błaznem?
- Janusz zrozum, że oni są małżeństwem i są to nasi znajomi więc przychodzą razem.
- Jak to nasi znajomi. Jadzia to twoja koleżanka i od kiedy cię znam zapraszasz ją tu z tym kretynem. Ja z nim się za znajomego nie uważam!
- Od Jadwigi wiem, że on cię bardzo lubi i bardzo się cieszy, że się zobaczycie. 
- Pewnie pedał.
- Janusz uspokój się! Co ty opowiadasz. To mąż mojej koleżanki, przyjdzie tu z nią i masz być dla niego miły czy ci się to podoba czy nie!
- Grażyna to jakaś paranoja. Wiesz co?
- Co?
- Gówno 1-0!
- Janusz jak ty się zachowujesz. Robisz się strasznie wulgarny i nie mam przyjemności kontynuowania z tobą dalszej rozmowy.
- A ja nie mam przyjemności, żeby Ci ludzie, których uważasz za swoich znajomych tutaj przychodzili!
- Wiem, ale nie interesuje mnie to.
- A mnie nie interesuje to, że masz tego wielkiego pryszcza na nosie.
- Co to ma do rzeczy?
- Nie wiem ale zrób coś z tym bo jak mnie to zacznie interesować to nie chcesz wiedzieć Grażyna, nie chcesz wiedzieć.
- Zaraz ale jak to pryszcza?
- Pryszcza tak wielkiego, że cię obrzygam zaraz. Ohyda!
- Nie mogę się tak zobaczyć z Jadwigą. Pomyśli, że już o siebie nie dbam. 
- No właśnie jak to by miało wyglądać.
- Nie może tak być. Zadzwonię, że jestem chora i przełożę spotkanie. 
- Świetny pomysł. Ale trochę szkoda. 
- No trudno. Muszę zobaczyć się w lustrze. 
- Nie ma lustra sprzedałem.
- Jak to sprzedałeś?
- No normalnie no. 
- To jak ja zobaczę pryszcza?
- No nie zobaczysz. Ale jest ohydny uwierz mi.
- Może lepiej nie widzieć, dzwonię do Jadwigi. 
- Dobrze, skoro tak będzie lepiej. 
- Na pewno. Dobrze, że mi powiedziałeś. 
- Nie ma za co. Szkoda tylko tego spotkania. 
- Przecież nie chciałeś. 
- Ale mi się odwidziało trochę z tej nienawiści. 
- Dziwne.
- Już nie drąż. Ciesz się, że cię uratowałem przed wielką klapą.
- Dziękuje ci bardzo Januszku. 
- Spoko Grażynko. 
Nie wierzę, że to łyknęła. Ważne, że nie przyjdą. Coś czuję, że lustra to ja długo nie przyniosę. 

wtorek, 14 lipca 2015

#63 Trupy

"Nie moja sprawa, leżą i gniją w czeluściach ciemności..."  



Ciemna i głucha noc gdzieś na obrzeżach fortecy. Maszeruję sam, nie ma nikogo wokół mnie. Ani jednego żywego ducha. Przygnębiająca cisza, przytłaczający mrok, wszechobecna pusta chcąca złożyć ofiarę dla mroku z przechodzącej niczego nie świadomej ofiary. Skłamał bym mówiąc, że nie odczuwam strachu. Nie jest tak. Człowiek w takiej sytuacji nie może czuć się pewnie. Niepokój jest pierwszym planem tej sytuacji. Każda obrona wydaje się nikła tym bardziej biorąc pod uwagę fakt iż bronić można się jedynie własną psychiką. W sytuacji gdy nie ma wokół ciebie żywego ducha to bowiem ona jest twoim największym wrogiem. Twoja wyobraźnia działa na twoją niekorzyść nie dając ci ani chwili odetchnienia od przerażenia. Próbujesz się uspokajać. W twojej racjonalnej części umysłu wiesz, że nikt się tędy zazwyczaj nie szlaja o tej porze i hałas zza drzewa to raczej spadająca gałąź a nie kroki psychopaty z nożem, widelcem i łyżką. Racjonalna część kurczy się jednak nie ubłaganie i jak najgorsza ofiara przegrywa ze strachem. Chcesz być spokojny ale to na nic. Kolejny cichy szmer a ty już widzisz jak idzie i najpierw wyciągając łyżkę powoli i z wielką pasją wyłupuje ci oczy, potem biorąc do ręki nóż zaczyna odkrajać twoje nogi i ręce a następnie