środa, 9 grudnia 2015

#75 Wybory

"Trudy decyzyjności w obrębie tragiczności..."



No po prostu nie mogę w to uwierzyć. Jak wszyscy w lecznicy mogą tak bać się tego idioty i myśleć, że zorientował by się, że to zastrzyk sprawił, że pani Susłak umarła a nie naturalna przyczyna. Przecież to nie ma najmniejszego sensu nawet nie musiał by jej potem zobaczyć, umarła i już. Jak można pozwolić, żeby niewinna osoba się tak męczyła. I jeszcze moja własna matka jest w to zamieszana. Nie znam doktora Furmana może wcale nie jest najbardziej dobrą osobą no ale moja mama przecież normalnie muchy by nie skrzywdziła a w pacy pozwala na takie rzeczy. Ja nie mogę nawet myśleć o tym, co dzieje się tej kobiecie. O matko przecież jestem bohaterem. Znaczy no może raczej chciałbym być no ale chęci są najważniejsze i chyba dobrze mi to idzie póki co. Jeśli ja jej nie uratuję to kto inny to zrobi? Na pewno nie ta zwyrodniała lecznica. Pani Susłak nie może się już męczyć ani dnia dużej! No tak ale przecież żeby ją uratować musiał bym dać jej zastrzyk, czyli właściwie sam ją zabić. Czy ja jestem gotów aby zabić człowieka, żeby go ratować? Jak to w ogóle brzmi, przecież to straszne. Z drugiej strony nie mogę pozwolić by dalej cierpiała a zastrzyk to jedyna opcja by to przerwać. O nie to skrajnie trudna decyzja. A co jak mama ma rację, co ja faktycznie to sprawa, której nie można ruszyć, co jeśli potem stanie się coś złego? Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek zorientował się, że śmierć nastąpiła w wyniku zastrzyku jeśli zrobię to po cichu a już tym bardziej ten deps, ale co jeśli nie mam racji? Może lepiej zostać w pokoju i nic z tym nie robić? Ale jak mam żyć z wiedzą, że pani Susłak cierpi. To straszne. Co powinienem zrobić?

Wybierz co powinien zrobić Edi:



wtorek, 8 grudnia 2015

#74 Zwyrodnienie

"Wiosenność zwierzeń przejawem bezsilności..."



Jak wspaniale móc wreszcie odpocząć, oderwać się od smutnej rzeczywistości i zatopić się w rzeczach, które służą jedynie przyjemności jednakże paradoksalnie sprawiające wrażenie jakby to właśnie te czynności miały najważniejsze miejsce i były całym filarem życia pozwalającym choć przez chwile nie myśleć o tym, by może jednak nauczyć się wiązać porządne i solidne pętle i skończyć z tym wszystkim co każdego dnia próbuje wpędzić cię do nieżywej krainy odetchnienia. Więc co jeśli to właśnie te przyjemności są najważniejsze? Ludzie nie poddają się im zajęci swoimi pozornie ważnymi sprawami, a widząc kogoś kto w ich urojonym mniemaniu ma na nie zbyt dużo czasu zaczynają wyciągać swoje idiotyczne wnioski jakoby człowiek ten marnował swój czas i nie robił nic pożytecznego. Jak można tak płytko patrzeć na te dary niebiańskiej uciechy dostarczające rozrywki. Przecież gdyby nie chwila odetchnienia spędzona przy dajmy na to miłej książce, którą skoro jest tak niepotrzebną czynnością zastąpiło by się kolejną chwilą tak ponoć bardzo potrzebnej by żyć pracy, to czy bylibyśmy w stanie w ogóle nadal żyć? Całe wysiłki wkładane w pracę służą zarobieniu pieniędzy, które służą nam jako żetony w grze, którą zwykliśmy nazywać życiem. Celem wydawania żetonów nie jest jednak samo przeżycie. Ważnym bowiem elementem jest wydawanie ich na nasze przyjemności. To dla tej nazywanej mniej ważną rzeczą uciechy pracujemy gdyby więc jej nie było pracowali byśmy dla samego faktu pracowania i życia, które to straciło by zupełnie sens jeśli nie moglibyśmy go w żaden sposób wykorzystać więc jak dla mnie jest to oczywiste, że ludzie po prostu by się pozabijali i wkrótce cała ludzkość wyginęła by kończą tym samym budowaną przez tysiące lat inteligentną cywilizację. Do prawdy słaby byłby to i smutny koniec. 
-Więc przestań mi przerywać czytanie twoim wyrzucaniem śmieci Mamo!
-Edi to nie jest czas na filozofie śmieci same się nie wyrzucą!
-Czy ty chcesz unicestwić ludzkość?
-Marsz wyrzucić śmieci! Poczytasz sobie później.
-Niestety to wykluczone. Kompletnie pozbawiasz moje życie sensu!
-Edo dziecko czy ciebie już doszczętnie rozum opuścił? Masz tylko wyrzucić śmieci to czynność, bez której wykonania dom byłby pełen śmieci więc nie wiem jak mógł byś potem oddawać się w nim swoim przyjemnością.
-Kiedy ja nie powiedziałem, że nigdy przenigdy nie pójdę wyrzucić tych śmieci. Nie zrobię tego teraz ponieważ oddaję się przyjemnej czynności, która według mnie jest motorem naszej cywilizacji i jedyną szansą na przeżycie.
-Dość tych dyskusji! Masz w tej chwili wstać i wyrzucić śmieci! Przyjemności wykonuje się w wolnych chwilach a ja ci twoją wolność właśnie zabieram. Do roboty!
-Niestety odmawiam.
-O nie szczeniaku miarka się przebrała!
-Ała mamo nie szarp mnie już idę przecież no wyrzucę te śmieci.
-Uwijaj się!
-To jest atak na całą cywilizację!
-Nie wykrzykuj tylko rób!
Dyskutować mi tu będzie mały gówniarz. Byłam w jego wieku to sama prosiłam mamę, żebym mogła iść wynieść śmieci, żeby jeszcze troszeczkę do wyrzucenia się może gdzieś znalazło. Płakałam jak mama je wyrzuciła w czasie gdy ja byłam w szkole i nie mogłam tego zrobić. Robiłam awantury, że na mnie z tym nie poczekała. Grzecznym dzieckiem byłam a ten Edi to naprawdę nic ręki do śmieci nie ma. Musi się nauczyć bo mu będzie w życiu ciężko. Oh marzę, żeby zrobił mi awanturę, że wrzuciłam za niego. Pewnie się tego nie doczekam od mojego syna. Coś mu wolno idzie ja już bym z trzecim worem leciała.
-Edi co ty się tak wleczesz z tymi śmieciami!?
-No przecież wyrzucam napchałaś tu tego tyle, nie przeniosę się od razu pod śmietnik!
Choć tej w sumie jak się nie przeniosę. Magiczny flecie, gramy! Puf. Ha no ma się ten spryt. Tak to a mogę te śmieci wyrzucać przyjemne z pożytecznym. I z powrotem do domu, gramy! Puf.
-Jestem mamo, wyrzuciłem!
-Co? O szybko ci to poszło.
Niech nie myśli gówniarz, że będzie miał tak łatwo zobaczymy co teraz wymyśli, żeby się wymigać. Oj będzie dym.
-Masz jeszcze dwa worki z kanciapy do wyrzucenia, nie myśl, że jeden worek to już wyrzucone!
-A dobrze wyrzucę je szybko.
-Wyrzucisz?
-No tak a czemu nie?
-Myślałam, że... A zresztą nie ważne szybko wyrzucaj!
-No tak wyrzucę.
No co za dzieciak teraz się nawet nie pokłóci kulturalnie z matką. Pierw awantury o jeden worek a teraz dwa wyrzuca sobie tak od razu. Coś nie mogę uwierzyć, że to polubił. Kto normalny lubi wyrzucać śmieci!? Ja jestem normalna co sobie myślisz.
-Już jestem mamo!
-Dobrze Edi. Ale to szybko zrobiłeś.
-Mamo gdzie ty właściwie pracujesz?
-No przecież w lecznicy Edi to wy nie wiesz.
-No bo w gazecie pisali, że lecznice chcą zburzyć bo nie ma pacjentów.
-Co!? No jak to, co oni pieprzą w tych gazetach! Przecież lecznica świetnie prosperuje leczymy tak dobrze jak tylko umiemy. No co z tego, że nie każdy przeżywa no są ludzie w takim stanie, że nie da się im pomóc nie ważne do jakiej lecznicy trafią. To jakaś paranoja nie mogę w to uwierzyć, to moja ukochana praca nie widzę się w żadnej innej. Jestem pielęgniarką i koniec! Nie dam się tak łatwo zwolnić! O matko matko jak to jest możliwe co to się dzieje co to się dzieje!
-Hahaha mamo spokojnie ja żartowałem. Taki jajcarz ze mnie!
-No ty chyba sobie żartujesz.
-No tak żartuje przecież powiedziałem.
-Tak mi się wydawało. Przecież to nie możliwe jesteśmy najlepszą lecznicą jaki znam. Mamy całe mnóstwo pacjentów Wodecki, Rynkowski, Krawczyk, Kozidrak i pani Susłak.
-Pani Susłak?
-No tak pani Susłak.
-To ona nadal żyje?
-Przykro to mówić ale niestety tak. Nadal musi się biedaczka męczyć.
-To straszne. Nie można jej jakoś pomóc?
-No zasadniczo to można ale jedyną opcją jest uśmiercenie. To paradoksalnie na pewno by jej ulżyło mogła by trafić do Krainy i żyć spokojnie.
-To czemu tego nie zrobicie, przecież ona na pewno tego chce?
-To nie takie proste Edi. Jedyną osobą, która może to zrobić jest doktor Furman. A on niestety z powodu, którego nie mogę ci powiedzieć Edi. To jest zbyt straszne. Oficjalnie to nawet ja nic na ten temat nie wiem. Ciii
-Mamo ja wiem dobrze o co tam chodzi wasza zmowa milczenia w tym temacie nie jest wystarczająca są osoby, które o tym wiedzą.
-Ale skąd ty to wiesz Edi?
-To jest nie ważne skąd ja to wiem. Ale nie rozumiem, jak możecie dać się tak zastraszać i pozwalać na to, żeby staruszka, która sama nie może zrobić nic była upokarzana i cierpiała nie mogąc umrzeć. Nie sądziłem, że ten koszmar nadal się tam odgrywa. Przecież to jest okropne i nie ludzkie!
-Edi nie możesz się w coś takiego mieszać. Jeśli to było by takie proste to ta sprawa dawno już by się rozwiązała i pani Susłak nie musiała by się nie potrzebnie męczyć. Nawet nie próbuj mi się w to mieszać!
-Czy ty w ogóle słyszysz co ty mówisz mamo? Jak możecie pozwalać na bezkarne znęcanie się nad staruszką jakiemuś bogatemu zwyrodnialcowi. Jesteście w mojej opinii równie zwyrodniali!
-Edi jak możesz tak mówić?
-A no mogę, bo przecież widzę co wy robicie daliście się zastraszyć i zafundowaliście biednej pani cierpienie na jakie absolutnie nie zasłużyła. Jesteście lecznicą powinniście pomagać ludziom a nie dawać chorym zwyrodnialcom znęcać się nad osobą pozbawioną kontroli nad ciałem!
-Edi ty nie wiesz co on by mógł zrobić, gdyby pani Susłak odeszła za pomocą zastrzyku. Pozabijał by nas wszystkich, całą lecznicę!
-Mamo proszę cię. Przecież w mieście są straże zajęli by się nim. Wy w przeciwieństwie do pani Susłak możecie się jakoś obronić a teraz wychodzicie na kompletnych tchórzy, którzy wykorzystują staruszkę będącą warzywem jako własnej obrony przed jakimś przygłupim bogatym osiłkiem. Czy wy serio myślicie, że on by się w ogóle zorientował, że to wy jej pomogliście a nie umarła sama z siebie? Przecież to się nie trzyma kupy. Jesteście naprawdę straszni! Trzeba jej pomóc bo ten koszmar tra już za długo!
-Edi to nie jest twoja sprawa! Nie możemy ryzykować tego, że się może przypadkiem nie zorientuje to zbyt duże zagrożenie.
-Nie wiesz co, po tym co właśnie usłyszałem nie mam już ochoty z tobą dalej rozmawiać. Widzę, że będę musiał wziąć sprawy w swoje ręce bo mi w przeciwieństwie do was zależy na losie ludzi i nie mam zamiaru patrzeć na cierpienie innego człowieka!
-Edi nie masz nic robić jesteś dzieckiem i powiadam ci nie wiesz co pleciesz!
-A daj mi już świętu spokój idę do siebie!
-Ale wara mi się w coś wtrącać!
-Pfuu


