wtorek, 26 maja 2015

#54 Zmiana

"Wyskokowość potraw kluczem do uniesień..."



Witam was świetnie, mam na imię Marzena. Normalnie jestem bardzo zamkniętą i skrytą osobą. Mieszkam przy ruchliwej ulicy pełniej miejskiego smrodu i straszliwego zgiełku. Co chwila tu jakieś awantury, sąsiedzi też o kan dupy roztrzaskać. Chce przyprawę pożyczyć to już wole jałowe spożyć niż zapytać czy pożyczą. No normalnie takie tępe krowy, że aż się żyć koło nich odechciewa nie kiedy a ostatnio to właściwie zawsze. Bym się przeprowadziła no ale o tak nie jest, trzeba mieć żetony na przeprowadzkę a pracy aż tak dobrze płatnej nie mam to żetonów nie brakuje ale no jak bym na jakieś lepsze lokum chciała iść to już by pewnie trzeba było trochę się bardziej ograniczać i zacząć świstać sobie przy dupie batem co by jakoś wyżyć. Budu i tego smrodu bym się pozbyła wreszcie. Dobra nie ma co gadać nie stać mnie na to i koniec. No ale dziś właśnie choć zwykle tego nie robię chciała ja się podzielić wspaniałą nowiną. Pierwszy raz poczułam, że żyję od kiedy mieszkam w tym syfiastym rewirze. Dzień się zaczął jak co dzień właściwie to znów nie chciałam wstawać no i byłam od rana ostro wkurzona na mojego sąsiada rypiącego tą swoją do luftu muzykę nawet w nocy na pełen zycher. No i nagle jakby coś mną tąpnęło. Nie tak dosłownie a raczej tak umysłowo. I spadła lampa. Tak po prostu ze stolika nagle trach. I przyszedł sąsiad. No to wtedy już wiedziałam czemu. Tak dawno go nie widziałam a ten grubas tak się roztył, że blokiem drży aż. I do niego mówię.
- Witam, czego?
A on jak nigdy z takim sztucznym uśmieszkiem.
- Dzień dobry. Ja miał bym taką prośbę malutką. Tłuszczu do smażenia jak by miała pani troszeczkę pożyczyć. Bo się mi nagle skończył a chciałem sobie jajeczniczkę na śniadanko upichcić na boczku.
Zamurowało mnie. To ja tu się do nikogo nie odzywam. Nawet jak chce kanapkę posolić a nie mam czym to nie idę a ten tu nagle do mnie po tłuszcz. Nie wiedziałam co mam zrobić. No ale pomyślałam, że przecież ja tu jedyna normalna nie zniszczona jestem i może mój czyn coś zmieni w kontaktach międzyludzkich w tym molochu. Poczułam jakąś swoją moc. Jakiś dar, jakieś przeznaczenie. Pierwszy raz w życiu miałam wrażenie, że rzeczywiście mogę coś zmienić w ludziach. Być może małymi kroczkami można zmienić cały świat na lepsze. Zawsze uważałam, że nie warto się tu do nikogo odzywać, że z tych ludzi już nic nie będzie. Ale nie teraz. Stałam jak zamurowana i patrzałam się na niego. Rosła we mnie radość. Zaczynała mnie rozrywać siła do zmiany. Chciałam już dać mu ten tłuszcz. Nie miałam wątpliwości. Ja cicha myszka, która nienawidziła swojego otoczenia nagle odnalazłam swoje przeznaczenie. Zmieniać świat na lepsze. I jak pomyślałam tak zrobiłam. Ruszyłam do działania.
- Oczywiście, że panu pożyczę panie...
- Rafale
- ...panie Rafale. Dam panu cała kostkę margaryny bo akurat mam kupioną.
- Ojej dziękuję pani bardzo tak własnie marzyłem, żeby było bardzo tłusto.
- No to będzie miał pan tłuściuteńko jak u babci. Proszę bardzo.
- Rety. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
- No no ale niech pan nie podskakuje lepiej.
- Dobrze, dobrze idę smażyć. Ale będzie pysznie. Dziękuję do widzenia.
- Tak do widzenia, smacznego!
No i właśnie po tym sobie uświadomiłam, że nie ma takiej złej rzeczy, której nie należy spróbować zmienić. Wszystko zasługuje na naprowadzenie na dobrą drogę. Czasami ludzie nie są do końca źli tylko zagubieni. Warto więc walczyć dla dobra całego świata. Mam nadzieję, że to się mi uda. Nawet jeśli zmienię tylko sąsiadów to już i tak będę spełnioną i szczęśliwą osobą.