wyciągając cerówkę i zwykłą nic krawiecką zaczyna doszywać je uprzednio zamieniając je miejscami zadając okropny ból szybkim tarciem szorstkiej nici o najgłębsze tkanki twojej skóry, w tym samym czasie gasząc już kolejnego papierosa na twoim brzuchu. Ból wyobraźni się jednak nie kończy, gdyś na koniec widzisz ostatnią broń czyli widelec. Czujesz jak powoli wydrapuje w twojej skórze wzory powoli zagłębiając się głębiej i głębiej zadając coraz gorsze cierpienie, które musisz znosić aż umrzesz i modlisz się by ktoś znalazł tu twoje zmasakrowane ciało. Po takiej dawce emocji chcesz się wycofać. Chcesz pobiec z tego miejsca tak szybko jak tylko możesz nie oglądając się za siebie by mimo czucia tego pieprzonego wyimaginowanego oddechu nie zobaczyć być może rzeczywistej mary goniącej cię bo przecież może zaburzyłeś jej wieczny spokój za co postanowiła się brutalnie zemścić bo przecież to jak najbardziej normalne, że jak kogoś obudzisz to giniesz i to tak brutalnie jak to tylko możliwe, prawda? Ale nie ja nie uciekam. Przeżyłem ten pierdolony strach za każdym razem. Straszne ale ja jestem tu codziennie. I nic mnie nie może od tego uwolnić. Jestem uzależniony od tego. Ja już się nawet nie boję. Tak kurwa wmawiam sobie. I co? Co może jestem nienormalny tak!? Nie oceniaj tak od razu. Czy ty myślisz, że to zabawa? Czy ty myślisz, że to jest to o czym mażę cały dzień zanim tu przyjdę? Nie, nie jest tak. Ja już nie chcę. Moja psychika jest już wypłukana. Jestem jak trup. Żywy trup. Ja tego nie chcę! Każdy kolejny wykopany dół to kolejny wykopany padół łez. Kopiesz doły, w których ludzie umieszczają tych, na których tam im zależało po to, by się do niego wypłakać. Patrzysz na to, czekasz aż zasypiesz ich bliskiego. Czujesz się winny temu całemu wydarzeniu. Widzisz ich spojrzenia, śledzące z największym żalem każdą łopatę ziemi, którą mordujesz im matkę, odcinasz im od niej wszelki kontakt na wieki. Jesteś jak najgorszy z najgorszych odszczepieńców społecznych. Wszyscy widzą w tobie kogoś pozbawionego wszelkich skrupułów. Powinienem się smażyć w piekle. Jestem pieprzonym brutalnym mordercą! Zabijcie mnie! Zabijcie mnie bo dłużej już tego nie wytrzymam. Będziecie mogli się zemścić za wszystkich przodków, których wam odebrałem. Zróbcie to. Nie będę zły. Wiem, że mi nie wierzycie. Ja z nimi rozmawiam. Nie mają do mnie żalu, niektórzy mi dziękują. Ale wy nie. To straszne ale przede mną nie ma już życia. Strach okrada mnie z pewności. Gniew odkrywa moje prawdziwe oblepione cmentarnym bólem oblicze, które zakrzywiło moje wewnętrzne odczucia. Jestem żywy ale nie istnieję w rzeczywistości. Więc dalej podążając ciemną alejką z moją wysłużoną łopatą nie mogąc już zrobić nic innego jak więzień własnego życia wykopię w strachu kolejny dół wyrzucając stare przegniłe trupy nowymi pachnącymi ofiarami potencjalnie uważanymi za moje własne. To nie jest życie to pułapka. 

wtorek, 7 lipca 2015

#62 Jagoda

"Aksamitne włosy i skóra niczym nie skalana..."




- Edi to na pewno się nie uda. Zginiemy Edi.
- Nie mów tak Jagoda, to nie będzie takie trudne. Z dobrym planem na pewno nam się uda.
- Ta jędza jest chyba najbardziej strzeżonym obiektem w całej Fortecy. Będzie nam bardzo ciężko przedostać się przez tych wszystkich strażników i systemy zabezpieczające.
- Wiesz może jak dużo tego jest?