poniedziałek, 26 października 2015

#73 Epsilon

"Nad progiem ocierając się o niewinność..."



Spotykamy się tu dzisiaj w wyjątkowo ważnym celu. Nasz zwiadowca przynosi nam wieści będące dla nas nie bez znaczenia. Wszyscy musimy je dziś poznać by kontynuować nasz dobroduszny cel zmieniania świata. Wygłośmy więc tajne zaprzysiężenie tajemnicy. 

Jesteśmy Epsilon,
Z dumą walczymy o lepsze dni,
Nie poddajemy się, 
Nie wybaczamy, 
Nie zapominamy,
Nie szukamy sławy, 
Skrywamy się przed chwałą, 
Nie zrzucamy maski,
Zostajemy w cieniu,
Dobro niech zwycięża!

Skoro uroczyste formalności mamy już za sobą. Chciałbym na samym początku dzisiejszego spotkania przedstawić naszego nowego członka. Jego imię Pepoż. Członkiem naszym został gdyż rozwiązał naszą tajną zagadkę zorganizowaną pod kryptonimem Cykada przez naszych najwybitniejszych steganografów. Zagadka była bardzo złożona i wieloetapowa. Nie potrzebowaliśmy ludzi z łapanki czy przypadku. Musiała to być osoba niezwykle inteligentna i spostrzegawcza. Pierwszy etap rozpoczął się już trzy lata temu. Był to biały plakat zawieszony na jednej z fortecznych ulic. Z pozoru biała kartka zawierała ukrytą wiadomość zapisaną atramentem sympatycznym. Wiadomość zawierała ciąg szyfrów, których odszyfrowanie dawało lokalizację, w której ukryta została tajna skrzynia z dalszymi krokami oraz szyfr potrzebny do jej otwarcia. Dostęp do skrzyni nie był łatwy i przy okazji sprawdzał również sprawność i spryt naszego przyszłego członka. Skrzynia zawierała list informujący znalazcę o tym, że właśnie stanął przed szansą wstąpienia do ściśle tajnej organizacji przy jednoczesnym poinformowaniu, że to nie koniec testów i nie pozostawieniu tam żadnych dodatkowych wskazówek. Aby dostać się do kolejnych elementów układanki przyszły członek musiał wykazując się niezwykłą dociekliwością i zaangażowaniem skupić się na kropkach w tekście. Dwie z pośród nich nie były powiem zwykłą plamką atramentu a specjalnie ukrytymi mikrokropkami, które po powiększeniu dawały dostęp do kolejnego szerefu szyfrów prowadzącego do kolejnego etapu naszej zagadki w skrócie polegającego na odnalezieniu zaszyfrowanej dyskietki. Po jej rozszyfrowaniu zadanie nie kończyło się, ponieważ jedyną sensowną informację, która doprowadziło Pepoża właśnie na dzisiejsze zebranie ukryliśmy w najmniej znaczącym bicie umieszczonej na dyskietce z pozoru nie mającej żadnego związku fotografii słodkiego kotka. Także gorąco powitajmy Pepoża w naszych tajnych progach.
-Witamy w Epsilonie Pepoż!
-Dziękuję bardzo. Do dla mnie niezwykły zaszczyt tutaj być. Nadal nie mogę uwierzyć, że to właśnie mi się to udało. 
-Czy możesz zdradzić nam jak trafiłeś na naszą pierwszą ukrytą wiadomość?
- No oczywiście. To nie było takie trudne a raczej powiedziałbym, że udało mi się to przez przypadek. Chodziłem sobie po mieście w nocy z moją nową latarką ultrafioletową no bo się dowiedziałem o jej właściwościach i po prostu ciekawiło mnie gdzie ktoś sobie po prostu...
-No myślę, że to nam wystarczy Pepożu. Jakby temat jest raczej jasny dla wszystkich także. Proponował bym zatem przejść do głównego celu naszego spotkania czyli najnowszych odkryć naszego wywiadu. Czy zwiadowca jest gotowy do wystąpienia?
-Tak jest, oczywiście zwarty i gotowy, zawsze poinformowany prawda, na miejscu zawsze pierwszy.
-Ta pierwszy do dostania wpierdol!
-Proszę zachować spokój Epsiloni! Zwiadowca, prosimy.
-Idę idę, już zmierzam w kierunku ambony, spieszę z informacją z pierwszej ręki.
-Co ten napierdoli.
-Proszę już mówić.
-Oczywiście. Witam Epsilon! Przynoszę na dzisiejsze zebranie niezwykle cenną i ważną informację. Moich uszu doszła wieść, że szerzy się w fortecy siła chcąca doprowadzić do destabilizacji rynku sprzedaży towarów odzieżowych. Chcą położyć łapę na biznesie, na którym od wielu lat w trosce oczywiście o dobro i bezpieczeństwo łapę trzymamy my. Kontrola rynku odzieżowego jest dla nas ważna nie tylko ze względów ekonomicznych ale również co ważniejsze ze względów obyczajowych. Póki to my po cichu i z ukrycia sterujemy również tą gałęzią rynku to jakie ubrania z importu docierają do fortecy zależy w największej mierze od nas. Mamy zatem absolutną kontrolę nad tym co noszą nasi mieszkańcy co przekłada się na wygląd naszych ulic. Tworzymy dobrą spójną fortecę, ubraną szykownie i elegancko w niezmiennym od wielu lat rozpoznawalnym stylu. Zapewnia to bezpieczeństwo, dobro i stabilność fortecy ze względu na bardzo łatwe rozpoznawanie potencjalnie niebezpiecznych obcych przybyszów bardzo wyraźnie wyróżniających się z tłumu na tle ubranych wedle naszych wytycznych tubylców. W przypadku wprowadzenia na nasz rynek obcych ubrań zadanie pilnowania bezpieczeństwa będzie utrudnione gdyż obcy będą niezwykle trudni do wykrycia na tle różnorako ubranego społeczeństwa. Skutkować to będzie w niedalekiej przyszłości niemożliwymi do zatrzymania atakami terrorystycznymi i łatwe zaludnianie terenu przez cudzoziemców przez co utracimy charakter naszego społeczeństwa i stracimy dobro, o które od tylu lat walczymy. Nie możemy na to pozwolić Epsilon!
-Jaki jest plan zwiadowco?
-Jutro z rana do fortecy przyjeżdża dostawa nowej odzieży wraz z którą przedostać się mają zamiar tajne służby wrogiej sekty odzieżowej najprawdopodobniej nazywanej Pumeks. Przyjadą oni dla niepoznaki zaprzęgiem standardowym składającym się z dwóch koni w barwach fortecznego transportu odzieżowego. Przemycić chcą tu pierwszą sporą dostawę swojej odzieży oraz pierwszą ekipę swoich ludzi. Nadjechać mają przez las od strony północnej. Trzeba wyruszyć wcześniej i po cichu zlikwidować ich tak, żeby do fortecy nawet się nie zbliżyli. Ciała i ubrania wrzucamy do kwasu i neutralizujemy, wóz i konie przydadzą się nam wiec wrócimy nimi do fortecy,
-O której zaczynamy?
-Od czwartej do szóstej pojedynczo w sporych odstępach czasu zaczynamy wychodzić przez bramę północną, spotykamy się w lesie przy słupku północnym A917.
-W takim razie dziękujemy zwiadowcy. Ogłaszam koniec spotkania rozchodzimy się pojedynczo, każdy idzie w inną stronę. 

poniedziałek, 5 października 2015

#72 Tradycja

"Imbrycza królewna bojowością nie darząc ducha..."



