czwartek, 23 kwietnia 2015

#32 Celebracja

"Wszystkiego najlepszego d..."



W fortecy nie ma bata żeby nie odbywały się imprezy. W tym szczęśliwym przybytku świętuje no po prostu każdy. Urodziny są ulubioną rzeczą do celebracji każdego człowieka. Nie no dzieje się wtedy.
To właściwie kurna aż ciężko opisać nie. Wszyscy olewają właściwie, że ta osoba jest rok starsza i krok bliżej do śmierci, nie ma smutku. Zabawa na całego. Leje się bimber pędzony na tą okazję przez cały rok. Do osiemnastego roku życia bimber pędzi za dziecko zaprzyjaźniony z każdą rodziną wujek Zdzisiek, który właściwie nie jest prawdziwym wujkiem tylko się tak nazywa. To miejscowy bimbrownik właśnie dla wieku osiemnaście w dół. Po zestarzeniu się do tego wieku bimber do 65 roku życia zaczyna się pędzić samemu. Potem wachtę za każdego przejmuje pan Włodek i wtedy większość ludzi i tak woli sobie pędzić na własną rękę na czarno bo z wydawaniem bimbru przez pana Włodka bywa różnie. Raz daje, raz nie daje, a czasem zabiera. Ale co się dzieje na urodzinach to ja pierdziele. No pierw wszyscy wchodzą. W miarę normalnie zdarzają się wyjątki. Ale po chwili jak nie poleją raz, drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy lub szósty, ósmy lub siódmy bo tu się już zaczyna mieszać ludziom i dalej już chuj wie który raz. No to mili państwo zaczyna się zabawa. Wszyscy najebani po prostu w tak zwane cztery dupy. I się dzieje, tańce, śpiewy brzmiące w zasadzie jak darcie mordy to znaczy w sumie będące darciem mordy no bo kto głośno jest to ludzie drą mordę.
A co do tańców no to przeróżne występy artystyczne można uświadczyć. Tutaj wujek z ciociom jakieś tango balango, tam młodzi jakieś swoje woogie boogie, gdzieś samotna babcia nakurwia twista, młody tu i ówdzie zaświruje do młodej jakimś tańcem połamańcem. Tak czasami dosłownie połamańcem. Tak się kończy świro polo. Goście tańczą na różnistym stopniu wtajemniczenia. Jeden prawie profesjonalnie, drugi cienki jak polsilver nawet nie wie jak kopyta stawiać. Czasem przyjdzie ten żenujący moment wolnego z ciocią Krysią. I w zasadzie znowu do stołu no bo przecież na taniec z ciocią już nie ma siły nikt. I wszyscy padają jak muchy. Zostają najsilniejsi. To nie wojna, to zabawa. To nie zabawa, to wojna. Bawimy się.