- Nie mam pewności. Byłam tam tylko jeden dzień ale wiem, że ma tam żadnego pomieszczenia, które pozostało by nie strzeżone. Ciężko o jakąś furtkę, którą moglibyśmy się przedostać.
- No ale mówiłaś, że o ty jaka z niej okrutna bestia powiedział ci portier tak?
- No tak było. To chyba jedyna normalna osoba w całym tym strasznym molochu.
- Może uda mu się nas tam jakoś wprowadzić, żebyśmy dostali się do niej.
- Z tego co wiem to może on raczej jedynie zadzwonić do niej i powiedzieć, że ktoś przyszedł. Wtedy ona sama decyduje czy może się z nią spotkać czy nie. Na raz zatrudniona jest tylko jedna Angelika więc nie wpuści tam nikogo na rozmowę kwalifikacyjną dopóki nie pozbędzie się mnie. A w innej sprawie nie da się tam dostać.
- Musi być jakiś sposób. Będziemy musieli pozbyć się tych strażników. Portier nas wpuści jeśli z nim pogadamy?
- Myślę, że to jest do załatwienia. Ale Edi tam każdy strażnik ma broń jeśli tylko nas zobaczą i nie będziemy mieli zezwolenia na wejście to na pewno od razu nas zestrzelą. Jak wchodziłam tam na rozmowę to byłam przerażona bo każdy najpierw mierzył do mnie z karabinu a potem pytał o zezwolenie. Jeśli bym go nie miała już by mnie tu nie było.
- Nie da się załatwić fałszywego zezwolenia?
- Na pewno nie. Zezwolenia wystawia Veronika Albatros-Mądrzewińska po tym jak zobaczy kto przyszedł i dostarcza je przez wewnętrznego kuriera do portierni.
- W takim razie będziemy musieli jakoś pokonać lub ominąć tych strażników. Na pewno nie są nie pokonani.
- Edi wydaje mi się, że to zbyt niebezpieczne, nie możesz tak ryzykować.
- Jagoda jeśli nie zaryzykujemy to ta szmata cię spali wiesz o tym. Ty nie możesz spłonąć. Nie możesz zginąć musisz to zrozumieć.
- Ale jeśli tam wejdziemy to i tak zginę a do tego ty też. Sama wplątałam się w to bagno i teraz muszę w nim utonąć. Niestety.
- Nawet tak nie mów Jagoda. Pójdziemy tam dostaniemy się to niej, zabijemy i będzie po sprawie. Na pewno nie zginiemy a już na pewno nie dam zginąć tobie. Nie musisz się o to martwić.
- Chciała bym w to wierzyć naprawdę ale wydaje mi się, że to będzie naprawdę trudne.
- Musisz mi zaufać Jagoda inaczej na pewno nam się nie uda. Nie możesz dalej tam pracować bo w końcu ktoś na pewno nie kupi tej gazetki. Jak nie dziś to jutro ale na pewno nie każdy da sobie wcisnąć wszystko nawet od tak ładnej dziewczyny. To jest po prostu nie wykonalne. Zresztą przykładem mogą być poprzednie pracowniczki, o których opowiadał ci portier.
- Dobra Edi ufam ci. Po tym co mówisz wierzę, że może się udać ale moje obawy na pewno nie znikną.
- To musi się udać. Stawką jest twoje życie więc dam z siebie wszystko nie musisz się niczego obawiać. Na pewno wyjdziesz z tego cało i będziesz mogła dalej normalnie żyć.
- Jesteś naprawdę wspaniały.
- Spokojnie. Przyjdzie czas na komplementy hahaha. Ale teraz trzeba brać się do roboty. Rozpoczynamy akcję. Uratuj Jagodę niszcząc wredną krowę.
- Tak jest. Melduję moją gotowość.
- Wspaniale.
- Zatem jaki jest plan?
- Potrzebujemy broń ale już wiem jak ją załatwić. Potem przedzieramy się przez miejską dżunglę tak aby nikt nie zauważył naszej broni. Nie chcemy wzbudzać podejrzeń. Zaprowadzisz mnie pod budynek tej nazywajmy ją tak dalej krowy. Idziemy gadać z portierem. Go wypytamy się o jakieś szczegóły i plan budynku co pozwoli nam na dokładniejsze uzgodnienie planu działania. Ważne, żeby rozmawiać po cichu i dalej nie zwracać na siebie uwagi. Ot taka zwykła pogawędka. Jak już poznamy plan i ustalimy jak się tam dostać to zacznie się część główna naszego planu. Po cichu liczę jednak, że może są jakieś specjalne korytarze wentylacyjne lub coś innego co ułatwi nam sprawę.