- Geniu co ty tam jeszcze robisz!?
- Helena nie krzycz muszę się skupić!
- Wiadomości na Irek24 zaraz będą!
- No dobrze postaram się zdążyć jeszcze dużo czasu przecież!
- Ja to postaram się, a co ty masz niby lepszego do roboty!?
- Helena proszę cię przecież widzisz gdzie jestem tak!
- Ale mnie to nie interesuje Eugeniusz! Oglądanie wiadomości o Irku to część naszej rodzinnej tradycji. Wychowujemy nasze dzieci w miłości i przekazujemy im tą tradycję aby została w naszej rodzinie na długie pokolenia...
- Ale Helena!
- Nie Helenuj mi tu teraz! Zależy nam na tym aby mieć chociaż jedną rytualną rodzinną tradycję. Nie mamy żadnej innej. Inni mają ich pełno. Co sobotę chodzą nad rzekę albo do lasu, co rano jedzą wspólnie chleb z przyprawami na śniadanie. A my co!? Co chwila każdy ma jakieś swoje zajęcia wgl nie spędzamy czasu razem. Każdy non stop ma coś lepszego do roboty sam ze sobą. Już tylko to zasrane oglądanie tych wiadomości robimy wspólnie codziennie i czy ty myślisz, że mi się to podoba!? Czy ty myślisz, że ja nie wolałabym też jeść wspólnej kolacji na przykład!?
- Helenka ale nie płacz tu teraz to nie jest aż takie istotne. Przecież najważniejsze, że się kochamy prawda?
- Wcale nie Geniu. Wszyscy wokół nas widzą, że nie robimy nic całą rodziną. Nigdy nie widać nas nigdzie razem a jeśli już to bardzo rzadko. Tak rzadko, że jak już nas widać to potem na mieście aż zaczynają się z tego podśmiewywać, że co to się wydarzyło, że Hifowscy magle razem idą.
- Ale nie można przecież patrzeć na innych. 
- Trzeba patrzeć na innych jak cię widzą tak cię piszą!
- Wcale nie trzeba co z tego, że Ejcowicze co chwila gdzieś się razem pokazują na mieście i grają wspaniałą idealną rodzinkę jak wieczorami stary się zawsze uchleje dzieci uciekają z domu a ci się tam leją szarpią, wyzywają no i ogólnie robią straszne awantury. 
- No ale to nie ma znaczenia. Mieszkają na uboczu i właściwie prawie nikt o tym nic nie wie a w ciągu dnia za to wyglądają na wspaniałą rodzinę. Po za tym to chyba tym lepiej, że potrafią się pogodzić i wyjść z twarzą...
- Obitą twarzą
- Co obitą?
- No co Ejcowiczowa nie ma obitej twarzy przez starego?
- No i co z tego przecież ma makijaż. 
- No własnie i o tym mówię...
- Ale nie wcinaj mi się, teraz mówię ja!
- No to jakoś potrafią się pogodzić i wyjść z twarzą do ludzi i być wspaniałą szczęśliwą rodziną.
- Tylko, że widzisz oni wcale nie są szczęśliwi. To tylko gra, przykrywa, maska, którą na siebie nakładają. Nam nic nie brakuje mimo, że nie lansujemy się na mieście na siłę. I to dzięki temu wszyscy jesteśmy szczęśliwi i się kochamy a nie mamy siebie dość. Dajemy sobie wystarczająco dużo swobody, żeby każdy mógł żyć sobie własnym życiem i nie próbujemy siebie na siłę uszczęśliwiać. Kiedy za to jest okazja by być gdzieś całą rodziną ochoczo i szczerze to robimy. 
- Ale ty jesteś głupi i nie trzeźwo myślący. Jak możesz uważać, że jesteśmy szczęśliwi. Patrzysz chyba tylko na swoją własną dupę. Może i tobie wystarczy, że możesz sobie robić to co chcesz i spędzać wspólnie jakiś złamany grosz czasu. Ale spójrz na mnie Geniu. Jak możesz uważać nas za szczęśliwą rodzinę skoro mnie potrzeba do szczęścia właśnie w przeciwieństwie do ciebie pokazywania się wspólnie z rodziną i spędzania razem jak najwięcej czasu a mieście i no ogólnie na zewnątrz regularnie. Wspólne zabawy, wspólne spacery, wypady do kina, restauracji i w ogóle no róże atrakcje między ludźmi. 
- Helena powiedz mi szczerze kogo ty chcesz oszukać przecież wiadomo,  że chcesz po prostu tak samo jak twoje pseudo znajome dołączyć do strojenia tej samej szopki udawania szczęśliwej rodzinki. 
- Wcale nie i to bardzo grubo się mylisz. 
- Helena nie dasz rady mnie w tym oszukać. Powiem ci jedno. Jeśłi tak bardzo tobie na tym zależy i oczywiście uda ci się przekonać dzieci to ja mogę się w to bawić bo inaczej tego nazwać nie mogę i stroić błazna przed całym miastem jakby to komu było potrzebne ale polecałbym bym ci to jednak rozsądnie przemyśleć i przestać koniecznie chcieć błyszczeć na mieście bo zapewniam cię Helena, że to zmuszanie się do robienia tego wszystkiego wcale nie wyjdzie nam na dobre. Szczęśliwą rodziną jesteśmy teraz kochamy się i nie kłócimy ale jak zaczniemy grać tą całą nie potrzebną szopkę to będziemy mieli siebie serdecznie dosyć bez tak potrzebnej nam swobody i zamienimy się w skrywany koszmar a nie rodzinę tak jak Ejcowicze. I uwierz mi Helena, że nie ma sensu byś siebie dłużej okłamywała, że to jest to czego chcesz bo na pewno nikt by tego nie chciał. Zostawmy wszystko tak jak jest. Nie potrzebujemy poklasku i udawania niczego by być szczęśliwi.
- Ty chyba nie słyszysz samego siebie. Ja naprawdę była bym wtedy szczęśliwa!
- Wiesz, że nie. Ale zrobimy jak chcesz. Wolałbym po prostu, żebyś to przemyślała. 
- Nie pieprz już tylko chodź bo zaraz się zaczyna!
- Idę Helena już kończę.
- Co oni tu dają za komunikat specjalny? O Irku mówcie!
- Pokaż widocznie to coś ważnego.
- Co on gada?
- O matko.... Spokojnie wszystko będzie dobrze.

wtorek, 15 września 2015

#71 Dezinformacja

"Pierwsza fala uderza a tłum się z nią zmierza..."



