wtorek, 12 maja 2015

#45 Podróż

"Czasami można się zgubić i szukać za daleko..."



Żyję u w w wiecznym strachu, że coś może pójść nie tak. Wszystko zapowiadało się tak dobrze, a teraz jestem ofiarą samego siebie. Miałem dobre układy z miejscowymi kupcami. Dawali mi zniżki jeśli tego potrzebowałem. Czasami nawet dało radę wziąć coś na krechę co pozwoliło mi nie jednokrotnie rozwinąć skrzydła i zarobić krocie na towarze, na który zasadniczo nie było by mnie stać. Ty pomyślisz, że mieli do mnie zaufanie. A ja zaprzeczę. W biznesie, tam gdzie w grę wchodzi spora ilość żetonów są same grube ryby. Oni nie darzą cię zaufaniem oni wiedzą, że jak im nie zapłacisz to ich ludzie cię zdejmą i wezmą sobie sami. Dlatego jeśli nie chcą dać na krechę to po prostu nie uważają, że chce im się z tobą ewentualnie bawić w kotka i myszkę. To co dla ciebie może być być grubym wielorybem czyli takim zwierzem składającym się z wielu mniejszych ryb dla nich będzie zaledwie płotką w morzu pełnym ork. Czyli nie dam ci na krechę znaczy mnie więcej tyle, że to co na tobie potem zarobię to dla mnie nic. Wtedy ja się smucę bo ja nie zarobię moich kokosów. I tak z jasnej jak słońce strony handlu przechodzi się na ciemną stronę gdzie zasady są tylko pozornie takie same. Różnica jest jednak duża głównie ze względu, że jeśli już chodzi o miksturki o nigdy nie chodzi o małą kasę. No a jak w grę wchodzi duża kasa to nie ma już tam tak dobrych układów jak po jasnej stronie. Wszyscy są jak wilki biznesu. Czekają aż upadniesz, wyczekują twoich błędów, wypatrują ich z każdej strony, chcą cię wykluczyć. Zabierasz im część rynku, część rynku, którą mogli by posiąść gdyby tobie tak zupełnie przez przypadek powinęła się noga. Wszystko spoko ale gdybyś tak przypadkiem się komuś naraził lub wyszedł z ukrycia to też nie było by źle. I tak się kurwa stało ze mną. Nóżka się omckła, wyrżnąłem się, poleciałem jak Długi tylko, że Długi sobie nagrabił jeszcze bardziej. Sprzedałem nie to co trzeba niewłaściwej osobie. Nie mogę w zasadzie nic mówić bo o ile to w ogóle jeszcze możliwe przejebał bym sobie jeszcze bardziej. Teraz ponoszę straszne konsekwencje mojej chciwości i pogoni za żetonami. Myślałem, że jestem w tym dobry. Robiłem handel od lat. No niestety wszedłem na niezbadany grunt i poczułem się na nim zbyt pewnie. Spadłem z tego niestabilnego jak się okazało klifu. Przejechałem się. Teraz niestety muszę uciekać. Zostawić wszystko co kocham, palić za sobą mosty, kompletnie odciąć się od obecnego życia a w zasadzie od tej obecnej drogi do śmierci. Nie chce tego robić. Wolał bym zostać. Chce jednak żyć dalej a w fortecy mi się to nie uda. Nawet jeśli oszczędzili by mi życie to jedyne co potrafię robić to handel. Bez handlu bym zginął. Muszę poszukać nowego rynku, jasnego rynku. Żegnaj Felerna Forteco będę za tobą tęsknił! Nie przypuszczałem, że to się kiedyś tak skończy.