- Duszno tam było tak, że siekierę można było zawiesić no ale może.
- Heh. Nigdy nie wiadomo. No w każdym razie jeśli nie. To wchodzimy po cichu i skradając się małymi kroczkami zabijamy strażnika po strażniku tak, żeby narobić jak najmniej hałasu. A jeśli się zorientują to najlepiej jeśli ty się wycofasz do portiera bo zacznie się robić niebezpiecznie a ja zaczynam tam robić ostry rozpierdol i koniec szczypania się. Gdy wybije cały ten motłoch to ty przybiegasz po trupach do celu i wspólnie pozbędziemy się tej krowy raz a dobrze. Możesz przygotować sobie jakiś dobry tekst na do widzenia. Wiesz coś w stylu hasta la buena.
- Chyba hasta la vista.
- Oj nie czepiaj się Jagoda.
- No tylko poprawiam spokojnie hahaha.
- Dowcipnie. Fajnie. Jej ale teraz liczę na to, że zrobię tam niezły pokaz latania kulami. Wyżyjemy się za wszystkie zabite przez nią osoby.
- Tak jest. Do ataku!
- Do ataku! Prowadź Angeliko.
- Ej ale tak to nie mów!
- No dobrze dobrze. Prowadź Jagódko.
- Ojej jak słodko.
- No to jest takie słodkie imię.
- Dobra prowadzę.
- Daleko to jest?
- Nie no aż tak daleko nie jest, ale trochę trzeba się przejść.
- Może wpadniemy po drodze do Fernando zjadłbym coś.
- Edi to nie jest po drodze.
- A no rzeczywiście.
- Czy ty nie miałeś załatwić broni?
- A tak faktycznie. O rety o mały włos bym zapomniał. Musimy się wrócić.
- No dobra.
- O wiesz co Jagoda teraz to mamy po drodze do Fernando.
- No poparz jaki przypadek. Skoro już musisz coś zjeść.
- No wtedy na pewno lepiej będzie mi się ciebie ratować.
- Jeśli to pomorze to czemu nie. Sama chętnie coś wszamam.
- Ja stawiam zatem.
- Nie no spokojnie mam żetony.
- Aha no to spoko.
- Ej no przecież...
- No wiem tylko żartuję oczywiście, że postawię haha.
- Ha żartowniś.
- Fernando zrobi świetną robotę. Ciekawe co dziś zaserwuję.
- Na pewno coś pysznego.
- Jadasz u niego?
- Tak no oczywiście. Nikt tak wspaniale nie gotuje. Widać, że wkłada w to całe serce.
- Wieprzowe hahaha.
- No tak takie również hehe.
- O jest i jadłodajnia. Proszę Jagodo siądź sobie.
- Dziękuję Edi już siadam.
- Fernando!
- Witam, co podać.
- A co nam dziś polecasz? Zrób tak, żeby było cudownie.
- Nie ma problemu podam wam wszystko co najlepsze. A co robicie utaj razem? Nie wiedziałem, że znacie się z Jagodą.
- To długa historia Fernando nie mamy teraz tyle czasu ale przyjdziemy do ciebie i ci wszystko opowiemy jak już załatwimy sprawę.
- No obyśmy jeszcze tu przyszli.
- Dobra w takim razie o nic już nie pytam widzę, że to coś poważnego. Życzę powodzenia. Zaraz podam taki posiłek, że na pewno wszystko wam się po nim ziści.
- Dziękujemy Fernando!
- Jest niesamowity. Nie znam innego kucharza, który okazywał by tyle serca do tego co robi.
- Oj tak na pewno nie ma takiego drugiego. Ale Edi jesteś pewien, że będziemy mogli mu to opowiedzieć?
- Na pewno Jagodo nie martw się o to.
- Posiłek podano.
- Jej Fernando wygląda wspaniale.
- No niesamowicie. Aż ślinka leci.
- To jedźcie jedźcie. Rośnijcie w siłę, żebyście mi tu podłogi nie zaślinili haha. Smacznego!
- Dziękujemy Fernando!