- Edi co się stało?
- A co się miało stać mamo?
- No wychodziłeś taki szczęśliwy i odpicowany a wracasz przygnębiony i...
- I co przygnębiony i!?
- No wyglądasz na zmęczonego po prostu.
- Mamo wyobraź sobie, że ja właśnie tak zawsze wyglądam.
- Nie prawda Edi jesteś bardzo ładnym chłopcem po prostu widać, że coś cię gnębi.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać mamo.
- Może chcesz coś zjeść?
- Nie dziękuje jadłem na mieście. 
- No dobrze jak wolisz mój synku. 
- Myślę, że tak wolę. Idę do siebie nie mam ochoty na rozmowę. 
- No dobrze połóż się i odpocznij. 
- Chyba nie mam czasu na... A zresztą nie ważne idę do siebie.
Oj ten Edi nie zawsze mogę go zrozumieć. Ojej coś tu zostawił. Flet?
- Edi zostawiłeś tutaj flet!
- Już idę.
- Choć choć. 
- Mamo nie dotykaj go to mój flet!
- Jej Edi przecież nic z nim nie zrobię. 
- Nigdy nie wiadomo. 
- Od kiedy ty grasz na flecie?
- Ja na nim nie gram.
- To po co ci flet?
- yyyy to znaczy jeszcze nie gram no ale właśnie zaczynam się uczyć. 
- Zagraj coś mamusi. 
- Nie nie mogę jeszcze nie umiem tak dobrze. 
- No pokaż jak ci idzie. 
- Nie mamo nie naciskaj na mnie. 
- Kiedyś byłam bardzo dobrą flecistką pokaż pewnie jeszcze dużo umiem zagrać. 
- Nie! Nie możesz na nim grać to mój flet!
- Dobrze Edi nie krzycz chciałam dobrze. 
- Przepraszam mamo ale naprawdę nie mogę dać Ci tego fletu. 
- Nie chcesz to nie ja to rozumiem.
- Ja już wracam na górę. 
- Chyba rzeczywiście potrzebujesz odpocząć. Flecista musi mieć siłę. 
- Ehhh
No nic dobrze, że nie zagrała na nim jak mnie nie było. Muszę go ewidentnie bardziej pilnować. Dobra czas poszukać mojej księgi magii. Sam nie wiem czemu ją tu trzymałem skoro przecież w magię nigdy nie wierzyłem. No trudno na szczęście się do zmieniło. O matko jaka ona zakurzona. Nigdy cię jeszcze nie tykałem magiczna księgo. O rety czemu ona tak połyskuje i zmienia kolory. Czyżby czuła, że znajduje się w rękach kogoś wierzącego w jej moc. Nie pamiętam, żeby robiła tak kiedykolwiek. To niesamowite. Położę ją na stole. Lepiej zamknę drzwi na klucz nie chcę, żeby mama to widziała. O otwiera się sama. Na pewno coś chce mi przekazać. Układają się jakieś litery. Trochę się boję. "Witaj Edi, zostałeś wybrany jako zbawiciel narodu fortecznego. Żyjemy w obliczu zagrożenia ataku Ordynarnych Orków. Odnajdź zielarkę Eutanazję Dobrotliwą aby uratować fortecę" Ale jak to gdzie mam ją odnaleźć. Książeczko pomóż mi. No nie przecież tak to nie działa. Muszę ją przejrzeć. Spis Magii. Zobaczmy. Szukanie ludzi i komunikacja mentalna. No. Poszukajmy melodii na flet bo różdżki to ja nie mam. Serenada Przywołania. Wspaniale. Gramy!
- Halo
- Halo tu Edi Restinpis
- Edi Restinpis?
- Zostałem wybrany jako zbawiciel narodu fortecznego i miałem cię odnaleźć aby uratować fortecę.
- Wspaniale oczekiwałam bohatera. Nie widziałam, że będzie nim czarodziej.
- Nie jestem czarodziejem, dopiero poznaje czym jest magia.
- Uwierzenie w magię i poznanie jej to pierwszy krok do wejścia w nią głębiej.
- Zauważyłem, że to strasznie wciągające.
- Fakt, że skontaktowałeś się ze mną w ten sposób czyni cię niezwykle sprytnym i zaangażowanym magiem. Na pewno wyrośniesz na dojrzałego czarodzieja. Póki co twój poziom to Stróżnik.
- Jak osiągać kolejne poziomy?
- Będziesz je zdobywał w miarę poznawania magii. To jak szybko dojdziesz na najwyższy poziom zależy tylko od twojej siły i wytrwałości mój drogi Edi. Ale póki co przejdźmy do głównego celu naszej rozmowy.
- Dobrze.
- Żeby mnie odnaleźć musisz rozwikłać pewną zagadkę, której rozwiązaniem będzie miejsce, w którym się znajduje. Zanim Ci ją podam musisz jednak złożyć królewską przysięgę, że nigdy tego miejsca nikomu nie zdradzisz.
- Przysięgam.
- Bardzo dobrze. Mam nadzieje, że wiesz jakie potępienie grozi za złamanie królewskiej obietnicy?
- Nie wiem, ale i tak nie mam zamiaru jej łamać.
- Moim obowiązkiem jest jednak cię o tym poinformować zanim podam ci zagadkę. Dopiero wtedy będziesz mógł zadecydować o tym czy gotów jesteś nosić nad sobą tak ciężką klątwę.
- Dobrze.
- Za złamanie królewskiej obietnicy grozi przekleństwo pozbawienia możliwości poruszania dolnymi kończynami przez kolejne dziesięć lat i umieszczenie w fortecznych lochach na lat pięć. Dodatkowo co noc przez resztę życia pozbawiany będziesz mowy. Czy gotów jesteś przysiąść, że nie złamiesz obietnicy.
- Tak przysięgam, że pod żadnym pozorem nie złamię obietnicy.
- Dobrze w takim razie podam ci zagadkę. Tylko prawdziwy bohater może tą zagadkę rozwiązać więc jest to ostateczny test na to czy godzien jesteś ratować fortecę w obliczu wykrytego przeze mnie zagrożenia.
- Jestem gotowy.
- "To miejsce określa słowo strachu i rozpaczy. Przykryte pięknem usłane cierpieniem. Za każdą ofiarą stoi tu morderstwo. Wszystko zapomniane. Zabawa trwa w najlepsze."
- Wiem to Bolesna Polana w fortecznym lesie.
- Brawo Edi. Udowodniłeś, że jesteś właściwym bohaterem. Ostatecznym testem będzie jednak to czy uda ci się ocalić fortecę.
- Zrobię wszystko, żeby to się udało.
- Przybądź do mnie jak najszybciej.
- Oczywiście jestem w stanie zrobić to bardzo szybko.
- Czekam.
Oczywiście czas na użycie magii. Gramy!
 - Witaj Eutanazjo już jestem.
- Nie spodziewałam się Ciebie tak szybko nie zdążyłam jeszcze zaparzyć ożywiających ziół. Po raz kolejny udowodniłeś swoje magiczne zdolności. Zaparzę te ziółka usiądź na chwilę na tym kamieniu albo na tamtym pieńku.
- Usiądę na pieńku.
- W porządku.
- Wygodny.
- Sama ścinałam to drzewo. Nie pasowało mi tutaj.
- Ręcznie toporem czy piłą?
- Magią
- A to tak też można?
- Oczywiście trzeba tylko zapoznać się z jej możliwościami.
- Magia naprawdę jest wspaniała.
- Jest świetna szczególnie gdy już poznasz jej wszystkie zakamarki. Proszę ziółka dla ciebie dodadzą ci potrzebnej energii.
- Dziękuję bardzo.
- No to teraz porozmawiajmy o zagrożeniu.
- Rozumiem, że trafnie określiłem, ze zagrożenie nie jest jeszcze bardzo blisko.
- Tak ale było tak wtedy gdy po raz pierwszy zobaczyłeś runę.
- To ty wiesz kiedy ją zobaczyłem?
- Oczywiście przecież widzę wszystko jasno i wyraźnie.
- Niesamowite.
- No więc było daleko gdy zobaczyłeś runę po raz pierwszy.
- No ale to było dziś po południu.
- No właśnie. Sęk w tym, że zagrożenie zbliża się szybciej niż zwykle i niż dało się to przewidzieć. Teraz wiem już wszytko dokładnie. I moje wizje nie są za dobre. Zagrożenie o ile władam czasem nadejdzie jutro po południu.
- Co? Jak to?
- No właśnie mamy bardzo mało czasu żeby wszystko przygotować.
- Czy to będzie szybka bitwa?
- Wszystko zależy od tego jak nam pójdzie. Tego nie mogę już przewidzieć. Musimy zrobić co w naszej mocy. Ale obawiam się, że Orkowie nie mają jednego oddziału więc walka może się przedłużyć nawet na kilka dni. Trzeba zatem ogłosić stan alarmowy i zebrać armię jak najszybciej. To zadanie należy do ciebie gdyż ja nie mogę się ujawnić.
- Ale jak mam przekonać ludzi, żeby mi uwierzyli.
- Spokojnie mam bardzo dobrą reputację w końcu nie raz udało mi się poprawnie przewidzieć zagrożenie.
- No tak ale jak przekonam ich, że nie wymyślam tylko faktycznie mi to powiedziałaś.
- Edi zostałeś wybrany tłum na pewno ci zaufa. Nie jesteś tutaj z przypadku.
- No mam nadzieję.
- Gwarantuję ci to. Edi bierz się do roboty, wiesz co masz robić.
- Tak jest Eutanazjo!
- Jeszcze jedno
- Tak?
- Nadaję ci imię Eduardo.
- Ale ja mam tak na imię. Edi to skrót w sumie.
- No to po prostu zacznij używać pełnej nazwy. Będzie lepiej.
- No dobra. Skoro tak ma być lepiej.
