środa, 6 listopada 2019

#88 Chodź

"Z ciemnością mu do twarzy..."



Ocknął się, leżąc wygięty na zimnym, wilgotnym betonie a głowa bolała go tak, iż myślał że zaraz znowu zamkną mu się powieki i zemdleje. Edi dotknął drżącą dłonią tam gdzie ból był najsilniejszy i poczuł jak ciecz otula koniuszki jego palców, była to ciepła krew.
-Świetnie -pomyślał - rozbiłem sobie łeb i do cholery gdzie ja jestem?!
Wstał powoli, próbując dostrzec cokolwiek, lecz było zbyt ciemno, a dodatkowe mroczki przed oczami nie pomagały mu w określeniu gdzie się znajduje. Nie widział nic, oprócz dłoni wyciągniętej przed sobą. Każdy jego mięsień palił go niemiłosiernie, ale nie mógł tego porównywać do katorgi jaką czuł przez roztrzaskanie sobie głowy i w momencie w którym już chciał przeklinać wszytko i wszystkich, a piana wezbrała się w jego ustach gotowa by oczernić cały wszechświat otworzyły się duże ciężkie, drewniane drzwi tuż przed nim oślepiając go (o ile się da jeszcze bardziej oślepnąć i tak źle i tak niedobrze). Złote światło pochłaniało skórę Ediego, poliki zaczęły go piec, a usta zrobiły się suche.
-Ja kurwa wiedziałem! Umarłem! Ale czemu jeszcze boli? Czy to piekło? Co takiego zrobiłem, ze trafiłem do piekła? Czym zawiniłem?! -Wzniósł obolałe ręce ku górze. - Czym... czym - głos mu się łamał i nagle jak już miał się rozbeczeć po całości coś mocno walnęło go w brzuch.
-Nie umarłeś pacanie!- Ogromna postać z pałą bejsbolową w dłoniach łupała na Ediego groźnym wzrokiem. Chodź musimy cię komuś przedstawić...

-Forteczna Władczyni