- To chyba najlepszy posiłek jaki jadłem. Może to przez to, że ty tu jesteś.
- Nie przesadzaj Edi, po prostu jest przepyszny.
- Możliwe ale wydaje mi się, że ty też maczasz w tym palce.
- W takim razie ty macasz palce w moim bo mi też smakuje niebańsko.
- No nigdy nie wiadomo co robię z moimi palcami.
- Edi!
- No no dobra no. W każdym razie naprawdę pyszne.
- No pyszne było.
- Co zjadłaś już?
- A jak. Posiłki Fernando wchodzą we mnie jak w masełko.
- Dobra ja też się streszczę i możemy wychodzić. Om nom nom mlask mlask chaps krój krój nabijaj mmm mnom nom mlask plas gryz gryz połyk połyk połyk gul gul gul aaaaa skończyłem.
- No to dobrze. Zawołaj Fernando i powiedz jakiś komplement.
- OK. Fernando!
- Tak?
- Jesteś piękny!
- O jedzeniu komplement Edi!
- Aaa przepraszam. Pyszne było Fernando. Naprawdę nam smakowało.
- Cieszę się. Życzę wam powodzenia.
- Dziękujemy Fernando, do zobaczenia.
- Coś ty wypalił z tym pięknem do niego.
- Oj no źle cię zrozumiałem.
- Czemu pomyślałeś, że tego chciałam?
- Nie wiem no to mi się skojarzyło z komplementem.
- Hahaha no nie mogę po prostu.
- Nie nie śmiej się. Każdemu się może zdarzyć, najlepiej o tym zapomnijmy.
- Nie da sie o tym tak łatwo zapomnieć. Widziałeś jego minę jak mu to powiedziałeś? hahaha
- Widziałem. Trochę go wcięło. haha
- No powiedziałabym, że nieźle był zmieszany.
- Lepiej już chodźmy po tą broń.
- Skąd chcesz ją załatwić?
- Od mojego dobrego kolegi Ediego.
- Chyba go nie znam. Można go wtajemniczyć w to?
- Na pewno można, ale wyjaśnię mu to potem na razie tylko wpadnę po uzbrojenie. Zaraz wracam.
- Ok.
- Albo nie wejdź ze mną. Jeszcze coś ci się stanie tutaj.
- Wątpię no ale dobra.
- Siema Bomi!
- O siema Edi, witaj....
- Jagoda
- Witaj Jagodo.
- Witaj Bomi.
- Co was tutaj sprowadza?
- Mamy bardzo ważne zadanie do wykonania i potrzebujemy od ciebie broni.
- Jakie zadanie?
- Później ci wszystko opowiem, zależy nam na czasie.
- No dobra co potrzebujecie?
- Przydadzą się noże do podcinania gardeł, jakieś porządne karabiny i konkretna ochrona, szczególnie dla Jagody.
- Dobra zaraz wam wszystko przyniosę, poczekajcie chwilkę.
- OK.
- Skąd on ma to wszystko właściwie?
- Sam to składa, to jego pasja. Ma na pewno najlepsze bronie w całej fortecy.
- Rety naprawdę ciekawe.
- No dokładnie. Ale jest naprawdę w porządku choć ostatnio trochę straciliśmy kontakt, ale razem też mamy bardzo ważną misję ale o niej opowiem ci na pewno później.
- Czego dotyczy ta wsza misja.
- To bardzo skomplikowane Jagoda. Opowiem ci wszystko powoli i spokojnie później.
- Spoko. Ale to widzę, że masz całkiem ciekawe życie.
- No czy ja wiem raczej przeważnie jednak nic się nie dzieje. Ale to co zrobimy dziś będzie myślę dobrym przygotowaniem do ego co musiał będę zrobić potem.
- O jejku brzmi poważnie.
- I takie jest.
- Proszę Edi sama najlepsza broń i ochrona. Zróbcie z niej dobry użytek. Potem chcę się wszystkiego dowiedzieć, teraz was już nie zatrzymuję.
- Oczywiście, że wszystkiego się dowiesz. Tymczasem idziemy.
- Dobra na razie. Powodzenia!
- Dzięki
- Dzięki
- Dobra Jagoda teraz prowadź nas na miejsce. Musimy się już pospieszyć.
- Ok. chodź tędy, pójdziemy na skróty będzie szybciej.
- Biegnijmy Jagodo!
- Chyba cię pojebało z tą bronią!?