- Na pewno. Leć Eduardo. Ratuj fortecę!
Co powinienem zrobić najpierw. Wszyscy muszą się dowiedzieć. Każdy z fortecy zdolny do walki musi się na nią wstawić. Trzeba powiadomić wojsko. W prawdzie jest małe ale ich pomoc jest niezbędna. Ale jak mam to zrobić jak najszybciej. Zaraz wszyscy obejrzą ostatnie wiadomości na Irek24 i pójdą spać bo zrobi się ciemno. Rano może być już za późno, żeby zebrać wystarczająco dużą armię i ustalić strategię działania. To jest po prostu nie możliwe nie powiadomię wszystkich przed świtem. Myśl Edi myśl!
- Edi, Edi...
- Co się dzieje, kto do mnie mówi?
- To ja Eutanazja Dobrotliwa wykorzystuję telepatię.
- A rozumiem. Witam Eutanazjo. Niestety mam złe wieści chyba nie uda mi się wszystkich powiadomić i zebrać armii przed zachodem słońca.
- Edi pomyśl dobrze
- Nie wiem Eutanazjo chyba nic nie wymyślę, naprawdę.
- Przypomnij sobie co powiedziałeś przed chwilą.
- Ty wiesz co mówiłem przed chwilą?
- Edi przecież ja wiem wszystko. Władanie czasem i miejscem to moja specjalność.
- Myślałem, że przewidywanie przeszłości.
- To się wszystko ze sobą wiąże. Ale nie dociekaj teraz tylko przypomnij sobie co mówiłeś.
- Ale określ bardziej o czym dokładnie?
- No o tym co ludzie teraz zrobią.
- Obejrzą wiadomości na Irek24 i pójdą spać.
- No właśnie i nic ci to nie mówi?
- No tak! Ale ja jestem głupi. Wystarczy ogłosić to na antenie w trakcie głównego wydania wiadomości i wszyscy się o tym dowiedzą. Genialne Eutanazjo!
- Sam na to wpadłeś Edi. Potrzebowałeś tylko trochę pomocy. I tak jest nie źle.
- Bez ciebie nie było by to możliwe.
- Nie każdy ma taki dar jak ja z tym trzeba się urodzić.
- Biorę się do roboty. Ale jak ja przekonam Mariusza Bambino, żeby puścił to w głównym wydaniu wiadomości. Przecież nie koniecznie mi w to uwierzy.
- Edi, ty idź z nim porozmawiać a ja zrobię tak, że na pewno ci uwierzy nie martw się o to.
- No dobra. To ja lecę do telewizji.
- Leć Edi jak najszybciej.
- Tak jest Eutanazjo!
Szybko Edi. Wiesz co masz robić musisz to zrobić jak najlepiej potrafisz. Dostańmy się tam tak szybko jak to tylko możliwe. Flet w dłoń. Gramy!
- Witam, nazywam się Edi Restinpis potrzebuję zobaczyć się z panem Mariuszem Bambino.
- Pan Mariusz właśnie przygotowuje się do występu w głównym wydaniu wiadomości. W tej chwili nie można się już nim skontaktować.
- Proszę pan, to jest naprawdę bardzo ważna sprawa, która nie może czekać i muszę to załatwić jeszcze przed emisją.
- Niestety przykro mi ale przed emisją już nie wejdziesz. Pan Mariusz jest już w swojej garderobie i trwają ostatnie przygotowania.
- Przepraszam, gdzie jest?
- W swojej garderobie.
- No to ja już sobie poradzę, dziękuję!
- Zaraz chwila co...
Gramy!
- Pan Mariusz Bambino?
- Tak, ale co ty tu robisz? Proszę stąd wyjść!
- Proszę mnie wysłuchać to bardzo ważne.
- Nie mam teraz czasu za chwilę emisja ja mam tu poważne zadanie, jestem wysoko postawiony i muszę się dobrze przygotować!
- Ale fortecy grozi ogromne niebezpieczeństwo ze strony Ordynarnych Orków, zaatakują jutro po południu i już dziś trzeba zebrać armię inaczej nie zdążymy się przygotować. Jedynym ratunkiem jest ogłoszenie tego w głównym wydaniu wiadomości na Irek24, które z pewnością obejrzą wszyscy.
- Ha. Dziecko ty chyba siebie nie słyszysz. To jest poważna telewizja i ludzie wierzą w wiadomości, które podaje. Jeśli podał bym opowiedzianą przez ciebie bzdurę uwierz mi, że wywołało by to panikę i miał byś z tego powodu naprawdę nieźle przechlapane. Więc spadaj stąd i mi nie przeszkadzaj!
- Kiedy to naprawdę jest prawda, musi pan podać tą informację choćby na moją odpowiedzialność, od tego zależy życie mieszkańców fortecy.
- Nie ma mowy stracił bym wiarygodność, opuść to pomieszczenie. Stróżu, przyjdź tutaj!
- Tak panie Bambino?
- Wyprowadź go stąd przeszkadza mi!
- Nie ma problemu panie Bambino.
- Nie proszę zostawcie mnie. Niech pan mi uwierzy. Wszyscy zginiemy!
- Nie ma mowy nie gadaj tu głupot, idziesz ze mną na zewnątrz albo trafisz do lochów. Nie ma rzucania się!
- Jesteście straszni ja naprawdę mówię prawdę!
- I żebyś mi tu już więcej nie wracał!
To jest po prostu nie możliwe. Teraz to już na pewno wszyscy zginiemy. Nie ma dla nas ratunku!
- Edi, to znów ja Eutanazja.
- Eutanazjo czy widzisz co się dzieje? Ten Bambino to kawał podłego typa. Nigdy się nie zgodzi, żeby to powiedzieć. Po za tym już mnie wyrzucili.
- Edi, posłuchaj. To nie był Mariusz Bambino. To jego klon stworzony przez Orkowych Magów, żeby prawdziwy Bambino nie podał informacji i ich inwazji na antenie.
- Co ale jak to, to co się stało z prawdziwym Mariuszem Bambino!?
- Zamknęli go w szafie w garderobie i zamknęli mu usta czarami. Musisz tam wrócić, pokonać ich i uwolnić prawdziwego Bambino.
- Jak mam ich pokonać, przecież tych stróży może być tam więcej.
- Edi, magia jest po naszej stronie. Te stróże to klony tak samo jak i ten sztuczny Bambino oni nie potrafią a nawet nie mogą jej używać. Wystarczy ci zaklęcie usypiające wrogów i już masz wolną drogę to uwolnienia Mariusza z szafy.
- No świetnie, tylko skąd ja mam takie zaklęcie znać?
- Edi zapomniałeś o księdze?
- A no tak księga!
- Wystarczy, że znajdziesz usypiające zaklęcie i wszystko będzie dobrze. Żegnaj. Musisz sobie poradzić.
- Żegnaj Eutanazjo. Zrobię co w mojej mocy.
Okej szybko muszę znaleźć zaklęcie usypiające. Kołysanka Liliany, super. No to pierw dostańmy się z powrotem na górę. Gramy!
- Co to znowu ty, jak się tu znalazłeś i jak masz czelność znów mi przeszkadzać!?
- Spadaj ordynarny oszuście!
Kołysanka Liliany, gramy! No i załatwione. Magia znów zwycięża! Prędko muszę otworzyć tą szafę. O nie, potrzeba klucza! Gdzie on może być? Aha, leży na biurku. No przyznam, że ogólnie to te Orki zbyt sprytne nie są. I załatwione.
- Panie Bambino jest bardzo ważna sprawa!
- Mmmm- mmm-mmm
- A no tak zamknięte usta.
- Mmmm-mmmm-mm-mmmm
- Nic z tego nie rozumiem.
- ...Edi, użyj zaklęcia...
- No tak. Księga w dłoń! Pieśń Przemowy, gramy!
- Mmmm-mmm-mmmm-mmm
- Czemu to nie działa?
- Edi to najwidoczniej silniejsze zamknięcie. Musisz użyć specjalnej Mikstury Rozgadania.
- Gdzie ją znajdę?
- W barku za tobą.
- Jak to w barku?
- Po prostu tam zajrzyj i wyjmij miksturę.
- Tą z napisem Luksusowa?
- Nie, nie. To na specjalne okazje. Weź Żytnią.
- Dobra i co teraz.
- Polej mu to na usta.
- Okej.
- Mmmmm-mmm-mmm
- No polewaj, polewaj.
- Już polewam.
- No wreszcie. Dziękuję, że mnie uratowałeś. Ten potwór przebrany za mnie tu zamknął i nie mogłem nic zrobić. Jak mogę ci się odwdzięczyć?
- Panie Bambino. Forteca jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Musi pan w głównym wydaniu wiadomości, czyli już za chwile ogłosić ważną informację.
- Co to za niebezpieczeństwo?
- Jutro po południu zaatakują nas Ordynarni Orkowie. Trzeba podać tą informację w telewizji, żeby już za chwilę zebrać armię do walki z nimi na głównym placu w fortecy, żeby zacząć szkolenia i opracować strategię. Wszyscy łącznie z wojskiem muszą się o tym dowiedzieć, żeby już zacząć się zbroić i budować osłony. Nie mamy czasu do stracenia. Podanie tego tu to jedyna szansa na uratowanie fortecy.
- O matko to straszne. Trzeba zatem zacząć działać. Za trzy minuty wchodzimy na antenę. Wtedy już cała forteca będzie przed telewizorami. Podajemy informację i niech wszyscy gotowi do walki biegną na główny plac. Musimy walczyć o nasze życie!
- Dziękuję panie Bambino. Gdyby nie pańska pomoc nigdy by się to nie udało.
- Nie dziękuj mi Edi to moja praca.



poniedziałek, 31 sierpnia 2015

#70 Odkrycie

"Polowanie czynnością lecz życie weryfikacją jest..."






- Halo Jagoda jesteś tam?
- Tak Edi jestem po prostu nie spodziewałam się takiego pytania
- No to co tym spotkaniem?
- No myślę, że możemy się spotkać 
- Świetnie Jagoda, wspaniale. Masz czas dzisiaj?
- Tak, może być dzisiaj.
- Super, zatem przyjdę po ciebie o czwartej, pasuje?
- Pasuje mi
- Świetnie Jagoda jestem mega szczęśliwy, że się zgodziłaś.
- To dobrze Edi do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
O mój panie to jest naprawdę niesamowite. Magia Irka działa nawet przez telefon. Nie wiem jak Jagoda to wyczuła. Kilka dobrze użytych świetnych słów i proszę. Gdyby nie lekcje u Irka na pewno by się to tak nie ułożyło. Ten człowiek naprawdę potrafi zdziałać cuda. Jest wart każdej ceny i jestem tego w stu procentach pewien. Ciekaw jestem co Jadzia na siebie założy na pewno będzie wyglądać obłędnie skoro nawet w tym jej roboczym stroju robiła piorunujące wrażenie. O matko święta to będzie najwspanialszy dzień mojego życia. No jestem o tym po prostu przekonany. Nic nie może pójść nie tak. Tylko chwila przecież to musi być dokładnie zaplanowane. Muszę przemyśleć co będziemy jeść u Fernando. W sumie no to Fernando wie najlepiej co będzie dla nas dobre. Już wiem. Pobiegnę do niego i ustalę z nim, żeby zrobił coś naprawdę specjalnego na tą niesamowitą okazję. Mam dwie godziny czas zacząć się spieszyć. 
- Mamo wychodzę niedługo wrócę!
- Dobrze Edi tylko nie biegaj tak bo jeszcze sobie coś zrobisz!
- Spokojnie mamo!
...
- Fernando, Fernando!
- No co jest Edi bracie?
- Posłuchaj Fernando
- No mów Eduardo
- Mam dzisiaj bardzo ważne dla mnie spotkanie z jedną dziewczyną
- O Edi tak właśnie widzę, że wyglądasz jakoś tak lepiej
- No własnie bo bardzo mi zależy, żeby dobrze wypaść. Po czwartej przychodzimy na obiad do ciebie. Dasz radę przygotować coś specjalnego w twojej tawernie?
- Edi kamracie nie ma sprawy. Zaufaj mi a obiad będzie taki, że nigdy go nie zapomnicie. 
- No to super Fernando. Liczyłem na ciebie.
- Na pewno się nie zawiedziesz. 
- Kurde muszę jak najszybciej dotrzeć z powrotem do domu i przygotować jeszcze składniki na piknik nad wodą. Na pewno nie zdążę. 
- Edi od czego jest magia.
- Magia?
- No tak a co myślałeś, ze nie istnieje?
- No tak mi się wydawało. 
- Dobre mikstury potrafią załatwić wszystko. Weź ten flet.
- Ale po co mi ten flet?
- Weź go do rąk. Nauczę cię pewnej melodii. 
- No dobrze. Ale mam nadzieję, że to mi jakoś pomorze bo wiesz, że nie mam za dużo czasu jak już mówiłem. 
- Spokojnie Edi. Zaufaj mi i sile magii. 
- Zaczynasz mnie trochę przerażać Ferd.
- Nie traćmy czasu. Powtarzaj za mną tą melodię. 
- No dobrze. 
- Bardzo dobrze Edi. Właśnie nauczyłeś się Serenady Czasu. Dzięki tej pieśni możesz przenosić się do dowolnego punktu w fortecy, o którym sobie pomyślisz grając tą melodię. 
- I to serio działa tak?
- Edi, czy ja bym cię oszukiwał. 
- Nie miałem tego na myśli ale po prostu ciężko mi w to uwierzyć. 
- Uwierz w moc magii Edi!
- Wierzę skoro tak mówisz. 
- Spróbuj zgrać pieśń.
- Ok. Chcę przenieść się do domu. Na razie Fernando.
Co? Jak to? Jestem w domu. To naprawdę działa. W życiu nie sądziłem, że magia rzeczywiście istnieje. Jak przez całe życie mogłem nie poznać jej potęgi. Fernando jest niesamowity. Chyba już wiem czemu jego posiłki są tak wspaniałe. 
- Mamo już jestem!
- Przecież nie wchodziłeś.
- Widzisz mamo są rzeczy, które się nikomu nie śniły. 
- Oj Edi Edi.
- Mamo chciałem iść na piknik czy mogła być mi przygotować koszyk z jakimiś przekąskami. Możesz włożyć też świeczki jeśli mamy. 
- Dobrze Edi. Ale z kim chcesz iść na ten piknik. 
- Potem Ci powiem mamo. Teraz muszę się jeszcze przygotować. Zawołaj mnie jak przygotujesz koszyk i włóż jakiś najładniejszy kocyk. 
- Dobrze mój misiaczku. 
Dobra niech ja się tylko ubiorę w najlepsze ciuchy jakie wybrał dla mnie Irek w te na specjalną okazję i właściwie jestem gotowy. Niech tylko zobaczę się w lustrze. No nie no jest naprawdę super. Jak Jagoda mnie zobaczy to na pewno oszaleje na moim punkcie tak jak kobiety szaleją za Irkiem. Jeszcze tylko weźmy ten magnez od Irka.
- Pysiu koszyczek gotowy!
- Super mamo już idę!
- Dziękuję mamusiu!
- Powodzenia Edi, naprawdę świetnie wyglądasz! Ładna jest?
- Mamo daj spokój!
- No dobrze Edi idź już.
- Tak idę idę. 
Niech tylko kawałeczek odejdę i zgram moją wspaniałą melodyjkę. Ani mi się śni chodzić. Zresztą nawet nie mam już na to czasu mama trochę długo przygotowywała ten piknik. Chcę przenieść się nad wodę! I gramy.
Boże magia jest naprawdę wspaniała. Ustawię wszystko ładnie i Jagoda na pewno będzie zaskoczona jak zupełnie z zaskoczenia trafimy na wspaniały piknik nad wodą po spacerze. Oj jakie to będzie niesamowite. Wszystko zapowiada się idealnie. No dobra czas przenieść się po Jagodę. Gramy!
Puf! Jak to szybko działa. No Edi teraz pamiętaj o wszystkich radach Irka i zrób to najlepiej jak potrafisz! Na raz dwa trzy pukam.
- Jagoda jakiś przystojniak puka drzwi to na pewno to ciebie!
- Przystojniak?
- No i to nawet nie wiesz jaki.
- Obawiam się, że to nie do mnie. 
- Otwórz bo do mnie na pewno nie.
- No przecież schodzę tato!
- Jagoda idzie na randkę.
- Tato nie bądź dziecinny.
- Oj no dobrze dobrze.
- Gdzie mama?
- W kuchni kochanie.
- Mamo mamo! Dobrze wyglądam?
- Wspaniale córeczko. A co to za przystojniak do ciebie?
- Umówiłam się z takim jednym Edim ale nie wiem czy to na pewno on teraz przyszedł. 
- Lepiej się spiesz bo zaraz sobie pójdzie. 
- Już lecę!
Nie ma jej czy co czemu tak długo...
- O hej Edi to ty?
- Witaj Jagoda świetnie wyglądasz. Idziemy?
- Oczywiście. Edi zmieniłeś się. Prawie cię nie poznałam. 
- Oj nie aż tak. I tak ty wyglądasz o wiele bardziej wspaniale.
- Dziękuję Edi jesteś bardzo miły. Dokąd idziemy?
- Najpierw zabieram cię na specjalny obiad u Fernando a potem to niespodzianka. 
- Ojej uwielbiam niespodzianki.
- To świetnie Jagoda bo ja uwielbiam je przygotowywać.
- Szkoda, że Fernando nie może być bliżej. Musiałeś naprawdę daleko po mnie iść.
- Jagoda czy wierzysz w magię?
- No nie wiem Edi chyba raczej tak, Przynajmniej chciała bym, żeby istniała. 
- To świetnie. Choć na bok. Pokażę ci jak możemy dotrzeć do Fernando szybciej. 
- Ale jak to?
- Zobaczysz Jagódko. Wejdźmy w tą uliczkę. Nie chcę, żeby ktoś to zobaczył. 
- Edi czemu wyciągasz flet?
- To nie jest zwykły flet. To flet czasu. Mogę za jego pomocą przenieść nas do restauracji Fernando.
- Och Edi to naprawdę niesamowite. Czyli magia jednak istnieje.
- Oczywiście tylko trzeba w nią uwierzyć. 
- Niesamowite. 
- Przytul mnie mocno Jagoda.
- No dobrze Edi. 
- Ok. No to przenosimy się do Fernando. Gramy!
- No i jesteśmy na miejscu.
- Po prostu cudownie. Edi jesteś wspaniały. 
- Nie Jagoda, to ty jesteś wspaniała. Wejdźmy do środka. Panie przodem. Proszę bardzo.
- Dziękuję.
- To nasz stolik.
- Och jak pięknie udekorowany. Skąd wiedziałeś, że lubię niebieski. 
- Powiedzmy, że tak podpowiedziała mi intuicja. 
- Ty chyba naprawdę jesteś jakiś magiczny. 
- Nieee no coś ty. Usiądźmy.
- Dobrze. Nie mogę wyjść z podziwu. Jaki piękny obrus. 
- O spójrz idzie Fernando.
- Witam państwa. Za chwilę podam specjalnie przygotowany posiłek. Mam nadzieje, że będzie wam smakować.
- No na pewno Fernando u ciebie zawsze jest pysznie.
- Jestem pewna, że będzie smacznie.
- Nie mogę się doczekać co dla nas przygotował. 
- Ja również Edi.
...
- Obiad podano.
- O rety Fernando to najpiękniejszy posiłek jaki widziałem. Jestem oszołomiony. 
-...
- No jagoda powiedz coś.
- Nie mogę po prostu mnie zamurowało. To jest tak piękne, że aż brak mi słów.
- Cieszę, się bardzo, że wam się tak podoba. Smacznego zatem i życzę miłego obiadu.
- To spotkanie jest niesamowite.
- Świetnie Jagoda, że ci się tak podoba marzyłem, żeby wszystko się udało. 
- Nie mogę już doczekać się tej niespodzianki. 
- Mam nadzieję, że ona też ci się spodoba. 
- Och Edi jestem tego pewna. 
- Czy mówiłem ci już jak wspaniale wyglądasz?
- Coś wspominałeś. 
- To mam ochotę powiedzieć ci to jeszcze raz. Wspaniale wyglądasz Jagoda. 
Och aż miło popatrzeć na tą dwójkę. Siedzą sobie, jedzą rozmawiają i cały czas prawią sobie komplementy. Już nie mówiąc o tym, że komplementują moje jedzenie. Aż serce się po prostu uśmiecha. Aż mam coś ochotę ugotować. Matko to jest takie piękne. Chyba wypiję ich zdrowie jakąś dobrą miksturką. O może ta będzie dobra dla zdrowotności. Wasze zdrowie dzieciaczki! Oho już kończą pójdę profilaktycznie zapytać czy im smakowało.
- No i jak dzieciaczki smakowało?
- Bardzo Fernando to było najpyszniejsze jedzenie jakie jadłem. 
- Mi również Fernando jesteś wielki. Edi może komplemencik dla kucharza?
- Och Jagoda nie wracajmy do tego. Świetnie było Fernando bardzo dziękujemy!
- Tak dziękujemy.
- Bardzo mi miło. Idźcie zatem, i bawcie się dalej. 
- To jak Edi gdzie teraz czeka ta niespodzianka?
- Teraz Jagoda idziemy nad wodę i wtedy zobaczysz co tam przygotowałem. 
- Wspaniale uwielbiam spędzać czas nad wodą. Zawsze chodziłam tam z rodzicami gdy była mała i jakoś tak mi została miłość do tego miejsca. 
- To świetnie Jagoda. Na pewno zatem przypadnie ci do gustu moja niespodzianka. 
- Ale Edi czy moglibyśmy jeszcze raz użyć magii by się tam dostać. 
- Nie ma sprawy Jagoda schowajmy się zatem w jakiś ciemny zaułek. 
- No to wyciągaj twój flet Edi.
- Ta dam. No dobrze przytul mnie mocno i przenosimy się nad wodę. Gramy!
- No nie mogę chyba uzależniłam się od magii. To takie szybkie wygodne iiiii magiczne!
- Tak mi też się strasznie spodobało. Nie wiem czemu kiedyś w to nie wierzyłem. Ale byłem głupi. 
- Ja zawsze miałam nadzieję, że to jednak istnieje naprawdę. I widać nie zawiodłam się. Musiałam tylko poznać odpowiednią osobę.
- Gdybym nie poznał ciebie pewnie również nie dowiedział bym się o magii. To coś naprawdę niezwykłego. 
- O rety Edi przygotowałeś piknik!
- Podoba ci się?
- No jasne. Jaki wspaniały niebieski kocyk. Po prostu cudownie. 
- Tak cudownie. 
- Edi co jest? Coś cie niepokoi. To coś ważnego?
- Nieee znaczy tak raczej tak. 
- Ale co to?
- Spójrz na wodę.
- No widzę i co z nią?
- Nie z wodą. Spójrz co jest na niej.
- No nie jest za czysta. Ale to nie szkodzi Edi, przecież ona zawsze taka jest. 
- Nie nie Jagoda. Nie chodzi o syf. Chodzi mi o ten magiczny symbol widzisz?
- Aaa tak teraz widzę co on oznacza. 
- Nic dobrego Jagoda nic dobrego. 
- Ale powiedz mi co bo zaczynam się bać Edi!
- Nic się nie bój. Na razie nic nam jeszcze nie grozi. To specjalna magiczna runa ostrzegająca przed zagrożeniem. Zostawia je na wodzie zielarka Eutanazja Dobrotliwa, która dzięki swoim zdolnością potrafi przewidywać jakie zagrożenia czekają nas w nie dalekiej przyszłości.
- I co oznacza ta runa?
- No niestety to jedno z gorszych zagrożeń. Ordynarne Orki. Czytałem o tym masę książek i jeszcze nigdy wojna z nimi nie zakończyła się dobrze. To straszliwe ogromne potwory. Atakują zazwyczaj w nocy. Wyzywają mieszkańców od najgorszych i masakrują ich ciała na masę nie przyjemnych sposobów pozbawiając życia niekiedy nawet wszystkich mieszkańców mniejszych wiosek. W porę nie powstrzymane zagrożą również nam.
- O matko przecież to straszne. Ja nie chcę zginąć przez jakiegoś wielkiego potwora.
- Jagoda na pewno nie zginiemy. Dzięki niesamowitym zdolnością Eutanazji Dobrotliwej na pewno będziemy znać dokładna datę i sposób ataku tych paskudnych bestii. Pokonamy ich miejmy nadzieję bez jakiś większych problemów.
- Edi jesteś naprawdę odważny. Ufam ci bo raz już uratowałeś mi życie.
- I na pewno uda mi się to i tym razem. Na razie nie musimy się jeszcze martwić. To dopiero wczesne ostrzeżenie. Możemy dokończyć nasz piknik.
- No dobrze Edi. Ale naprawdę się teraz boję.
- Pamiętasz jak cię ratowałem mówiłem, że nie musisz się bać i wszystko się udało. Teraz też wszystko się uda. Najważniejsze to zachować spokój. Jestem bohaterem i uratuję fortecę!
- O Edi jesteś najprawdziwszym bohaterem!
- Spocznijmy sobie spokojnie. Ja naleję kawy w filiżanki.
- Dobrze Edi tylko nie lej mi dużo, gdyż kawa wypłukuje magnez z organizmu.
- Nie ma problemu. Ja lubię pić dużo kawy.
- Ale zawsze lepiej zachować umiar.
- No oczywiście umiar jest jak najbardziej wskazany. Proszę kawka dla ciebie. Wyjmę jeszcze ciasteczka.
- O wspaniale to moje ulubione. Skąd o tym wiedziałeś?
- Nie wiedziałem to akurat przypadek.
- I tak cię po prostu uwielbiam mój bohaterze.
- Ja ciebie również Jagódko. Ale pyszna kawa...
- Edi...
- Tak Jagoda?
- Jakoś inaczej wyglądasz wiesz
- Ale jak to inaczej?
- No nie wiem jakoś tak zwyczajnie.
- Ale jak to nie rozumiem.
- Ja też nie ale chyba...
- Zaraz co mówiłaś o kawie?
- Że wypłukuje magnez z organizmu.
- A czyli to tak. Wiesz co nie przejmuj się wszystko powinno wrócić do normy.
- Wiesz co przypomniało mi się, że muszę już wracać do domu...
- Ale jak to na pewno nie możesz zostać?
- Nie nie już dawno powinnam być w domu.
- No to przytul się użyjemy magii dostarczę cię tam szybciej.
- Nie naprawdę ja się przejdę to nie jest tak daleko.
- Ale Jagoda przecież...
- Na razie Edi muszę lecieć!
- Ale Jagoda poczekaj chwilę!
No nie wierzę a było już tak pięknie. Że nie mogę pić kawy to już się Irkowi zapomniało powiedzieć oczywiście. Też mi coś jak bym wiedział, że to magnez tak działa wziął bym to sobie sam!