- No fakt trochę mnie poniosło.
- Dojdziemy sobie na spokojnie. Widzę, że cię nosi ale energię to lepiej zostaw sobie na później.
- No później na pewno się przyda nie da się ukryć. Ale będzie rozpierdol. Już się nie mogę doczekać. Zemsta zawsze jest słodka a w dodatku uratuję twoje życie, to jest niesamowite.
- Nie wiem jak ja ci się później odwdzięczę.
- Oj spokojnie o tym będziemy rozmawiać później i na pewno znajdzie się jakieś rozwiązanie. Zresztą nie chodzi tu o odwdzięczanie się. Jagoda nie może zginąć.
- Uratuj Jagodę niszcząc wredną krowę!
- Tak jest Jagodo! Będzie rzeźniaaaaa!
- Podoba mi się twoja brutalność.
- Ty też mi się podobasz.
- Edi weź ja ogarnij.
- No co tak jest nie mogę się powstrzymać, żeby tego nie mówić.
- To bardzo miłe ale trochę mnie zawstydza po prostu.
- Podoba mi się jak się rumienisz.
- Edi bo spalę się ze wstydu.
- Ale przynajmniej ta krowa nie spali tej piękności.
- Edi już.
- Już? Chyba zawsze byłaś piękna.
- Edi już jesteśmy. Ogarnij!
- Aaa przepraszam nie kapnąłem.
- Tak jak z komplementem hahaha.
- O tym mieliśmy zapomnieć.
- Mówiłam, że nie będzie ławo.
- Ale można się postarać. Gdzie jest portier?
- Siedzi w tej małej budce przy wejściu.
- Małej budce? Myślałem, że to cały ten budynek. Matko jakie to jest ogromne!
- No a jak. Wielkie jak...
- Jak twoje oczy.
- Edi proszę cię.
- No ale rzeczywiście jest wielkie. Jakim cudem jak nigdy tego nie widziałem.
- Bo to bardzo nowy budynek. Też go wcześniej nie widziałam. Chyba jakimiś magicznymi metodami zbudowali go przez noc. Stoi tu jakieś dwa tygodnie maksymalnie.
- Niesamowite. Dobra chodźmy do tego portiera ty zagadaj pierwsza.
- Dzień dobry panie Stasiu!
- Dzień dobry Jagodo! Udało ci się wszystko sprzedać?
- Niee i właśnie o tym chcieliśmy pogadać.
- No mów.
- Stwierdziliśmy, że nie może tak dalej być, żeby Veronika Albatros-Mądrzewińska zabijała wszystkie pracownice po jednym dniu pracy. To nie możliwie żeby wcisnąć te jej wszystkie gazetki i pewnie nawet nie o to jej chodzi. Ona jest nienormalna i jedyne czego chce to zabijać jej Abgeliki. Postanowiliśmy zniszczyć ją raz na zawsze aby nikomu już nie zagrażała. Mamy plan i chcemy abyś nam w nim pomógł.
- Ale Jagoda przecież wiesz, że są tu ci wszyscy stworzeni przez nią mega lojalni strażnicy jak chcenie przejść. Na pewno nie dostaniecie zezwolenia.
- Nie potrzebujemy go. Mamy plan ale musisz nam pomóc wpuszczając nas do środka i podając nam plany budynku.
- No dobrze ale wydaje mi się, że wiele ryzykujecie.
- Spokojnie panie Stasiu podjąłem się uratowania Jagody i dokonam wszelkich starań, żeby to się udało. Niech pan tylko opowie mi plany budynku.
- Wydaje mi się, że najprościej będzie przedostać się korytarzami wentylacyjnymi i dojść niezauważeni wprost do gabinetu Veronika Albatros-Mądrzewińskkiej na ostatnim piętrze.
- Co!? Czyli nie będzie mordu na strażnikach, lejącej się krwi wybuchów i ogólnie totalnej rozpierduchy?
- No nie. Najlepiej będzie tego uniknąć. Rozpierduchy mogli byście nie przeżyć.
- Przeżylibyśmy miałem naprawdę dobry plan. Jagoda mówiłaś, że tu chyba nie ma wentylacji.
- Tak mi się wydawało. Przecież sam wcześniej mówiłeś, że wentylacją najłatwiej.
- No tak ale potem wyobraziłem sobie jak super mogło by być gdybym zrobił tu totalny rozpierdol.