środa, 26 sierpnia 2015

#69 Propozycja

"Czy ludzkość wie kto dzierży świat kto mierzy nas..."



No to mnie Bomi dał czadu. Jak mogłem dać się tak wplątać w ten jego zakład. Przecież nie wiem jak bym się wytężał to nie udźwignę taki to ciężar. Jagoda w życiu się ze mną nie umówi na żaden obiad ani nic. Przecież od czasu gdy, że pozwolę sobie przypomnieć bo to raczej istotne uratowałem jej życie nawet się do mnie nie odezwała choćby raz. Miałem cichą nadzieję, że może przyjdzie mi jeszcze podziękować czy coś albo coś innego, wyobrażałem sobie najwidoczniej zbyt piękną sytuację. Kompletnie mnie olała i nie wiem nawet czy w ogóle mnie pamięta. O ile można zapomnieć o kimś to wydawało by się, że zrobił dla ciebie coś naprawdę ważnego i godnego podziwu. A tu nic, zero kontaktu jakiegokolwiek. Aż mi ciężko w to uwierzyć. Jak tak wspaniała osoba może być tak okrutnie nieczuła i no jakby właściwie to nie wdzięczna. Choć w sumie to oceniam a nie wiem co się dzieje u niej. Może jest wdzięczna ale nie umie albo nie lubi tego okazywać, może nie wie co ma teraz zrobić, może ma wręcz jakąś traumę po tych ewidentnie traumatycznych przejściach. W końcu groziła jej śmierć a jest młodą i piękną osobą można się trochę potem nie móc pozbierać. Może nie mam się więc czemu dziwić. O boże nie wiem. Cały czas dręczą mnie myśli. Bawię się w superbohatera a nie potrafię ogarnąć samego siebie. Widać, że są rzeczy łatwiejsze i trudniejsze ale czy to musi tak być. I wszystko było by nawet w porządku bo w sumie jakoś bym się przestał tym zadręczać skoro zrobiłem to co należy do moich obowiązków no ale ten pieprzony zakład. Nie jestem chyba w stanie się przełamać i do niej zagadać. Nie no nie ma opcji żebym się z nią spotkał. Kurwa no ale nie będę stawiał Bomiemu obiadu to gejowe w chuj. I co tu zrobić. No matko ani stać ani się położyć. A jeśli to Jagoda jest taką mała wstydliwą istotką i chce się ze mną umówić a ja też jestem takim małym wstydliwym glutkiem i nie zagadam. No co no można się pocieszać jakoś. Dość tego główkowania bez sensu. Jestem Jagodowy Edi i nie nazywał bym się tak gdybym nie wygrał tego zakładu. Umówię się z Jagodą czy ona tego chce czy nie chce. No i co, że to głupio brzmi. Przynajmniej potem powiem Bomiemu, że nie musi mi stawiać obiadu za to i na geja nie wyjdę. No i a nóż widelec coś z tego będzie. Jagodowy Edi do boju! Tylko jak się do tego zabrać. Potrzebuję jakiejś pomocy. Może skoczę sobie do fryzjera niech zrobi ze mnie ciacho. Sprawdźmy co mamy w książce telefonicznej. Żółte strony znowu się spotykamy. O matko jakie to grube bydle. O ja cie nowe wydanie może wreszcie mają to nasz poprawny numer. No nie wierzę wreszcie ludzie się tu dodzwonią. Ale do rzeczy. Strona 9 moda, uroda i styl. O to coś dla mnie. Fryzjerka Monika - nie dziękuję raz byłem i naprawdę taki trochę klakier wyszedł, Saloon Urody Kansas - a idź panie tam to chodzi moja mama, Wróżka Dorota, Ksiądz Krystian Modny Pan, nie nie nie wszystko nie to, Profesjonalne Doradztwo Stylu Życia "Iras" Ireneusz Kochan 695 768 950 - no nie wierze to jest oferta dla mnie. Nie wiedziałem, że sam Irek zajął się doradzaniem w takich sprawach. Tu mamy do czynienia z prawdziwym profesjonalistą. Dzwonię.
- Ireneusz Kochan poradnia "Iras" słucham.
- Witam Edi Restinpis.
- W czym mogę Ci pomóc Edi?
- Potrzebuję porady dotyczącej stylu i życia. 
- To bardzo dobrze trafiłeś, właśnie tym się zajmuję. 
- No wiem wiem, bo widziałem ogłoszenie. 
- Świetnie Edi. Porady odbywają się osobiście, dokąd przyjechać?
- Może spotkamy się w parku?
- Super Edi. Na kiedy chcesz pierwsze spotkanie?
- No a da radę jak najszybciej, nawet teraz?
- Świetnie Edi widzę pełne zaangażowanie super tak trzymaj. Za 5 minut w parku. 
- OK do zobaczenia. 
- Tak jest Edi bajo!
- Bajo!
...
Czy ja nie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przecież jak Irek mi doradzi jak wyglądać, jak się zachowywać no no i w ogóle wszystko to Jagoda na pewno się ze mną umówi i zakładzik będzie mój. Obejdź się smakiem Bomi! Jagodowy Edi mistrz! O idzie. Jezu ideał.
- Witam to ja Edi.
- O heej Edi świetnie już jesteś. Naprawdę podoba mi się zaangażowanie. 
- Tak, bardzo zależy mi na czasie. 
- Określ mi na czym ci zależy, czemu chcesz bym był twoim osobistym doradcą. 
- Bardzo chce się spotkać z pewną dziewczyną.
- A czyli tak jak myślałem. Świetnie Edi bardzo dobrze trafiłeś. No to zaczynamy twoją metamorfozę w przystojniaka i amanta!
- Dobra zaczynajmy.
 - Najpierw oczywiście włosy. Pozwól mi je dotknąć. O super Edi naprawdę świetny włos można z niego zrobić naprawdę cudowne rzeczy. Do twojej twarzy najlepiej pasowała by taka świetna delikatna ale jednak zaznaczona grzyweczka na bok i delikatny oczywiście subtelny balejażyk tak, żeby podkreślić twoje walory. Rach ciach i fryzurka będzie gotowa.
- Zrobisz to tutaj?
- A jaki to problem Edi. Usiądź na ławeczce.
- Dobra.
- O świetnie Edi. No to ciach!
- Jeny jak szybko to robisz.
- Widzisz Edi robienie fryzur to główne zadane każdego ranka jeśli chce się wyglądać bosko. Mam wprawę. Jeszcze troszeczkę tutaj. Ciachnę tego odstającego frędzla. O i gotowe. No Edi super. Już jest o wiele lepiej.
- Szkoda, że nie mogę tego zobaczyć.
- Gwarantuję ci, że nie musisz tego widzieć. Jest świetnie.
- Muszę ci zaufać.
- Świetnie Edi. A teraz generalnie trochę trudniejsza część zanim pójdziemy kupić ci jakieś ciuszki.
- Jaka to część.
- Musisz nauczyć się jak się wypowiadać jak boski amant przystojniak.
- Nie wiem czy dam radę.
- Spokojnie Edi to nie takie trudne.
- Zaczynajmy w takim razie.
- Świetnie. Generalnie musisz zapamiętać jedną bardzo ważną zasadę i będzie super. Głównie chodzi tu o używanie słów świetnie i super w połączeniu z imieniem twojego rozmówcy tak często jak to tylko możliwe.
- A całkiem sprytne. Podoba mi się to.
- Świetnie Edi. Przeróbmy to na przykładach. Jak ma na imię twoja wybranka.
- Jagoda
- No dobrze zatem zacznijmy. Powiedzmy, że spotykasz się z nią a Jagoda mówi na przykład hej tak na przywitanie. Co wtedy odpowiadasz.
- No hej
- Nie nie Edi źle. Odpowiadasz oczywiście. Świetnie Jagoda. Super, że cię widzę. Witaj. Spróbujmy zatem jeszcze raz ja jestem Jagodą i mówię hej.
- Świetnie Jagoda. Super, że cię widzę. Witaj. Dobrze?
- Świetnie Edi. Naprawdę szybko się uczysz. Jeszcze jeden przykład zobaczymy jak sobie poradzisz.
Znów jestem jagodą i mówię. Co tam u ciebie Edi?
- Super Jago...
- Nie nie, nie możesz teraz bo wyjdzie, że się przechwalasz. Dopasuj to do kontekstu pomogę ci. Najpierw powiedz po prostu, że wszystko pomału jakoś leci i zapytaj co u niej wtedy ja mówię. A u mnie też w porządku. I wtedy ty mówisz.
- To świetnie Jagoda naprawdę super cię znów widzieć, może pójdziemy na jakąś kawę?
- Świetnie Edi po prostu cudownie. Nigdy nie trafiłem na tak zdolnego ucznia. Jeszcze kilka małych poprawek i amant przystojniak jak malowany.
- Świetnie Irek miło to słyszeć.
- No po prostu cudownie.
- A ile miałeś już klientów?
- Oh Edi naprawę świetne pytanie ale niestety było już tego naprawdę sporo mimo, że zajmuję się tym bardzo niedługo. Naprawdę nie pamiętam ilości. Choć doskonale pamiętam każdego klienta.
- No tak w sumie kto by to zapamiętał przy takiej ilości.
- Lepiej szybko załatwmy ostatni krok i możesz lecieć umawiać się z Jagoda jeszcze dziś.
- O matko ale jestem szczęśliwy.
- Świetnie Edi trzeba się cieszyć z życia. Chodźmy szybko, bo ubrania same się nie zakupią.
- Oczywiście.
- Widzę już co idealnie będzie na tobie leżało. Naprawdę będziesz mi robił konkurencję w mieście. Nie no żartuję oczywiście.
- Świetny żart Irek naprawdę mnie rozbawił.
- Przymierz ten zestaw Edi.
- I jak?
- Świetnie Edi. Wyglądasz jak wzorowy amant przystojniak. Mam nadzieję, że ta Jagoda będzie tego warta i nie będzie przy tobie słabo wypadać. Może mam ją najpierw ocenić i stwierdzić czy aby na pewno nie skusić się na coś lepszego bo wiesz ja też mam mały sajgon z tymi brzydszymi i uwierz mi potem to już nie jest przyjemne.
- Nie nie Irek. Jagoda na pewno jest tą dziewczyną, z którą chcę się spotkać i nie chcę żadnej innej. Uważasz, że jestem gotowy?
- Chyba bardziej gotowy już nie będziesz. Leć do niej i pamiętaj o moich radach.
- Na pewno ich nie zapomnę.
- Świetnie Edi, należy się 3500 żetonów za usługę płacisz na miejscu czy przelewem?
- O matko czemu tak dużo?
- No wiesz Edi jestem mistrzem w tym co robię muszę się cenić.
- No ja rozumiem. Ale to w takim razie zapłacę przelewem.
- No dobrze wypiszę ci w takim razie rachunek. Na zapłatę masz siedem dni.
- No dobrze.
- Interesy z tobą Edi to czysta przyjemność. Weź jeszcze to.
- A co to?
- Magnez
- Ok. Dziękuję bardzo za porady Irek.
- Nie ma za co Edi to moja praca. Żegnaj. Życzę powodzenia.
- Nie dziękuję.
- Świetnie Edi
- Świetnie Irek
...
Boże co za pazerny alvaro regiano. Skąd ja wezmę dla niego tyle kasy. No mniejsza mam nadzieję, że chociaż będzie warto. Dzwonię do Jagody.
- Halo
- Hej Jagoda świetnie, że odebrałaś. To ja Edi.
- No cześć Edi
- Słuchaj mam pytanko. Czy umówisz się ze mną na jakąś kawkę albo obiad u Fernando? Było by naprawdę świetnie.
-...


czwartek, 13 sierpnia 2015

#68 Misja

"Celowanie w niemożność ochroną przed śmiercią..."



Co ten Edi znów na wymyślał. O co chodzi z tym Jagodowym Edim. Pamiętam jak był tu z jakąś dziewczyną miał mi wszystko wytłumaczyć później i co? Jak go nie było tak nie ma. Ewidentnie wydarzyło się coś ciekawego ale powiedzieć Bomiemu to już nie łaska. Za trudna robota dla mości pana Ediego Restinpisa, a nie przepraszam może lepiej Jagodowego Ediego. No niech ja go tylko spotkam to zaraz będzie musiał mi wszystko wyśpiewać. Rozumiem, że ja nie mówię my może wszystkiego no ale to jakby inna sytuacja. To co ja robię jest tak złe, że lepiej żeby się po prostu nie martwił a go o robienie złych rzeczy w ogóle nie podejrzewam. W sumie po co ja mam go spotykać lepiej po prostu zwyczajnie do niego pójdę i z nim porozmawiam w końcu jesteśmy najlepszymi kumplami. Pora trochę popracować nad naszym wspólnym kontaktem bo ostatnio to tu bywa krucho a ja zaczynam czuć się samotny. Mama się ucieszy, że idę do Ediego bo moje częste wyjścia w tajemnicy już ją zaczynają denerwować. Boję się, że zacznie w końcu coś podejrzewać, a tego bardzo bym nie chciał. Dobra nie ma co gadać, trzeba robić. 
- Mamo
- Tak Bomi, chcesz coś zjeść tak?
- Nie mamo.
- Na pewno bo mogę zrobić ci coś pysznego dawno nie chciałeś nic słodkiego. 
- Nie mamo naprawdę dziękuję. Chciałem powiedzieć, że idę do Ediego. 
- Na pewno do Ediego?
- Tak mamo na pewno. Dosyć dawno się nie widzieliśmy i chcę z nim porozmawiać. 
- No to świetnie. Tylko nie wracaj za późno. 
- Dobrze mamo. Jak przyjdę to może wtedy wrócimy do tematu słodkiego. 
- A no to dobrze Bomi. Upiekę jakiś pyszny placuszek dla mojego małego bysia. 
- Dobrze mamo. Nie będę pewnie jakoś bardzo długo. 
- Dobrze dobrze, przecież możesz się spotkać z kolegą nie ma problemu. 
- To super. Wychodzę. Pa.
- Pa Pa Bomi. Tylko uważaj na drodze. 
- Tak mamo będe uważał. 
No i przy okazji kontakty z mamą trochę poprawione, już dawno nie powiedziała do mnie bysiu. Nie mam pojęcia co to znaczy ale to chyba coś miłego choć kojarzy mi się trochę z małym grubym dzieckiem. Takim co wygląda jak ta zawinięta sznurkami szynka tylko tak mocno zaciśnięte, że aż się sznurki schowały pod fałdą. Ciekawe czy byłem takim własnie małym szpekiem, może to stąd ten mamusiowy pseudonimek czy co to tam właściwie jest. W sumie mam nadzieję, że nie bo jakoś nie lubię tego wyglądy u niemowlaków choć wiem, że jestem w tym ewenementem bo innym to niemowlęce zatłuszczenie nie przeszkadza. Znam kilku ludzi, którzy wręcz specjalnie dają dziecku dużo jeść, żeby ten efekt uzyskać. Często wtedy to dziecko już potem też jest takie no bo jak sie okazuje tak przyzwyczajają pociechę do spożycia, że potem nadal chce spożywać i z niemowlęcego tłuszczyku robi się taki już bardziej zwykły tłuszcz. No ale cóż mnie to jakby nie dotyczy póki nie daję się mamie faszerować słodkim. No ale dziś zjem, niech się kobieta trochę ucieszy. W sumie to nawet jak trochę przybiorę to nie szkodzi. Kręgosłup mi jeszcze wytrzyma. Kurde daleko do tego Ediego. Aż za dużo czasu na pierdzielenie w myślach. Dobrze, że nie mówię na głos jak niektórzy idioci, bo wszyscy by wiedzieli o czym właśnie myślę. Tak to jeszcze jakoś ujdzie przeżyć tą drogę. I tak już na szczęście zbliżam się do końca podróży. Widzę już dom Ediego. To tylko kwestia sekund i będę na miejscu. Muszę tylko na szybko przemyśleć co powiem najpierw i...
(Puk Puk)
- O Bomi, dzień dobry.
- Dzień dobry czy jest Edi?
- Tak oczywiście, wejdź. Dawno się nie widzieliście prawda?
- Minęło trochę czasu ale nie dawno Edi wpadł do mnie na chwilę.
- Edi masz gościa! Zdejmij buty Bomi jeśli możesz bo mam świeżo umyte tutaj teraz. 
- Dobrze dobrze pani Restinpis właśnie chciałem ściągać. 
- Jesteś naprawdę dobrym chłopcem. 
Oj gdyby wiedziała co mam za uszami to nie wiem czy by mnie ty w ogóle wpuściła. 
- Staram się pani Restinpis. 
- Edi jest u siebie na górze idź do niego.
- Chcesz może laczki?
- Niee dziękuję ja lubię tak na skarpecie.
- No dobrze jak wolisz. Może coś do picia?
- Jeśli jest sok to mogę prosić. 
- Oczywiście poczekaj chwileczkę przyniosę ci.
Mam nadzieję, że nic słodkiego nie będzie proponować. 
- Proszę Edi soczek pomarańczowy prosto z fortecznego sadu u Babuni. Niestety nie mam nic słodkiego nie spodziewałam się dziś gościa. 
- Nic nie szkodzi proszę pani. Pójdę już do Ediego. 
- Tak tak, nie zatrzymuję cie oczywiście. 
- Jeszcze raz dziękuję za soczek. 
- Oczywiście nie ma za co. 
Rety nie do końca lubię te sztuczne rozmowy z rodzicami kolegi. No ale co zrobisz trzeba być tak miły jak to możliwe bo po co niepotrzebnie wyrabiać o sobie złą opinię. Strome mają te schody. 
- Siema Edi!
- O siema Bomi. Co cię sprowadza w me skromne progi?
- Chciałem z tobą pogadać Jagodowy Edi.
- A, o to już wiesz o moim pseudonimie. 
- No jakoś do mnie dotarło przypadkiem. Pomogłeś w czymś tam koleżance mojej kuzynki więc się dowiedziałem. 
- A no popatrz nie wiedziałem, że to ktoś znajomy był. 
- Co ci się za chciało zabawy w superbohatera?
- Bomi to jest silniejsze ode mnie. Próbowałem sobie wmawiać, że tak naprawdę to tego nie chcę. Ale odkąd powiedziałeś mi o potrzebie ratowania fortecy przed krainą ciemności coś we mnie zawrzało i przypadkiem potrzeba bycia bohaterem jakoś zakorzeniła się we mnie i czekałem i nadal czekam w niecierpliwości aż w końcu się odezwiesz, dasz znak do działania a tu nadal nic. Nie mogłem już usiedzieć na miejscu i czekać, musiałem zacząć działaś na własną rękę dlatego stworzyłem Jagodowego Ediego i zacząłem być bohaterem. 
- No jakoś staram się to wszystko zrozumieć.
- Bomi ty mi powiedz co z naszą misją. Ja już naprawdę nie mogę dłużej czekać nie chciałem ci przeszkadzać w badaniach, o których mi mówiłeś, ufam ci więc dałem ci czas i o nic nie dopytywałem ale teraz ja już naprawdę chcę się czegoś o tym dowiedzieć. Są jakieś postępy w padaniach, może rozpocząłeś już planowanie? Powiedz mi cokolwiek Bomi. 
- Och Edi. Ja naprawdę chciał bym ci wszystko powiedzieć, ale niestety nie mogę zdradzić ci wszystkiego bo to nie jest takie do końca proste. Skoro mi ufasz, to obdarz mnie tym zaufaniem dalej. Obiecuję, że jak do czegoś dojdę to cię o tym poinformuje i razem wykonamy tą misję. Ale proszę cię kolego, musisz uzbroić się w cierpliwość. To nie jest takie proste. 
- Czy to wszystko musi być takie trudne?
- Są sprawy, które po prostu nie mogą być proste Edi. Ale cierpliwość popłaca w każdej sytuacji więc warto abyś ją sobie wyćwiczył. 
- No skoro tak mówisz to dobrze, ja mogę jeszcze trochę poczekać skoro i tak czekam już tak długo. Po prostu do czegoś ci się przyznam Bomi. Z czasem zacząłem już wątpić czy ta misja aby na pewno jest prawdziwa. Chyba rozumiesz moje obawy.
- Rozumiem Edi. Ale naprawdę nie martw się. Mam wszystko pod kontrolą na razie nie dzieje się nic złego ani po naszej stronie ani po stronie Krainy Ciemności. Nie wykonali żadnych dodatkowych ruchów, więc wygląda na to, że sami nie maja do końca planu jak chcą to wszytko załatwić. Myślę więc, że mamy czas.
- No dobrze Bomi.
- Ale wiesz co bo właściwie przyszedłem pogadać o czymś innym Edi. Chyba o czymś przyjemniejszym.
- No jestem ciekawy. 
- Pamiętasz jak byłeś u mnie nie dawno z tą dziewczyną i braliście uzbrojenie ode mnie?
- No pamiętam pamiętam. 
- No i co mi wtedy obiecałeś?
- O chyba musisz mi przypomnieć niestety byłem taki zabiegany. 
- Obiecałeś mi, że potem mi wszystko opowiesz. Tym czasem ty tylko zostawiłeś sprzęt u mnie w garażu i nawet ze mną nie porozmawiałeś. 
- Ojej rzeczywiście to prawda. Bardzo cię przepraszam jakoś nie miałem do tego głowy. 
- No to dalej ja oczekuję tej opowieści. Kim była ta dziewczyna, co to była za ważna misja, czy to może jakieś niewinne zabawowe igraszki z bronią. He he.
- Nie no co ty jaka zabawa to była prawdziwa misja i to bardzo ważna. Chodziło o życie właśnie tej dziewczyny.
- No tej dziewczyny czyli?
- Ma na imię Jagoda. Poznałem ją bo roznosiła gazety. Chciała mi wcisnąć coś czego wgl nie zamawiałem. Okazało się, że jej szefowa była okrutnym zwyrodnialcem i zabijała swoje pracownice jeśli nie udało im się wcisnąć wszystkich gazet jakie im dała. Nie mogłem tego tak zostawić musiałem jej pomóc więc rozprawiłem się z ta mendą i uratowałem jej życie. 
- O rety to niesamowite. Gratuluję Edi. 
- Dzięki jakoś się to udało. 
- Ale to już teraz wiem skąd wziął się ten Jagodowy Edi. Chyba ktoś tu się zakochał co?
- Nie no co ty. Nie widziałem się z nią nawet od tego czasu. 
- No jak to nie, przecież widać jak o niej opowiadasz. Musiało ci wtedy bardzo zależeć. I co nie jesteście razem?
- No nie no oczywiście, że nie. Co ty myślisz, że to średniowiecze uratujesz piękną dziewczynę i od razu ślub na zamku. 
- Nie no ja tak nie myślę. Ale widzę i słyszę co ty o niej myślisz. Czemu się do niej nie odezwiesz. 
- No nie wiem jakoś się wstydzę Bomi, proszę nie ciągnijmy tego tematu. 
- No jak to Edi. Nie może tak być. Musisz ją gdzieś zaprosić przecież jesteś bohaterem i co chcesz tak zostawić swoje uratowane osoby. Może ona teraz nie może dojść do siebie i nadal żyje w strachu. Edi musisz się z nią spotkać. 
- Hmmm no może masz rację. Przecież to tylko spotkanie nic strasznego prawda. 
- A jednak dałeś się przekonać. Chyba, że chcesz mnie oszukać żebym skończył ten temat co?
- Nie no co ty Bomi po co miał być cię oszukiwać. 
- No to obiecaj, że się z nią spotkasz. 
- No ale przecież nie wiem czy ona będzie chciała się spotkać. 
- No to obiecaj, że jej zaproponujesz spotkanie. 
- No to mogę ci obiecać. 
- No dobra to zakład. O co?
- Co o co?
- No o co się zakładamy?
- O przekonanie. 
- O nie nie gagatku tak będzie za łatwo. Zakładamy się o obiad u Fernando co?
- No dobra stoi. 
- Czyli ty zaproponujesz spotkanie albo stawiasz obiad. 
- Dokładnie tak. 
- No ta już chyba wszystko wiem, mogę iść do domu.
- Nie musisz. Ale skoro chcesz.
- Musze muszę, miałem jeszcze dziś porozmawiać z mamą i nie wrócić późno. 
- No dobra. To w takim razie dzięki za odwiedzenie mnie. 
- Nie ma za co Edi to była dla mnie przyjemność. 
- Zdecydowanie musimy się częściej spotykać tak jak dawniej.
- Zdecydowanie. Tym czasem ja lecę. Na razie Edi. 
- Narka Bomi. 
- Edi się zakochał hehe!
- Wcale nie!
- Tak tak no jasne wmawiaj sobie. 
- Wcale sobie nic nie wmawiam!
- No no. 
- Do widzenia pani Restinpis!
- Do widzenia Bomi!