- Ale Edi tak będzie łatwiej i bezpieczniej. Musimy to zrobić w ten sposób.
- Wiem Jagoda. Wszystko dla twojego dobra ale nie ukrywam, że czuję się lekko zwiedzony  takim przebiegiem sytuacji.
- No trudno Edi. Zrobisz rozpierdol na twojej następnej ważnej akcji.
- Po tym coś zaczynam nie wierzyć w ten rozpierdol.
- Spokojnie będziesz miał okazję.
- Ale jagoda chce, żebyś wiedziała, że w tym momencie uratowanie twojego życia jest dla mnie ważniejsze nawet od tej mojej następnej akcji. Jak Ci opowiem co to za akcja to dowiesz się jak wiele to dla mnie znaczy.
- Dobrze Edi to bardzo miłe. A teraz bierzmy się do akcji.
- Tia akcji. Akcja to to mogła być. Panie Stasiu. Gdzie wejść do tego szybu i gdzie z niego wyjść.
- Narysuję wam plan tak będzie najłatwiej.
- No dobra może rzeczywiście.
- Proszę o to on. A wchodzi się tamtędy. Dalej na pewno dacie sobie radę. Tylko musicie być tam bardzo cicho jak was usłyszą to wpuszczą gaz trujący i będzie po ptakach.
- To tam są ptaki?
- Edi znów nie jarzysz to takie powiedzenie jest. Będzie po nas tak naprawdę.
- Po nas?
- Tak po nas.
- Dobra ruszajcie dzieciaki macie moje błogosławieństwo!
- Chodźmy Jagoda. Przygotowałaś sobie pożegnalny przekorny tekścik?
- Wymyślę coś po drodze na górę w szybie.
- No dobra. W takim razie do dzieła.
- Do dzieła!
- Tylko spokojnie tam dzieciaczki, pamiętajcie o gazie!
- Tak oczywiście panie Stasiu.
- Dobra Jagoda wejdź pierwsza, żebym mógł mieć na ciebie oko.
- No dobra sokoro tak wolisz. Tylko się nie gap za bardzo hahaha
- Ciężko będzie nie patrzeć w przód ale się postaram tak samo jak ty zapominasz o komplemencie.
- Chyba pójdziesz przodem.
- Nie nie, już się nie wycofuj jest dobrze.
- O matko ciężko będzie dojść taki kawał w tej ciasnocie.
- No lekko nie jest.
- Ale ciii bo nas usłyszą.
- Ok.
- Pilnuj planu.
- Pilnuję, nie zgubimy się. Co tak śmierdzi Jagoda?
- Edi cicho. To pewnie z kuchni.
- Ale capa.
- No ale cicho.
I idą tak dalej szybem ku górze i słychać tylko wzdychanie Ediego, który tupta nieco głośniej gdyż nadal nie może przeżyć iż mógł być tu niezły rozpierdol i słychać ciche delikatne tuptanie kolan Jagody, które przy Edim praktycznie się nie przebija. Nawet na kolanach purusza się ona z gracją. Nie pytajcie co narrator robi w tunelu.
- Dobra Jagoda, to tu.
- Na pewno?
- Tak, spójrz widać ją przez kratkę, to ona?
- Tak to ona.
- Dobra to na raz dwa trzy wbijamy ja ją schwytam.
- Ok.
- Raz dwa trzy!
- Ok.
- Hahahaha stara krowo dopadliśmy cię!!!
- Jak to kim wy jesteście i jak się ty znaleźliście!? Angelika co ty tu robisz!?
- To nie jest już żadna Angelika tylko Jagoda. Wiemy o tobie wszystko stara krowo. Nadszedł twój koniec!
- Straże, straże!
- Nie krzycz nie krzycz już za późno! Dobra jagoda mam ją. Jedno cięcie i po niej. Dawaj swój tekst!
- Zwalniam się!
- Serio to wymyśliłaś?
- No a co całkiem spoko.
- No może ale myślałem, że bardziej dojebiesz.
- Lepiej tnij.
- Dobra. Giń stara krowooo!
- Edi udało się, naprawdę się udało! Zrobiłeś to!
- Wiem Jagoda wiem!
(Przytulają się)
- Uratowałeś mnie! Dziękuję!
- Och nie ma za co po prostu cię...
- Przyjaciele na zawsze!
- ...